140.

432 32 13
                                    

Kuba ledwo otworzył drzwi od mieszkania, przeszedł przez salon i zrzucił na kanapę przesyłki, które odebrał z portierni. - Trochę się tego nazbierało przez tydzień! - krzyknął w głąb mieszkania i zdjął buty. - Gdzie jesteś? - ogarnął wzrokiem kuchnię, ale nie zobaczył śladów po śniadaniu. - Łazienka! - od razu podążył za głosem dziewczyny. - Dzień dobry. - wymruczał na widok Lisy stojącej przy umywalce w krótkiej koszulce nocnej. - Ej, uważaj. - odsunęła się od niego, gdy chciał ją pocałować i dopiero teraz zauważył, że na połowie twarzy ma nałożoną maseczkę. - Czyli jedziesz ze mną? - upewnił się, bo wyglądała jakby szykowała się do wyjścia. - Nie mogę już zadbać o siebie? - odpowiedziała pytaniem, nakładając opuszkami węglową maskę. - Nie no, możesz. - wzruszył ramionami i przysiadł na skraju wanny. - Wyspałaś się? - po powrocie do domu nie padli od razu spać, tylko jeszcze długo rozmawiali. Wstał wcześniej, żeby zrobić jakieś zakupy na śniadanie oraz odstawić auto do wypożyczalni. - Powiedzmy, wstałam może dwadzieścia minut temu. - uśmiechnęła się do niego w odbiciu lustra i przemierzyła łazienkę, stając przed nim. - O której jedziesz do Giżycka? - pacnęła go brudnym palcem wskazującym w czubek nosa, na co skrzywił się. - Jakoś przed 18, bo wchodzimy na scenę koło dziesiątej. A co? - miał cichą nadzieję, że dziewczyna jednak zdecyduje się pojechać z nim. - No co ty robisz. - złapał ją za nadgarstki, kiedy zaczęła rozprowadzać maź na jego twarzy. - Nie zaszkodzi ci. - roześmiała się i pocałowała go w czoło. - No weź. - jęknęła, wywijając dolną wargę.  - To będzie słodkie. Później zrobimy sobie zdjęcie na IG i będziemy jak jedna z tych influencerskich par na widok których ludzie rzygają tęczą. Gwarantuję ci, że to będzie hit. - powiedziała całkiem poważnie, ale na widok jego przerażonej miny wybuchnęła gromkim śmiechem. - Nie zrobiłabym nam tego. - zapewniła go, kontynuując zabieg, kiedy puścił jej ręce. - To pojedziesz ze mną? - przeciągnął dłońmi po jej udach i wsunął je pod materiał koszulki. - Jestem umówiona do Elki na paznokcie. - oznajmiła, odstawiając słoiczek na bok. - A na którą? Zdradzisz mi czy mam tak wszystko z ciebie wyciągać? - zmarszczył brwi i ostrożnie ściągnął z siebie koszulkę, kiedy odkręciła wodę i zaczęła napełniać wannę. - Nie, tylko bez tego. Swędzi mnie później wszystko! - gorąco zaoponował, gdy wzięła do ręki butelkę z płynem do kąpieli. - Serio? Nic nie mówiłeś. - wyraźnie zdziwiła się i odstawiła go na bok. - Bo ty go uwielbiasz, więc jakoś zagryzałem zęby, ale ile wapna wypiłem to tylko ja wiem. - wyznał, rozpinając spodnie. - Głupi jesteś, wiesz? - przewróciła oczami i w podskokach podeszła do ściany, wybierając na panelu muzykę. - Romantyczna kąpiel zamiast śniadania? - wodził za nią wzrokiem, kiedy krzątała się zbierając z kabiny prysznicowej kosmetyki do włosów. - A co? Nie możemy wczesnym popołudniem? Alkoholu też się podobno nie pije przed południem. Spróbuj powiedzieć to panom na boisku. - pokazała mu język i ściągnęła z siebie koszulkę. - Nie gap się tak, tylko wskakuj. - rzuciła w niego zmiętym materiałem, który upadł u jego stóp. - Ej, stań bokiem. - kopnął w bok spodnie razem z bokserkami i położył dłonie na biodrach. - Po co? - zapytała, ale zrobiła o co prosił. - Nie wiem kiedy, ale zrobił ci się całkiem fajny tyłek. - stwierdził, taksując ją spojrzeniem z góry na dół. - Wcześniej nie był fajny? - standardowo zaczęła łapać go za słówka, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy. - O, patrz jak tematycznie. - parsknęła śmiechem, kiedy z głośników popłynęło 1000 m. - Zawsze był, ale dawno nie oglądałem cię nagiej z daleka. - zajął miejsce w wannie na przeciwko dziewczyny, która właśnie się zanurzyła w cieplej wodzie. Jego uwaga wywołała u niej jeszcze szerszy uśmiech. Od czasu, gdy wytargał ją na trening z Tadeuszem częściej odwiedzała siłownię niekoniecznie mówiąc o tym Grabowskiemu. W Stanach ćwiczyła bardziej intensywnie. Co prawda robiła to raczej po to, żeby się wyżyć i zabić emocje, ale weszło jej to w krew. W końcu. Po tylu latach wielu prób zaprzyjaźnienia się z regularnymi treningami. - Mam małą prośbę, tylko nie płacz. Chciałbym widzieć twoją dupę z kilometra. Niech będzie zbędna mi lornetka, chcę widzieć twoja dupę z kilometra. - zanucił, na co chlapnęła go wodą. - Więc może w końcu się dowiem. Jedziesz ze mną czy nie? - podjął kolejną próbę uzyskania od niej informacji. - Po paznokciach możemy jechać. Mam na 17, pewnie niecała godzinka się zejdzie. - wyciągnęła dłoń i poruszyła palcami, tuż przed jego nosem. - Mi pasuje. Chodź tutaj. - za ręce przyciągnął ją bliżej siebie i przełożył jej nogi nad swoimi udami. Nie zamierzał pytać o powód jej dobrego nastroju, po prostu się tym delektował. - Lubisz to, co? - przejechała paznokciami po jego ramionach, zostawiajac na skórze czerwone ślady. - Widzę, że tak. - wymruczała, powtarzając tę czynność, tym razem na klatce piersiowej. Spędzili w łazience dobrą godzinę, zanim ich ciała zaczęły przypominać gąbkę.

- Na miękko mogą być? - uniósł w górę kartonik z jajkami, a dziewczyna odpowiedziała skinieniem głowy. - Przyszło tłumaczenie certyfikatu. - wyciągnęła z kartonowej koperty zaplombowane dokumenty od tłumacza przysięgłego. - To pozostaje tylko iść do urzędu. - krzątał się po kuchni, kiedy Lisa przeglądała zgromadzone przesyłki. Na szczęście pogodziła się już z tym, że nie mogą zawrzeć intercyzy, więc jeden problem mniej. - W asyście paparazzi? - zakpiła i odłożyła dokument na stolik. - Zobacz. - po chwili przemaszerowała w szlafroku przez kuchnię w butach na platformie. - Nie wiem tylko czy czarne czy białe. - wskazała na swoje stopy, bo miała założone obuwie w dwóch różnych kolorach. - Zależy do czego. Zatrzymaj obie. - wzruszył ramionami, jakby to było coś normalnego. - Nie pomagasz. Każda para to cztery stówy. Jakby były jeszcze te różowe w moim rozmiarze, to nawet bym się nie zastanawiała... - westchnęła ciężko, bo nie planowała zatrzymywać obu kolorów. - Jak ci się podobają to nie widzę problemu. - wzruszył ramionami, trochę nie rozumiejąc jej rozkminy. - To, że twoja jedna para potrafi kosztować trzy razy tyle nie znaczy, że ja też mam tyle hajsu wydawać. - wytknęła mu i wróciła na kanapę. - To idź na bazarek, kup za kilka dyszek i powtórz to razy dziesięć, bo rozpieprzysz je po tygodniu. - westchnął, głośno wyrażając swoje niezadowolenie. Tak cholernie nie lubił rozmawiać z nią o pieniądzach, bo zawsze źle się to kończyło. Przedrzeźniła go pod nosem i wzięła do ręki kolejną paczkę. - Głupi jesteś. - stwierdziła nagle, wyjmując jej zawartość. - Już to chyba dzisiaj słyszałem. - podrapał się po policzku i nastawił minutnik, kiedy jajka zaczęły się gotować. - Co tym razem? - podszedł do niej, poprawiając ręcznik na biodrach. - Podobała ci się. - stwierdził krótko, gdy między jego nowymi ciuchami znalazła małą torebkę, która przykuła jej uwagę na stronie MISBHV. - Ale nie za ponad tysiaka. Kuba do jasnej cholery! - warknęła wyraźnie zdenerwowana. - Nie, to nie. - zabrał jej torebkę z rąk i wrzucił do pudełka. - Poza tym ta paczka była zaadresowana na mnie. - dodał jeszcze i od razu wyniósł ją do garderoby. Chyba każda normalna dziewczyna skakałaby z radości dostając taki prezent, ale nie Lisa. Wracał przez przedpokój, kiedy usłyszał jej głośny pisk. - Patrz! - krzyknęła, a na jej wargi powrócił uśmiech, kiedy otworzyła największe i najlepiej zabezpieczone pudełko. Przebiegła przez mieszkanie po swój telefon i wróciła w podskokach. - EPka. - oblizał usta i przysiadł na kanapie, odwijając z folii bąbelkowej pierwszy egzemplarz. Obejrzał album w dłoniach, jakby to był jakiś skarb i uśmiechnął się. Graficznie całość wyglądała jeszcze lepiej niż na projektach. Lisa zabrała mu płytę z ręki i ułożyła na kanapie, przykrywając ją rozłożoną dłonią Que. Zrobiła kilka zdjęć i odrzuciła na bok telefon. - Wygląda zajebiście. - przyznała po chwili i potarła kciukiem wypukły numer 001. Pierwsze sto egzemplarzy miało zostać podpisanych oraz spakowanych w specjalne boksy, jako edycja limitowana. Natomiast album sygnowany 000 miał zostać na pamiątkę w ich rękach. - Tak, Quebonafide. To się dzieje naprawdę. - uszczypnęła go w bok, kiedy się zamyślił. Minę miał podobną do tej, kiedy po raz pierwszy obejrzał trailery do teledysku z Marsami. - Nigdy nie uwierzysz, dopóki fizycznie czegoś nie dotkniesz, co? - zaśmiała się ciepło i potargała mu jeszcze wilgotne włosy. - Dziękuję ci, Lisa. - mruknął i przechylił się nad pudełkiem, żeby ją pocałować. - Nie ma za co. - wyszeptała w jego wargi, kładąc dłoń na policzku. Przesiadła się do niego na kolana i wzięła jego twarz w dłonie. - Ciężko mi uwierzyć, źe po tym co osiągnąłeś do tej pory możesz mieć jeszcze jakieś wątpliwości. - mówiąc to patrzyła mu w oczy. - Nie miałem, nie mam i nie będę miał wątpliwości tylko co do ciebie. - romantyczne wyznanie zostało przerwane przez głośne burczenie w brzuchu dziewczyny, - Dawaj to jedzenie, Grabowski. - roześmiała się, wstając z jego kolan. - Raz, raz, bo umrę z głodu i nigdzie nie pojadę. - klaszcząc w dłonie pogoniła go do kuchni, a sama wysłała zdjęcie płytek do reszty zespołu oraz Maćka. 

————

Znowu słodko, za słodko. To kiedy coś pierdolnie? 🤗



Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz