24. Zapomniałem kupić

6.5K 572 81
                                    


Harry

*****

Dziś była niedziela, dzień wolny od pracy. Uwielbiałem akurat ten dzień tygodnia, gdyż nie musiałem przejmować się dokumentami i umowami. Mogłem w spokoju spać do południa, aby później spędzić cały dzień tak, jak tylko chciałem. Nawet jeśli to znaczyło leżenie przed kanapą i objadanie się chipsami. Jednak tym razem wybrałem coś bardziej ambitnego, jak spacer. Pogoda była dziś naprawdę piękna. Wielkimi kokami zbliżała się jesień, a co za tym idzie zimniejsze dni i ciągły deszcz. Niestety Wielka Brytania nie należała do ciepłych krajów. Spacer w samotności szybko mi się znudził. Od razu wtedy pomyślałem o Louisie. On uwielbiał spacery, więc byłem bardziej niż pewnien, że nie odmówi krótkiej przechadzki.

Wróciłem szybkim krokiem do domu, gdzie wsiadłem w samochód i pojechałem prosto pod blok, w którym mieszkała Omega ze swoją Alfą. Aiden po tamtym incydencie żarliwie przeprosił i obiecał, że nauczy się panować nad emocjami. Nie wyrzuciłem go. Jeszcze nie. Potrzebowałem asystenta, choć powoli rozglądałem się za nowym pracownikiem. Na razie nie musiał wiedzieć, pracował i to było najważniejsze.

Kiedy zaparkowałem, przez chwilę wahałem się czy nie wrócić się do kwiaciarni, gdyż Lou uwielbiał otrzymywać bukiety, a Aidena to złościło. I to wcale nie tak, że uwielbiałem złościć swojego pracownika. Po prostu lubiłem patrzeć na uśmiech na twarzy niebieskookiej Omegi, kiedy odbierał ode mnie kwiaty. To był fantastyczny widok. Wysiadłem z samochodu kierując się w stronę budynku. Pokonanie kilkunastu schodów nie stanowiło dla mnie żadnego wysiłku. Znałem na pamięć numer  mieszkania Tomlinsona, więc po chwili już pukałem do drzwi. Zanim się one otworzyły, zdążyłem poprawić swoje włosy.

- Hej - powiedziałem na wstępie, uśmiechając się lekko do szatyna.

- Cześć, Harry - odparł i przepuścił mnie, bym wszedł do środka.

Mój wzrok przykuły kartony leżące na korytarzu. Niektóre zawierały ubrania, przez co zmarszczyłem brwi.

- Wyprowadzacie się? - zapytałem bez zbędnego owijania w bawełnę.

Musiałem to wiedzieć. Nie mogłem pozwolić, aby Louis z Aidenem zaszyli się gdzieś z dala ode mnie. Tu chodziło o moje dziecko. Miałem prawo odwiedzać Louisa, kiedy tylko chciałem, oczywiście w trosce o dziecko.

- Niezupełnie... - odparł wymijająco i zaczął kierować się do salonu.

Ruszyłem zaraz za nim. Szatyn powoli usiadł na kanapie i sięgnął po pilot, aby wyłączyć telewizor. Teraz w tle nie słychać było teksów z jakiegoś filmu, a zapanowała cisza. Dość niezręczna cisza.

- Louis? - zawołałem go, domagając się jasnej odpowiedzi. - Zmieniacie mieszkanie?

- Nie. Aiden się wyprowadza. Zerwaliśmy. To znaczy ja... - Mówił krótkimi zdaniami, na koniec urywając.

Zmarszczyłem brwi na tę nowinę. Aiden nic o tym nie wspominał. Zachowywał się normalnie, jak na niego. Zajmował się swoimi zadaniami w firmie i nie wyglądał na przybitego czy zamyślonego. Bo właśnie tak wyobrażałem sobie osoby po rozstaniu. Grimshaw wręcz tryskał energią, za to o Louisie nie mogłem tego powiedzieć. Po głębszym przyjrzeniu się, wyglądał mizernie. Czy to był skutek rozstania? Miałem nadzieję, że stres nie wyrządzi krzywdy dziecku.

Sam wewnątrz ogromnie się cieszyłem, że Louis rozstał się z Aidenem. Według mnie nie pasowali do siebie. Louis zasługiwał na kogoś lepszego. I może, ale tylko może przez ułamek sekundy pomyślałem o sobie. Ja starałbym się być najlepszym Alfą dla niego i naszego dziecka.

Sweet but not mine ~Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz