Mad Love

40 5 0
                                    

Powolnie otworzyła powieki, sprawdzając godzinę. Była wręcz nieludzko wczesna, a mimo to wstała. Poszła do kuchni zrobić kawę, oraz wzięła dodatkowo zimny prysznic na rozbudzenie. Podziałało, chociaż to wszystko było zbędne. Pracowała zdalnie w domu, nie było najmniejszej potrzeby na takie pobudki, jednakże bezsenność zbyt mocno dała się jej we znaki. Wolała zacząć codzienną rutynę, aniżeli męczyć się w łóżku, przewracając z boku na bok. Przeciągnęła się aż do strzyknięcia kości. Usiadła z kubkiem przed największym oknem apartamentu, spokojnie podziwiając budzące się do życia miasto. Lubiła to - oglądanie godzinami tych wszystkich, wypatroszonych z emocji, marzeń i najdrobniejszych ambicji, mrówek. Podobno dorosłość to coś pięknego, a jednak ona broniła się jak tylko mogła. Nienawidziła tej rutyny, samotności. Czasami rozważała nad jakimś włochatym towarzyszem, jednak wizja jego ewentualnej straty zbyt mocno ją zniechęciła. Nikt nie lubi tracić, zwłaszcza, jedynej bliskiej mu istoty. Bycie odizolowaną całkiem jej odpowiadało. Zero męczących nic nie wnoszących do życia spotkań, polegających na upijaniu się w najlepsze. Na co jej do tego ludzie? Równie dobrze sama mogła się upić, co też robiła. Zdecydowanie zbyt często, ale kto jej zabroni, albo ją od tego odwlecze? Własnie. Spokojnie przeniosła spojrzenie z przezroczystej tafli na drugi koniec pokoju. Ktoś tam stoi, uparcie się w nią wpatrując. Znowu to samo. Położyła dłonie na policzkach, przecierając twarz kilkakrotnie. To nie dzieje się naprawdę, weź głęboki wdech. Niepewnie znowu tam zerknęła, ale postać nie zniknęła. Leki przestają działać? Sparaliżowana przez strach nie mogła nawet drgnąć. Śmiech. Skąd? One się nigdy nie śmiały. To nie ma sensu. Nagle postać zaczęła się poruszać, a ona odetchnęła z ulgą. Dobrze znała tego dupka w zimowej kurtce. ''Ojej, przestraszyłem Cię?''  zapytał niewinne, chociaż oboje doskonale znali odpowiedź. Co by nie mówić, był skurwysynem jakich mało, a ona widocznie w zaawansowanym stadium masochizmu. Dlaczego ciągle go tu wpuszcza, zamiast wezwać policję? Sama nie ma pojęcia. Ich relacje wystarczyło opisać jednym słowem, idealnie ją obrazowało - Toxic. Nie było tu niewinnego, czy poszkodowanego. Obydwoje dostawali co chcieli, nikt nie obiecywał sobie miłości, wierności czy chociażby poczucia bezpieczeństwa. Całkiem ciekawy układ, za pieprzenie, kilka uniesień, informacji, kontaktów i schronień, oferował same dobroci, a przynajmniej w oczach osoby na samym dnie. Dla niej już nie było ratunku, wiedziała to zbyt dobrze. Pierwszym krokiem byłaby chęć przyjęcia pomocy, którą ona z pełną świadomością odrzucała od początku. Bała się. Za długo  w tym siedziała. Zamiast wyjść z domu i poszukać namiastki swojego szczęścia w tym ''szaroburym'' świecie, wolała wziąć tabletkę. Nawet zrobiła na nie specjalny pojemniczek z przegrodami. Jedna na sen, druga na zły dzień. Ludzie mają to do siebie, że lubią dramatyzować, więc przegródek było od cholery, a każda zapchana po brzegi. To nie wyglądało tak od początku, jednak coś jej mówiło, że tak się stanie. Dzień ich spotkania przeważył, jeszcze nietkniętą szalę goryczy. To smutna historia. Dziewczyna chciała tylko zaznać miłości, a skończyła niczym schizofrenik z najgorszymi jazdami. Po dłuższej chwili znowu przeniosła na niego wzrok. Ciekawe uczucie. Kochała go tak bardzo, że wręcz nienawidziła, a może nienawidziła na tyle, że aż pokochała? Nikt nie wie, co siedzi w jej głowie. Jedynie każdy ucieka od toksycznych opar na kilometr. Każda próba wyciągania jej  na siłę kończyła się samoistnym brudzeniu tym bagnem. Ludzie się poddali, a ona jedynie im odmachała zapijając się tanim winem w najlepsze. Uniosła kącik ust kierując się do sypialni. Zniknął tak szybko jak się pojawił. Nie zostało nic poza woreczkiem tabletek na szafce nocnej, nawet zapach, czy odgniecenie pościeli. Normalna dziewczyna pewnie w końcu zaczęłaby płakać, ale ona nie potrafiła. Na własne życzenie pokochała kogoś niezdolnego do ludzkich uczuć. Początkowo zgadzała się na wspólne noce, bo czuła jakby go miała, chociażby przez chwilę należeli do siebie nawzajem. To nie tak, że od zawsze była alkoholiczką, palaczką i narkomanką. Po prostu spróbowała kilku rzeczy o raz za dużo i wpadła. Gdy człowiek ma zbyt duży wybór i dostęp do tego co dla innych nielegalne - głupieje. Im dłużej siedziała w ich układzie tym bardziej rozumiała, że nic dla niego nie znaczy. Z każdym razem brzydziła się sobą coraz bardziej, jednocześnie twierdząc, że upada coraz niżej i ma mniej do stracenia, a przynajmniej tak się usprawiedliwiała przed sobą pragnąc więcej. Może po prostu lubiła być jego zabawką, można powiedzieć, że w jakimś stopniu do niego należała, prawda? Spokojnie sięgnęła po woreczek biorą tabletkę i pozbywając się wszelkich zmartwień. Czasami zastanawiała się czy on w ogóle istnieje naprawdę. W końcu nigdy nie pukał, zawsze pojawiał się w domu. Zawsze miał to czego potrzebowała. Co jeśli prawdziwym był tylko ten na początku, a późniejszy to efekt narkotyku? To dla niej nie miało już znaczenia, nawet jeśli to tylko popierdolony sen - niech nikt jej nie budzi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 10, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Izaya x reader (one-shot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz