Następnego dnia humory wszystkim dopisywały. Ron z Harrym się pogodzili, a chłopak nie był obiektem nienawiści, Cedrik stał się bardzo popularny,a Wiktor wzbogacił się o nowe dziewczyny chodzące za nim i wzdychające na sam jego widok oraz Hagrid poznał Swoją miłość życia. Wszystko szło w jak najlepszym porządku, gdyby nie fakt,że szkoła miała wyraźne problemy. Nikt z nauczycieli nie wpadł na racjonalne wyjaśnienie tego jak Harry dostał się do Turnieju.Na śniadaniu było wyjątkowo dużo uczniów. Ja - wyjątkowo zmieniłam Swoje miejsce spożywania posiłku. Usiadłam trochę dalej między bliźniakami. Chciałam choć trochę wpasować się w starszego towarzystwa. Obyło się bez mojego rutynowego przysiadywania się do Cedrika,ponieważ był On oblężony przez kolegów i koleżanki - a to drugie w znacznym stopniu - w towarzystwie była również Fleur. Siedząc nagle usłyszeliśmy jak wściekła Hermiona czyta Proroka Codziennego.- Patrzcie! - krzyknęła. - Znów to zrobiła,wredna jędza. - wypowiedziała z jadem. - Panna Greanger,ambitna choć prosta dziewczyna ma wyraźne skłonności do sławnych czarodziei. - zaczęła cytować tekst artykułu. - Powszechnie wiadomo,że jej ostatnią ofiarą jest nie kto inny jak Bułgarski Byczek : Wiktor Krum. - Kontynuowała. - Nie wiemy j jednak jak Harry Potter przyjął ten strasznie emocjonalny cios. - dodała wyraźnie zdenerwowana.
- Byczek. - parsknęłam śmiechem. Nagle do "Złotego Trio" podszedł młody chłopak z wielką paczką dla Rona. Była Ona od jego mamy. Rudzielec otworzył ją i z przerażeniem wyciągnął na wierzch coś pokroju szaty wyjściowej.
- Przysłała mi sukienkę! - krzyknął sparaliżowany,na co cała sala parsknęła śmiechem.
- Pasuje Ci do włosów. - zaczął Harry. - A to pewnie śliniaczek. - dodał. Chłopak widocznie zażenowany tą sytuacją, udał się do Swojej młodszej siostry,aby poinformować ją,że owa "sukienka" jest dla niej. Ginny również nie pałała zachętą,aby założyć to coś. Harmiona w końcu wyjawiła mu,że jest to szata wyjściowa. Mina chłopaka wcale nie była lepsza. W życiu tak bardzo nie uśmiałam się na śniadaniu.
...
Po południu udaliśmy się do Wielkiej Sali,aby wysłuchać tego,co ma nam do ogłoszenia Profesor McGonagall. Po dotarciu na miejsce i zebraniu wszystkich uczniów,poinformowała nas,że w tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy.Na sali powstało zamieszanie,ponieważ męska część zaczęła panikować,gdyż nie potrafią tańczyć. Damska zaś,że będzie mogła być zaproszona przez chłopców.
- W domu Godryka Gryffindora cieszy się szacunkiem świata czarodziejów od 10 wieków. - oznajmiła. - Nie pozwolę,aby w ciągu tego jednego wieczoru opinia ta, została zszargana przez bandę brykających bez sensu małpiszonów. - powiedziała poważnym tonem. Profesor McGonagall postanowiła,że zaprezentuje nam, jak mamy zatańczyć. Jej partnerem został Ronald Weasley,który i tak został pośmiewiskiem po porannym pokazie mody. Profesor wzięła chłopaka do tańca. Na jego twarzy znowu można było wyczytać zażenowanie i chęć zapadnięcia się pod ziemię. Szło mu dość... Opornie. Po chwili poprosiła,abyśmy dołączyli. Jak z procy,wystrzelił do mnie Fred.
- Tańczysz? - zapytał podając mi dłoń i się uśmiechając.
- Jasne,że tak! - odpowiedziałam zadowolona. Muszę przyznać,że jak na psotniarza i żartownisia, Fred bardzo,bardzo,ale to bardzo dobrze tańczy. Pokusiłabym się o stwierdzenie,że nawet wspaniale!
...
Póki jest jeszcze choć trochę ciepło poszłam na dwór. Wzięłam Swój notatnik i zaczęłam w nim zapisywać różne historie. Najczęściej powtarzały się te,które mogłyby najprawdopodobniej zdarzyć się jakbym nie była czarodziejem. Przez 4 lata,odkąd zaczęłam chodzić do szkół Magii zawsze podczas pisania zastanawiam się nad jedną osobą... Praktycznie zawsze od małego Swój czas spędzałam z kolegą z sąsiedztwa. Miał na imię Luke. Cały czas. Non stop. 24/7. Nieraz mamy musiały nas ściągać do domów o późnych porach. Później przyszła pora na Beauxbatons i nasz kontakt skrócił się tylko do wakacji.... Które z roku na rok spędzaliśmy coraz bardziej oddzielnie.
- Alice! - krzyknął zadowolony głos Cedrika. Przybiegł do mnie i usiadł obok mnie.
- Tak? - zapytałam.
- Słuchaj,bo... - zaczął. Wyłączył się na chwilę,a ja skapowałam się,że brunet zagląda mi w notatnik. Szybko go zamknęłam i odłożyłam. - Em... - odciął się. - Chciałabyś pójść ze mną na bal? - zapytał uśmiechając się.
- Ced... - powiedziałam skruszona. - Jest taka sytuacja,że... - zaczęłam niepewnie.
- Ktoś Cię już zaprosił? - zapytał zmartwiony. Wyraźnie to go zasmuciło.
- Tak... Ty. - zaśmiałam się.
- Grabisz Sobie. - powiedział szeroko się uśmiechając. - Czyli idziesz? - zapytał upewniając się.
- Muszę. - odpowiedziałam z wesołą miną. Chłopak przybliżył się do mnie.
- Grabisz Sobie. - powiedział,a następnie zaczął mnie łaskotać. Czasem nie chciałabym mieć łaskotek niemalże WSZĘDZIE.
...
Wieczorem odwiedził mnie Fred,aby zapytać czy pójdę z nim na bal,chociaż sam nie miał wielkiej nadziei,że się zgodzę. Niestety,musiałam odmówić. Było mi go szkoda.
CZYTASZ
Without You - Hogwart
FantasíaAlice Teylor to synonim tornada szczęścia i szaleństwa. Dziewczyna osiągające dobre wyniki w nauce, choć to nie ona jest w jej życiu priorytetem. Zwykle, gdzie czarodziejka się zjawiała, tam nastawały prawdziwy chaos. Pytanie, czy w sytuacji, w kt...