Eliksir na kaca

1K 58 140
                                    

Picie alkoholu jest przyjemne do czasu, gdy nie dopadnie cię kac morderca. A może kac śmierciożerca? Tonks obudziła się przed jedenastą, za oknem lało jak z cebra, ale na szczęście była sobota, czyli dzień wolny od pracy. Kobieta przetarła twarz dłońmi i westchnęła głośno. Uczucie wstydu z każdą chwilą dawało o sobie znać coraz bardziej. Odrzuciła kołdrę, po czym wstała by przejrzeć się w lustrze. 

 - Brawo dla ciebie, właśnie pokazałaś dla wszystkich jaka jesteś dorosła. - mruknęła pod nosem do siebie. Miała na sobie wczorajsze ubrania, a włosy nie były tak różowe jak wczorajszego wieczoru. W tym momencie miała to gdzieś. Najważniejszym zadaniem na dziś było pozbycie się tego kaca. Z okropnym bólem głowy zeszła na dół, by zjeść późne śniadanie. Nawet nie robiła sobie nadziei, że w kuchni nikogo nie spotka. Przy stole siedziała Molly, która zszywała dziurę w koszuli męża, Syriusz czytający Proroka Codziennego i Remus pogrążony w lekturze książki. Nie chciała zwracać na siebie uwagi, lecz było to trudne przy jej niezdarności. Nóż spadł z łoskotem na podłogę , na co dziewczyna zaklęła. Ból głowy jeszcze bardziej się nasilił.

 - Chyba ktoś tu nie czuje się zbyt dobrze hm? - mruknął Syriusz, nie podnosząc głowy znad gazety.

 - Jesteś wścibski jak moja matka. To chyba rodzinne u Blacków. - odgryzła się Tonks na co reszta cicho się zaśmiała.

 - Masz cięty język jak twój ojciec. Niezwykły człowiek. Gdy go poznałem byłem święcie przekonany, że jest czarodziejem. - Remus zamknął książkę, kierując swój wzrok na Nimfadore. 

 - Jak poznałeś mojego tatę? - kobieta była zaskoczona. Przecież Ted nie należał do Zakonu we wcześniejszych latach. Usiadła przy stole, obejmując duży kubek herbaty dłońmi.

 - Poznałem go miesiąc temu w Dziurawym Kotle. Byłem tam wraz z Albusem, który poznał twoja mamę i przysiedliśmy się do nich. Jak na mugola świetnie się z nim rozmawiało. Mówił bardzo dużo miłych rzeczy na twój temat, no i wspomniał, że niezłe z ciebie ziółko. - Lupin zaśmiał się i przyjrzał się jej.

 - Już zdążyłeś to zauważyć co? Jezu moja głowa...- jęknęła Dora.

 - Kochana masz nauczkę, a teraz poczekaj chwilkę, dam ci coś na to. - Molly odłożyła igłę oraz nić. Po chwili wróciła z małą fiolką. W środku pływał dziwny, jasnozielony płyn. Podała jej ową rzecz, na co Tonks lekko się skrzywiła. Nie pachniało zbyt ładnie. Wzruszyła ramionami i wypiła wszystko szybkim ruchem. Zaczęła kaszleć.

 - Boże co za okropieństwo. smakuje gorzej niż siki trolla! - krzyknęła po czy bez namysłu rzuciła się w stronę kranu. Zaczęła pić wodę, by zabić smak tego okropnego eliksiru na kaca. Pozostali zwijali się z śmiechu, dopóki do kuchni nie wkroczył Albus Dumbledore.

 - Dzień Dobry moi drodzy. Zwołuję obowiązkowe zebranie Zakonu. Koniecznie musimy ustalić wszelkie środki ochrony Harry'ego Pottera

                                                                                *************

Wszyscy dyskutowali zawzięcie, przekrzykując siebie nawzajem. Panował okropny chaos, co nie podobało się niektórym członkom stowarzyszenia. Ochrona Harry'ego to bardzo istotna kwestia, w końcu tylko on jest w stanie pokonać Lorda Voldemorta, który z każdym dniem rósł w siły. W końcu Moody uciszył wszystkich donośnym ryknięciem.

 - Dziś jest sobota. Jutro wartę przy Private Drive mają Molly i Artur. Będziecie tam od rana minionego dnia aż do następnego poranka. Macie obserwować każdy ruch Pottera, ale jeżeli was zobaczy, rzucę was na pożarcie olbrzymom. - wszyscy cicho się zaśmiali, podczas gdy Szalonooki skrobał coś po pergaminie. 

 - Bill i Fleur zmienicie ich ze względu na to, że pracujecie wieczorami siedzicie tam aż do osiemnastej, potem przychodzą Remus i Nimfadora.

 - Tylko nie Nimfadora Moody! -krzyknęła zdenerwowana, uderzając w stół ręką. Jej włosy zrobiły się czerwone. 

 - Nie czas na sceny! - krzyknął mężczyzna na co kobieta skarciła go wzrokiem. Przez pozostałą część zebrania nie słuchała, siedząc z szklanką wody w dłoni. Czy tak trudno im zrozumieć, że woli gdy ktoś zwraca się do niej Tonks lub Dora? ''Moja matka chyba naprawdę nie wie, jak wielką krzywdę mi wyrządziła, dając mi te okropne imię'' - pomyślała. Gdy zebranie dobiegło końca, wyszła z Kwatery Głównej, by teleportować się do domu. Musiała wziąć prysznic i przebrać się w świeże ubrania. Na zegarze dochodziła już godzina dwunasta w nocy, a jej w dalszym ciągu nie chciało się spać. Leżała w łóżku i myślała nad tym wszystkim. Teraz nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. Powrót Czarnego Pana obudził w każdym niezwykłą czujność, co wiązało się z tym, że nie ufasz już prawie nikomu. Zostajesz sam na środku ulicy, nie masz na to wpływu, bo całym światem czarodziejów zaczyna władać strach oraz ciemność. Nimfadora przekręciła się na drugi bok. W końcu udało jej się zasnąć.

Głośne walenie w drzwi obudziło kobietę ze snu. Narzuciła na siebie czarny szlafrok, zabrała różdżkę ze stolika i ruszyła na dół. Poczuła niemiły uścisk w żołądku, bo za drzwiami mógł stać śmierciożerca.

 - Kto tam? - zapytała niepewnie. Skarciła siebie za to w myślach.

 - To ja Remus Lupin. - Dora złapała za zamek, przekręciła klucz i wpuściła go do środka. 

 - Chyba cię obudziłem. - spojrzał na jej szlafrok. Kobieta szybko go poprawiła.

 - Nie szkodzi, gdyby nie ty prawdopodobnie obudziłabym się około południa. Która godzina? 

 - Dochodzi szósta rano. Molly i Artur nie mogą dziś iść na patrol. Ginny zachorowała i niestety co chwilę wymiotuje dziwnymi ślimakami. Oczywiście wszyscy wiemy, że to sprawka bliźniaków. No ale przechodząc do sedna, my przejmujemy ich wartę na polecenie Dumbledora. Moody powiedział, że jeżeli nie będziesz w stanie iść w poniedziałek do pracy, Kingsley załatwi ci zwolnienie. - wytłumaczył Remus na co pół przytomna Dora przytakiwała głową. 

 - No dobrze. Możesz chwilę poczekać? Umyje się i przebiorę. W kuchni jest czajnik, więc możesz zrobić kawy. - aurorka zniknęła za schodami. Tak jak prosiła skierował się do kuchni by przygotować kawę. Oprócz tego wrzucił chleb do tostera, by zrobić jej szybkie śniadanie. Wiedział, że nie prędko wyjdzie z łazienki. Gdy wszystko było już gotowe, usiadł przy stole w kuchni czekając. Kobieta zbiegła po schodach potykając się o dywan, na co Lupin zagryzł dolną wargę w uśmiechu. 

 - Nie bez powodu przydzielono cię do Hufflepuffu co? - zaśmiał się na co Dora pokazała mu język. 

 - Dzięki za śniadanie, naprawdę nie musiałeś. - powiedziała, biorąc gryza tosta. Przyjrzała się mężczyźnie dokładnie, pierwszy raz od ich spotkania. Remus mimo swoich trzydziestu pięciu lat nie wyglądał tak staro. Na twarzy miał liczne blizny, kilka z nich było naprawdę głębokich, na czoło opadało mu kilka siwych włosów, co dodawało mu uroku zamiast kilku lat więcej. Ponadto nie był taki chudy jak ostatnio. Najwidoczniej udało mu się przytyć przez ten czas. Teraz wyglądał o wiele lepiej.

 - Hej, o czym tak myślisz? - Lunatyk wyrwał ją z zamyślenia. 

 - Myślałam o tobie. Nie wyglądasz na osobę po trzydziestce. Ja dałabym ci maksymalnie dwadzieścia osiem lat. - Tonks nie lubiła kłamstw. Szczerość była dla niej bardzo ważna. Lunatyk znów się uśmiechnął. Wstał i podszedł do wyjścia. 

 - Chodź, zanim zakochasz się we mnie jak nastolatka.

Zakochani po uszy / Remadora, Lupin i TonksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz