Roz. 9 "Kruki vs Koty"

48 4 4
                                    

Już chciałam iść dalej przed siebie, gdy coś a raczej ktoś mnie zatrzymał. Objął mnie wokół mojej tali i przybliżył mnie do siebie, chowając nos w moje włosy. No to już jest przegięcie! Dobra. Zarumieniłam się i byłam nieco gorąca na twarzy, ale on przegina z tymi podrywami czasami. I to nie oznacza, że coś do niego czuję. Jednak gdy poczułam jego oddech na swojej szyi, mimowolnie zdębiałam. A miałam mu coś odszczeknąć, to teraz nie wiem jak się odezwać w ogóle. Po prostu super. Rozglądałam się tak jak mogłam w poszukiwaniu pomocy, ale nikogo nie dojrzałam. Czyli moja jedyna deska ratunku o imieniu Natsuko rozpłynęła się w powietrzu. No super. Już przed oczami mam ten jej uśmieszek, gdy planowała poprosić za mnie Kuroo, aby poszedł ze mną na ten ślub mojego brata. Jak ja ją dorwę to nie daruję
-Porozmawiamy o tym później. O tym i o tej pobudce
Z moich ust wydobyło się tylko ciche "mhm" i mnie puścił. Od razu poszłam przed siebie, a kiedy zniknęłam z jego pola widzenia, otrząsnęłam się i szybko dołączyłam do mojej przyjaciółki. Żadna z nas nic nie mówiła. Wiedziała że teraz lepiej zachować ciszę inaczej wybuchnę. Wzięłam głęboki oddech i walnęłam się otwartymi dłońmi w policzki. 
-Ej bo zaczynam się o ciebie bać. Co ty? Na masochizm przeszłaś?
-C-Co?! Nie! Skąd to pytanie?
-No bo ciągle walisz się w policzki jak się rumienisz
-No to co w tym złego?
-Nie no nic. Tylko trochę to niepokojące
-Nah nie martw się.
-Ty a może mu to powiedzieć?
-Ani. Mi. Się. WAŻ!
-No. Moja stara Wakane wróciła.
Szybko wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić i nie zamordować takiej jednej cholery. Poszłam z bidonami na halę i odłożyłam je odpowiednio układając. W końcu niektóre były przewalone. No ale jak tak dużo się niesie, to nic dziwnego. Kiedy się wyprostowałam i stałam jeszcze przodem do ławki, usłyszałam słowa naszego trenera.
-Może powiedzie coś naszym chłopakom?
Odwróciłam się z lekko zdziwioną twarzą i kiwnęłam głową. Spojrzałam się na Nats, a ona przewróciła oczami
-Cóż.....Ja najlepsza w takie klocki nie jestem, dlatego oddam tutaj pałeczkę Wakane. To co ja mogę powiedzieć, to dajcie z siebie wszystko. Wakane?
Wzięłam głęboki oddech i założyłam ramiona na piersi. Gdy otworzyłam oczy, było w nich widać tylko powagę.
-Nie możecie lekceważyć swoich przeciwników. Może niektórzy nie wyglądają na silnych, a nie którzy na ciapciaki....
Poczułam jak ktoś mi wzrokiem wierci dziurę w brzuchu. Zerknęłam tylko w tamtą stronę i dostrzegłam spojrzenia niektórych osób. Ale Tanaki nie. Ten tylko patrzył na tamtych lekko wystraszony moją możliwą reakcją. Postanowiłam to zignorować i kontynuować.
-Ale to mogą być tylko pozory. Czuję że nie raz nas zaskoczą, ale my musimy być na to przygotowani i wykonać nasz kontratak, dlatego....
Spojrzałam na Natsuko porozumiewawczo i po chwili oboje krzyknęłyśmy.
-Jazda na boisko i pokazać im na co nas stać!
-H-HAI!
Yamamoto prawie się na nas rzucił z płaczem, ale na szczęście nasz kapitan przywołał go do porządku. Po tej akcji, usiadłyśmy na ławce i oglądałyśmy mecz.

Po pierwszym secie, który udało nam się wygrać, byłam pewna możliwości naszych przeciwników. Fakt zbierałam o nich trochę informacji na dzisiejszy mecz, ale najwidoczniej to nie było nawet połową ich prawdziwych umiejętności. Jeśli natrafimy na nich na turnieju, to możemy mieć kłopoty. Ich szybkie były niesamowite. To samo odbiór ich libero. Ale jedno mnie nieco dziwi. Ten ich jeden blokujący numer 11. Tak jakby nie zależało mu na grze, ale tak jakby dawał z siebie wszystko na co było go stać. Gdy razem z Nats rozdałyśmy bidony już miałam coś mówić, gdy wyprzedziła mnie moja przyjaciółka.
-Dobrze wam poszło. 
Zmarszczyłam swoje powieki i zaczęłam stukać palcem o swoje ramię.
-Inuoka gratulacje z zatrzymaniem tego ataku.
Szybko się wyprostował na moje słowa po czym zgiął w pół. 
-Arigato Wakane-san
-Wystarczy samo Wakane
Przewróciłam oczami i lekko się uśmiechnęłam. O dziwo teraz Kuroo nie filtrował. Tylko skupiał się na grze. Całe szczęście. Jakbym miała jeszcze jedną sytuację z meczu dać, to była taka. Nie wiem kiedy, ale trener kruków miał straszny wyraz twarzy. Wtedy dałam kuksańca mojej przyjaciółce i szepnęłam.
-Tam masz Masochistę masochistko jedna 
-I kto to mówi. Ktoś kot gdy się rumieni, wali się w policzki
-Baki baki...
Natychmiast przesunęła się na kraniec ławki, a ja ledwo powstrzymałam się od śmiechu

Drużyna kotówWhere stories live. Discover now