Minęło pięć dni, podczas których zdążyłam dostać wypis ze szpitala i złożyć zeznania na policji. Chociaż do najłatwiejszych rzeczy to nie należało, w końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Madej przez ten cały czas przebywał w areszcie i kwestią czasu pozostawał fakt jego skazania. Wszystko powoli zaczynało wracać do normy. Wszystko i wszyscy. Wszyscy, oprócz Kornela...
Wysiadłam z czarnego Audi i stanęłam naprzeciwko ogromnego budynku na ulicy Piłsudskiego. Za każdym razem, kiedy znajdowałam się w tym położeniu bałam się tam wchodzić. Nigdy nie wiedziałam co tam zastanę. Zastanę albo i nie zastanę.
- W porządku? - poczułam męską dłoń na swoim ramieniu i w odpowiedzi pokiwałam głową - Pamiętaj, że jakbyście czegokolwiek potrzebowały to jestem do waszej dyspozycji.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się blado.
- Osobiście dopilnuję, żeby Madej zgnił w więzieniu - warknął pod nosem - Łucja...
- Olgierd, jest w porządku - przerwałam mu.
- Na pewno nie potrzebujesz rozmowy z psychologiem?
- Nie mam teraz do tego głowy - westchnęłam - Poradzę sobie sama...
- No, ja nie wątpię - przyznał, jednocześnie odgarniając ciemny kosmyk włosów z mojej twarzy - Ale może warto byłoby z kimś o tym porozmawiać.
- Ale ja nie chcę z nikim o tym rozmawiać! - wyrzuciłam, czując jak mój dotąd spokojny głos zaczyna się łamać.
- Spokojnie, to była tylko sugestia - objął mnie do siebie - Nie denerwuj się.
- Przepraszam...
- Po prostu martwię się o ciebie - pokręcił głową - Dużo ostatnio przeszłaś...
- Za dużo.
- Dlatego jakbyś potrzebowała pomocy - ja jestem.
- Jasne - cmoknęłam go w policzek - Ja będę już szła...
- Przyjechać po ciebie?
- Nie, przejdę się...
- Jesteś pewna?
- Olgierd, ciąża to nie choroba. Mój lekarz zalecił mi dużo ruchu.
- No dobrze - uśmiechnął się, gładząc mój brzuch - W takim razie trzymajcie się dziewczyny.
- Na razie wujku - machnęłam mu ręką i chcąc nie chcąc ruszyłam w stronę szpitala.
Dość szybko przeszłam wszystkie schody, korytarze oraz oddziały i w końcu dotarłam na ten odpowiedni, na którym leżał Kornel.
Podeszłam do szyby, na co moje serce momentalnie zwiększyło szybkość swojego i tak niespokojnego bicia.
Za szklaną warstwą szyby zobaczyłam białą pościel poskładaną w kosteczkę i dwie pielęgniarki robiące porządki tam, gdzie jeszcze wczoraj wieczorem trzymałam go za rękę...Nie musiałam długo czekać, aby poczuć łzy zaczynające spływać po mojej bladej twarzy.
- Kornel! - krzyknęłam zdławionym głosem i uderzyłam w szybę. W prawdzie była dźwiękostrzelna, ale chyba nie na tyle, aby owe kobiety nie usłyszały mojego panicznego dobijania się do środka.
- Proszę pani! - zawołała jedna z nich, gdy ta druga siłą odciągnęła mnie w tył i posadziła na jednym ze szpitalnych krzesełek.
- Gdzie jest Kornel?! - pokręciłam głową - Dlaczego sprzątacie na jego łóżku...?
- Przygotowujemy je dla następnego pacjenta...
- Co...?
- Spokojnie...
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanfictionPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...