Czemu znów musiałam go spotkać? Czemu Musiał pojawić się akurat kiedy wszystko miałam już ułożone? Z tymi jego perfekcyjnie ułożonymi włosami, lekkim zarostem i oczami, które potrafią prześwietlić całą twoją duszę? Tak jakby przewidział, że wszystko u mnie jest okey i stwierdził, że musi mi to popsuć. Kiedyś gdy wypowiadał moje imię rozpływałam się i było to bezpieczne, jednak teraz? To tylko jedno słowo a boli jak miliony noży wbijanych w moje niewinne serce. Jest to moją zmorą i przestrogą na kolejne lata. Największym błędem, którego nie sposób zadośćuczynić.
*Wspomnienia*
- Hej Zoe! - usłyszałam ucieszony głos chłopca
- Mike! Hej! - przytuliłam go
- Ale się opaliłaś! Jak było na wakacjach? - zapytał
- Super, nauczyłam się nurkować! I widziałam ryby! Prawdziwe! - ekscytowałam się
- Musiało być mega co? - oczy mu się świeciły
- No, bardzo. Szkoda, że nie mogłeś pojechać - zasmuciłam się
- Następnym razem pojadę! Obiecuję!
- To co idziemy? - zapytałam
- Jasne! Tylko musimy poczekać jeszcze na jedną osobę
- Na kogo? - zdziwiłam się
- Na mnie! - usłyszałam za plecami tak dobrze znany mi głos
- Hej Nate! - rozweselił się mój przyjaciel
- Cześć - zawołał wesoło drugi
- Mike mogę cie prosić na stronę? - zapytałam
- Jasne! Zaraz wrócimy stary - zwrócił się do Nata
- Co ty odwalasz? Przecież wiesz, że on jest popularsem! Nie zadajmy się z nimi! - zdenerwowałam się
- Tak wiem! Ale on jest inny! Proszę Zi daj mu szansę - zrobił maślane oczka
- Eh dobra
*Teraz*
I tak właśnie zaczęła się nasza znajomość. Oczywiście na początku byłam sceptyczna i nie dopuszczałam go do siebie, lecz z czasem pokazał mi, że można mu zaufać. Jednak teraz mogę śmiało stwierdzić, że był to największy błąd w moim życiu. Wszystko było super i cudnie. Trzymaliśmy się razem jak trzej muszkieterowie. Nawet się za nich przebraliśmy w Halloween. Puki byliśmy dziećmi wszystko było idealnie, jednak kiedy przyszedł moment dorastania nasze więzi rozsypały się jak domek z kart. Mike się od nas odciął. Został kapitanem drużyny piłki nożnej a to wiąże się z tym, że spędzał więcej czasu z popularsami niż z nami. Co prawda znajdował dla nas chwilę jednak z czasem były one coraz krótsze aż wreszcie ich zabrakło. Nate dalej poświęcał mi swój czas i zawsze był gdy go potrzebowałam. I tak z trzech muszkieterów zrobiło się dwóch. Zaczęło się psuć gdy razem z nami zaczęło rosnąć też coś innego, a mianowicie uczucie miedzy nami i nie mówię tutaj o przyjaźni. Im bardziej się w nie zagłębialiśmy ty mniej Nate uczestniczył w moim życiu. I tak z dwóch muszkieterów został tylko jeden. W bardzo krótkim czasie straciłam dwie bardzo ważne osoby. Jedna kochałam jak brata a druga była tylko moim marzeniem. Aż pewnego dnia...
*Wspomnienia*
Był spokojny, piątkowy poranek, postanowiłam, że nie pójdę dzisiaj do szkoły. Przez wszystko co się ostatnio dzieje nie jestem na siłach siedzieć i słuchać wykładów pani Manson o tym, jacy to jesteśmy niewychowani i niedojrzali. Leżałam sobie właśnie w łóżku i oglądałam " Plotkarę" gdy naglę usłyszałam pukanie do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z łóżka przygotowując się na atak na osobę, która zakłóciła mój spokój, jednak tego kogo zastałam za drzwiami nigdy bym się nie spodziewała.
- Nate? Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona
- Nie było cię w szkole. Martwiłem się - wyjaśnił
- Od kiedy to się o mnie tak martwisz? - zapytałam rozbawiona
- Przecież zawsze się martwiłem - zapewnił
- No jakoś tego nie zauważyłam
- Nie przyszedłem tutaj żeby się kłócić
- W takim razie po co tu jesteś? - zapytałam
- Słuchaj, wiem że ostatnio nasze relacje nie wyglądały zbyt dobrze. Zawaliłem i jestem tego w pełni świadom ale...
- Ale co?- przerwałam mu
- Ale chcę to naprawić! - podniósł głos
- Hmm, ciekawe jak? - zapytałam
- Po prostu zaufaj mi - poprosił
- Czy ty siebie słyszysz?
- Wiem jak to brzmi ale do cholery kocham cię i nie zamierzam kolejny raz sobie odpuścić. Mam dość udawania, że jest inaczej
- Chociaż byś nie kłamał- nie wierzyłam
- Przecież tego nie robię! - zdenerwował się
- Jaką mam tego gwarancję - zapytałam
- Udowodnię ci to - odpowiedział pewny siebie
- W jaki sposób? - zapytałam
- Po prostu pozwól mi pokazać wszystkim, że należysz do mnie...
*Teraz*
I pokazał. Sprawił, że sama zapragnęłam być tylko jego i tak też się stało. W dzień jego urodzin oddałam mu ostatnią cząsteczkę, która była moją własnością i modliłam się o to by to był dobry wybór, jednak już następnego dnia przekonałam się o tym, że to był błąd. Następnego dnia już nie byłam jego, a on nie był mój. Należał teraz do Courtney, mojego odwiecznego wroga. Poczułam się jak dziwka, a on nawet nie raczył mi tego wyjaśnić. Patrzenie na nich codziennie przytulających się, całujących, śmiejących. Przecież to kiedyś byliśmy my. To wszystko rozdzierało mnie na kawałki. Wszyscy ze mnie szydzili tylko dlatego bo oddałam się komuś kogo kochałam, komu ufałam. Nie potrafiłam tak dalej żyć. Moi rodzice widząc w jakim jestem stanie, postanowili wysłać mnie do ciotki abym tam skończyła szkołę. Mówili wszystkim, że tam miałam lepsze perspektywy. Mogłam więcej osiągnąć. Jednak tylko nieliczni znali prawdę. Tylko nieliczny wiedzieli, że osoba którą pokochałam po raz pierwszy złamała mnie na tyle abym straciła zaufanie do wszystkich innych osób. Abym odcięła się od realnego świata i zaczęła żyć swoim wyimaginowanym. Żeby tylko mniej bolało. Jednak i tak nie ważne jak mocno mogłam się starać, najgorszą rzeczą było to, że od środka rozdzierała mnie świadomość, że wciąż go kocham...