56

882 56 1
                                    

Ostrzeżenia: Scena o zabarwieniu erotycznym. A także graficzny, choć lekki opis tortur.

Gdy umiera dzisiaj

Część druga

Rozdział dwudziesty czwarty

Co było pierwszą rzeczą, jaką musiał zrobić, aby wymknąć się z dominującego uścisku Voldemorta i spotkać się z Potterami?

Dywersja.

Dywersja, mimo że podstawowa i przewidywalna, była dokładnie tym, czego potrzebował, aby oszukać Voldemorta i przedostać się przez bariery Malfoyów. Musiała być jednak bardzo przekonująca. Taka, by Voldemort uwierzył, że Izar na tym się właśnie koncentruje, nie mając ukrytych w rękawie żadnych podstępnych sztuczek.

- Witaj, skarbie – wyszeptał rano do kobiecego ucha.

Rzęsy Daphne opadły na jej zarumienione policzki, zanim otworzyła szeroko oczy i posłała mu miażdżące spojrzenie.

- Nie potrafię sobie przypomnieć, byś kiedykolwiek się ze mną w odpowiedni sposób przywitał, panie Black. – Pomimo że wyraźnie się przed tym powstrzymywała, jej wymalowane usta wykrzywił uśmiech. – Proszę, usiądź. – Odsunęła stojące obok niej puste krzesło. – To znaczy, oczywiście, jeśli Wewnętrzny Krąg niczego już dziś od ciebie nie chce. – Jej zielone oczy zerknęły ponad jego ramieniem na platformę zarezerwowaną dla najwyższych rangą śmierciożerców.

Gdy tylko Syriusz zniknął mu z oczu, Izar skierował się na tyły dworku Malfoyów. W głowie wręcz wirowało mu od układania manipulacyjnych planów. Celowo powstrzymywał się od spoglądania w kierunku Voldemorta, zbyt na niego zły, aby nawiązać z nim kontakt wzrokowy.

- Widziałeś już węża Czarnego Pana? – kontynuowała blondynka. Choć rozsądek mówił jej pewnie, że nie powinna wpatrywać się w Voldemorta i Nagini, oczy nie chciały jej słuchać. – Jest… nieprawdopodobnie przerażający i wielki. Nie żebym miała coś przeciwko wężom… – Odwróciła się szybko, speszona.

- Nie, nie widziałem go – odparł beztrosko Izar, ściągając na siebie wiele ciekawskich i wścibskich spojrzeń.

- Dobrze widzieć, że zaszczyciłeś nas swoją majestatyczną obecnością, Black – wycedziła Pansy. – Choć dziwi mnie, że zniżyłeś się do tego, aby wkroczyć na wzniesienie dla śmierciożerców trzeciej rangi. – Czarnowłosa czarownica siedziała z wdziękiem po drugiej stronie stołu obok milczącego i sprawiającego wrażenie znudzonego Draco Malfoya.

- Pansy – westchnęła Daphne. – Nie powinnaś być teraz gdzieś indziej?

Pansy wciągnęła głęboko powietrze, krzyżując ręce na swoich obfitych piersiach.

- Nie, to tu jest moje miejsce. W przeciwieństwie do co poniektórych.

Izar wyciągnął rękę i ścisnął ramię Daphne, aby uciszyć ją, gdy wyglądała na gotową do dalszego kłócenia się. Następnie posłał Pansy zawadiacki uśmieszek i pochylił się ku niej ponad stołem.

- Oczywiście jak najbardziej możesz tu zostać, Pansy. Właściwie będę zaszczycony twoją obecnością. Nie widziałem cię od mojego ostatniego dnia w Hogwarcie, kiedy to twój nos nieustannie przyklejony był do sufitu.

Gdy Umiera Dzisiaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz