Rozdział 1

119 5 0
                                    


Czarne niebo spowite deszczowymi chmurami. Co jakiś czas przecinało pioruny, sprawiając bardzo mroczną atmosferę. Ludzie spieszyli się do domów, aby uniknąć deszczu, który nieustannie pada. Już od trzech dni panuję taka pogoda. To nie zapowiadało niczego dobrego. Jednak zwykły człowiek nawet nie mógł się domyśleć co czyha na niego po zmierzchu. Dla nich liczy się tylko praca i rodzina. Jedynym problemem są pieniądze, dzięki którym mogą funkcjonować w tym świecie. Nie mają czasu na inne zmartwienia. Nie wiedzą nawet ile niebezpieczeństw każdego dnia na nich czeka. W każdej minucie, nawet sekundzie mogą stać się kolejną ofiarą istot w które nie wierzą. Najlepiej jest siedzieć w domu, chociaż i tam nie jest bezpiecznie. Ludzie z ulicy jednak najprędzej przekonują się o istotach mrocznych, ponieważ to oni - bezdomni najczęściej umierają.

W mroku czaiło się coś złego!

Ona była tego pewna. Jak co dzień wracała ze szpitala. Wieczorem zawsze tam przychodziła. Jej przyjaciel w taki sposób dostarczał jej zapas jedzenia na cały dzień, kiedy to słońce górowało na niebie. Jednak od trzech dni, kiedy pogoda dla ludzi jest naprawdę nieznośna. To ona może wychodzić i rankiem, ponieważ już od trzech dni nie było widać słońca. Burzowe chmury wciąż go zaćmiewają.

Ubrana jak zwyczajny człowiek w dwudziestym pierwszym wieku. Jednak nie była tak naprawdę zwyczajna, była wyjątkowa. Tak powiedziałby śmiertelnik, lecz nie ona. Skórzane spodnie i bluzka, idealnie podkreślały jej ciało, a uroda przyciągała każdego mężczyznę. Na ramionach miała zarzuconą cienką kurtkę. Mokre włosy od deszczu, przyklejały się do jej twarzy. Nie spieszyła się, lubiła takie dni. Zdziwieni ludzie mijali ją w parasolach i płaszczach przeciw deszczowych, a nie którzy biegnąc zakrywali swoje głowy darmową gazetą, którą rozdawali w centrum miasta. Wolnym krokiem przechodziła obok nich. Nie jest jej zimno. Jej temperatura ciała i tak jest niższa niż na zewnątrz. To tylko dla pozorów i lepszego samopoczucia.

Patrząc na nią, widzi się piękną dwudziesto dwuletnią kobietę. Wprawdzie bladą, ale dla kogo ma to znaczenie, kiedy jest piękna i inteligentna. Na pierwszy rzut oka można tak ją określić, ale jeżeli byłoby się z nią przez dłuższy okres czasu, odkryło by się jeszcze coś. Czego naukowcy dotąd szukają.

Ma 522 lata, więc jakim cudem wygląda na dwadzieścia dwa lata? Odpowiedź zna ona i jej pobratymcy. Nieśmiertelność...

„Nie lubię o sobie mówić. Nawet nie wiem po co komuś mój życiorys. Dla mnie nie jest ciekawy, może dla zwykłego człowieka tak, ponieważ on w to nie wierzy i uznałby to za ciekawą bajeczkę. Jednak myliłby się, ponieważ my istniejemy. Ech...jednak przedstawię się z powodu tego, że zostałam dobrze wychowana jak na księżniczkę możnego rodu przystało. Nazywam się Sakura Haruno, urodziłam się w 1487 roku w Hiszpanii, ale od czterystu lat mieszkam tutaj. Jestem przeklęta jak nazwali mnie rodzice. Dlaczego? Zaraz się dowiecie.

Był to piękny marcowy dzień. Obchodziłam swoje dwudzieste drugie urodziny. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ostatni raz patrzę na promienie słońca. Wieczorem o równej dwudziestej zaczęli zjeżdżać się moi goście. Książęta i księżniczki. Królowie i królowe z różnych państw. Założyłam na tą okazję swoją najpiękniejszą suknie pod kolor moich zielonych oczu. Moje długie różowe włosy, służki ułożyły w eleganckim koku. Byłam piękna, zawsze mi to powtarzano. I to się nigdy nie zmieniło. To był czas, abym znalazła sobie odpowiedniego męża. Z gracją zeszłam po schodach do salonu w którym odbywał się bal na moją cześć. Byłam największą atrakcją tego wieczoru. Tańczyłam z wszystkimi książętami, którzy starali się o moją rękę. Chciałam wybrać tego jedynego, ale każdy miał jakąś wadę. Zawsze byłam wybredna. A to w ogóle nie pomagało mi w znalezieniu wybranka.

Nieunikniona zemsta stworzyciela ✔Where stories live. Discover now