Obudziły mnie promiennie słońca przebijające się przez moją fioletową firankę z kuleczkami brokatu. Jęknęłam z niezadowolenia i przykryłam się kołdrą, również moje włosy. Dwie warstwy puchu skutecznie zakryły światło, które raziło mnie w oczy. Odetchnęłam z ulgą. Zamknęłam oczy, pozwalając, aby moje ciało udało się w stan głębokiego snu. Jednakże po chwili poczułam, że zaczynam oddychać dwutlenkiem węgla. Zirytowana podniosłam się z łóżka przeklinając po cichu. Poranki zawsze były dla mnie trudne, nigdy nie lubiłam wstawać. Albowiem spanie było moją ulubioną porą dnia. Niestety, moje czarne, długie firany zostały porwane przez Popy, moją suczkę rasy Rodwailer. Musiałam oddać je do poprawek, a tymczasem dostałam badziewia za pięć złotych. Westchnęłam i podeszłam do mojej ogromnej garderoby. Otworzyłam ją i rozejrzałam się. Pełno rzeczy, butów, biżuterii w idealnym porządku. A czego się spodziewałam? Nie wiem, ostatnio dziwnie się zachowuje. Nie jestem sobą. Przetarłam oczy, starając się poprawić wygląd przed spojrzeniem w lustro. Przez chwilę stałam przed ogromną ilością rzeczy i zastanawiałam się, co ubrać. Zdecydowałam się na białe rurki, czarną tunikę i białą bluzę z czarnym kapturem, która w środku była futrzana. Idąc do łazienki przelotnie spojrzałam na zegarek, na której widniała godzina 9.45 . Ubrałam się w wybrane wcześniej rzeczy i zajęłam się włosami. Moje rude ' coś ' na głowie błagało, o chociaż jedno przeczesanie szczotką. Albo i dwa. Ewentualnie piętnaście. Walczyłam z nim zacięcie. Aż w końcu udało mi się je wyprostować. Z całego serca nienawidziłam moich włosów. Powodów było wiele, a jednym z nich było to, że miały rudy kolor, do którego naprawdę nie jest łatwo dobrać ubrania. A powód drugi to taki, że zawsze się kręciły i wymagały godzinnych stylizacji, na które marnowałam połowę dnia. Kolejny powód jest taki, że czułam się w nich jak buszmen. Poprawiłam usta błyszczykiem i wyszłam z łazienki, udając się do kuchni. Schodząc po schodach, jak to ja, liczyłam każdą deskę. gdy w końcu doszłam do 21 schodka, weszłam do ogromnej kuchni w barwach biało - brązowych. Była to świątynia mojej niani Gemmy , którą szczerze kochałam. Była dla mnie jak matka, druga matka. Pierwsza zaś zawsze była zapracowana. Uśmiechnęłam się do niani. A ona obdarowała mnie promiennym uśmiechem, gdzie w kąciku jej oczu pojawiły się zmarszczki. Dodawały jej one uroku. Gemma była starszą panią w podeszłym wieku o siwych włosach, błękitnych oczach i nienaturalnie pięknych rysach twarzy, których można było pozazdrościć. Sama uważałam, że jak na jak na sześćdziesięcioletnią kobietę wyglądała dużo młodziej. Zawsze Ben, nasz listonosz w tym samym wieku co Gemma przychodził do nas na podwieczorki, tylko i wyłącznie dla mojej niani.
- Gemma, masz coś dla mnie na śniadanie ? Popy bym nawet zjadła - zaśmiałam się. Pies leżący w przy grzejniku na pufie spojrzał na mnie z pogardą. Jak byłam małą dziewczynką mówiłam, że Popy jest koniem i mówiłam, że kiedyś zabierze mnie na księżyc.
- Gofry z bitą śmietaną i truskawkami . - powiedziała niania obojętnie stawiając przede mną talerz z pysznym śniadaniem. Gem wiedziała co uwielbiam, a raczej co ubóstwiam.
- Gemma, jesteś najlepsza na świecie ! - powiedziałam, a raczej krzyknęłam i pocałowałam nianię w policzek. Gem klasnęła wesoło w ręce i zabrała się za krojenie warzyw, za pewne na śniadanie dla rodziców i reszty domowników - naszej służby. Byliśmy jak rodzina. Ja byłam miła dla pracowników i traktowałam ich jak rodzinę, a oni mnie. Znacie to przysłowie ? Jak Bóg Kubie - Tak Kuba Bogu. A moi rodzice ? Traktują ich jak śmieci, przez co czasem mam ochotę wykrzyczeć im w twarz, że mają ich tak nie traktować, bo ... Bo co ? Właśnie. Bo. Nie potrafię się zabić, nie potrafię uciec z domu, czy nawet na nakrzyczeć na nich za złe zachowanie. Jestem beznadziejna.
- Oj już nie przesadzaj słonko, lepiej powiedz jak tam z Liamem ? - powiedziała puszczając mi dwa oczka. Gemma była uroczą starszą kobietą, ale nigdy nie umiała zamknąć jednego oka, a drugiego mieć otwarte, dlatego puszczała je dwa. Zawsze mnie to bawiło, ale nigdy nie mówiłam jej tego wprost. przełknęłam gofra i odpowiedziałam, rumieniąc się przy tym lekko :
- Rozstaliśmy się. Nie wyobrażam sobie bycia z osobą, która traktuje mnie jak służącą. On chciał się przyjaźnić, ale odmówiłam mu, mówiąc, że to zły pomysł. Wkurzył się i to bardzo, jakbyś Gem widziała jego minę ! - powiedziałam , próbując naśladując go, na co Gemma zaśmiała się - I nie utrzymujemy kontaktów. Ale mnie to cieszy, nie mam zamiaru się użalać. Szczerze mówiąc, po dwóch latach bycia ze sobą, znudził mi się.
- Ach .. Nuda rozwala każde związki. Tak mi przykro, słonko - odezwała się Gemma, tuląc się do mnie.
- Charlotte ! - usłyszeliśmy donośny krzyk rodziców, a zaraz po tym dźwięk skrzypiących schodów. Gemma natychmiastowo sie ode mnie odsunęła, wracając do poprzedniej czynności, a ja zaś zajęłam się jedzeniem gofrów.
- Tak tatku ? - zapytałam, wycierając usta chusteczką. Po chwili ich ujrzałam. Tata w garniturze, mama zaś w czarnej sukience i żakiecie.
- Musimy pogadać.
- Coś się stało ?
- Ależ nie.
- To o czym chcielibyście pogadać ? - zapytałam chowając talerz do zmywarki. Po wykonanej czynności podeszłam do Popy, popijając sok pomarańczowy.
- Jak dobrze wiesz, tata musi wyjechać doglądać prace swojej firmy w Holandii. - odezwała się mama, urywając co chwilę. Zatkało mnie. Zapomniałam połknąć napój, przez co zaczęłam się dusić. Wyplułam sok na kafelki krztusząc się. Spojrzałam na nich z niedowierzaniem, gdy udało mi się wrócić do normalnego stanu.
-Czyli jedziemy z nim do Holandii? - zapytałam wolno, lecz wesołym tonem.
- Ależ nie . – powiedział tata, widocznie rozbawiony moim rozumowaniem.
- To o co chodzi ? – zapytałam, podnosząc jedną brew do góry.
- Ja jadę z tatą, zostawiając dom pod opieką Gemmy i innych zaufanych pracowników.
- Ah, zostanę sama z Gemmą ? Świetnie !
- Córciu, nie zostaniesz z Gemmą . – powiedziała , przytulając się do taty. Próbowałam ich rozgryźć.
- Ależ nie ma problemu, chętnie zaopiekuję się Charlotte . – wtrąciła niania.
- Widzisz mamo ? Zostanę tutaj z Gem . Nic mi się nie stanie, tatu.
- Wyjeżdżasz do internatu . – powiedział tata, widocznie zmęczony moim ciągłym wtrącaniem się. Wstałam, przestając głaskac mojego psa i spojrzałam na nich z miną , jakby zwariowali i właśnie mówili, że ufo wylądowało w naszym podwórku. Mama uśmiechała się, a tata zaś nie zmienił wyrazu twarzy. Był srowy, nawet jakby ktoś uderzył go z pięści by się nie zmienił. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Żartujecie sobie, prawda ?
- Córciu. Wyglądamy na osoby, które aż kipią radością ? – zapytała mama. Spojrzałam na ich twarze. Odpowiedź była jasna : nie. Ponure miny, ciągły smutek w oczach, zatuszowane wory pod oczami.
- Jesteście najgorszymi rodzicami na świecie ! - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju, oni wraz za mną. Zamknęłam im drzwi przed nosem, zakluczając się. Zaczęłam płakać i przeklinać, wyżalając się miśkowi.
- Córciu, otwórz. Musimy pogadać. Charlotte.. – mówiła mama.
- Otwórz te drzwi ! W tej chwili ! – krzyczał tata. Zignorowałam to i mówiłam szeptem do miśka :
- Zawsze byłam grzeczna. Byłam posłuszna rodzicom. Nigdy nie mówiłam o nich źle. I co ? I mam tego skutki - mówiłam, a łzy robiły wielkie plamy na mojej pościeli - Mam zostawić całą swoją przeszłość i wyjechać na cztery lata do więzienia zwanego także internatem ? Ani mi się śni ! Internat jest dla osób, które nie są posłuszne rodzicom. Nie zostawię mojej przeszłości i przyszłości. Widzisz ten odcinek, obok szafą ? Kiedyś po raz pierwszy zapaliłam tam papierosa z Isabel. Niemal byśmy się nie zabiły. A tam, gdzie stoi regał z książkami, przypaliłam ścianę wraz z Isabel. I staliśmy tam , próbując podpalić ścianę - zaśmiałam się lekko - Tu zapewne będę kiedyś leżeć z moim chłopakiem, opowiadając mu, jak było śmiesznie, gdy rodzice wysłali mnie do internatu, a potem tego nie zrobili.
Zaśmiałam się lekko. Wszystko było jeszcze przede mną. Kto wie, może jeszcze pierwszy raz wyjdę przez to okno na randkę ? Schowam się w szafie przed rodzicami ? To wszystko miałam stracić. Zdenerwowana schowałam ręce w dłonie. Nie pozwolę, aby odebrali mi moją przeszłość, a zarazem przyszłość.

CZYTASZ
High School Of Raymond
RomanceCharlotte Stone to zwykła szesnastolatka mieszkająca w Denver, w stanie Kolorado. Nigdy nie zaznała trudu życia. Zawsze posłuszna mamusi dostawała wszystko co zapragnie. Ale jak sobie poradzi, gdy rodzice wyślą ją do internatu, wyraźnie zmęczeni cór...