19. Zabijanie jest jak pasja

1.2K 65 5
                                    

Peter POV
~~~~~~~~

Znacie uczucie pustki i bezsilności? Ja doskonale je czułem stojąc u progu obozu. Chyba nie byłem jeszcze gotowy by tam wejść. Wendy spojrzała na mnie ze współczuciem, którego teraz najmniej potrzebowałem.
- Nie musimy tam wchodzić. - szepnęła, a Dzwoneczek przytaknęła jej głową. Przewróciłem oczami i weszłem do środka. Czaszki, ciała, mnóstwo krwi, miecze wbite w ciała, śmierdzący zapach. Nie zatrzymałem się. Analizowałem wszystko patrząc na każde ciało jakie miałem po drodze. Czy ja stchórzyłem? Czy ja poczułem strach? Bzdura. Poczułem chęć zamordowania tego pieprzonego Czarnobrodego. Gdyby teraz ktoś mi dał pistolet strzeliłbym mu dwa razy w łeb. Za pierwszym razem dla zabawy, a za drugim by upewnić się, że zdechnie. Zniszczył wszystko co mi pozostało. Zaczęło się w dzieciństwie, kiedy odebrał mi Bellam'yego. Jednak wątpiłem, że miecze zabiły chłopców. Przykucnąłem przy ciele Larre'go i wyciągnąłem miecz z jego ciała. Żadnego śladu krwi, zadrapania. Nie mogli umrzeć z powodu mieczów, ktoś musiał doskonale radzić sobie z czarną magią, a była tylko jedna taka osoba. Katherine. Jednak najbardziej fascynowało mnie to, że nie widziałem tu ciała Felixa. Wstałem i rozejrzałem się wokół obozu.
- Wszystko w porządku? - złapała mnie za ramię Darling. Posłałem jej lekceważące spojrzenie. Czułem się jak młody Bóg. W przenośni. Jak można się czuć gdy straciło się wszystko co się miało? Nie wiem dokońca co czułem, z pewnością nie były to pozytywne emocje. Wiedziałem, że Darling i Dzwoneczek się martwią, ale po co? Czego można się spodziewać po mnie? Jak odbiore śmierć chłopców? Potrzebowałem spokoju. Ominąłem je i podeszłem do wejścia do obozu. Rzuciłem w nie mieczem. Błona tam nadal była. W takim razie jakim cudem piraci dostali się do środka? Darling mówiła, że zaklęcia są w pełni działające. Złapałem się za brodę. Czegoś nie rozumiałem. Coś przeoczyłem. Darling była dość dobrą i potężną czarownicą, więc czemu zaklęcia nie zadziałały? Jeszcze przed swoją "śmiercią" coś było z nią nie tak. Czymś się zatruła. Zaczęła zabijać bez krztu litości. W swojej naturalnej postaci nie jest w stanie skrzywdzić nawet muchy. Więc pytanie co się z nią wtedy stało? Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi.
- Darling? - odwróciłem się do niej twarzą - przed swoją śmiercią coś się z tobą stało. Nie byłaś normalnej postaci. Jednak skoro jesteś czarownicą, to nie możesz być innym stworzeniem magicznym. Tak nakazuje prawo.
- Chyba się wtedy czymś zatrułam. Ostatnimi dniami nic nie jadłam. Chwila....przed swoim wyjazdem Persefona dała mi jakiś fioletowy napój, kazała go wypić.
- Czemu go wypiłaś?
- Mówiła, że mam to wypić w ramach przeprosin.
Skinąłem głową. Fioletowy napój. Musiał być z fioletowych kwiatów.
- Jak smakował?
- Um....ja...ja nie jestem pewna. To było coś w stylu lawendy i werbeny. Musiałem dowiedzieć się co to była za trucizna i jakie miała działania. Potrzebowałem jakiejś czarownicy. Znałem jedną. Meis. Zacząłem iść w stronę lasu, ale powstrzymała mnie czyjaś ręka.
- Wolnego Peter. Wybierasz się gdzieś? - syknął Dzwoneczek
- Właściwie to tak, ale jakaś ręka śmierdząca podstępem i zdradą mi to uniemożliwia. Czujesz w powietrzu ten zapach hipokryctwa? - uśmiechnąłem się chytrze
- Zostawiasz mnie ze swoją podopieczną. Co jeśli całkiem przypadkiem ją zabije?
- Wtedy całkiem przypadkiem ja zabiore ci moce.

- Moce nie są moją największą zaletą.
- Ale Darling jest moją ogromną zaletą. Jeśli spadnie jej chociaż włos z głowy to tego pożałujesz Dzwoneczku. - uśmiechnąłem się i zacząłem iść w stronę lasu. Miałem dużo do przemyślenia. Gdzie jest teraz Felix? Nie było jego ciała w obozie więc jest kilka opcji. Zabrali jego ciało lub zabrali żywego Felixa na ich statek. Ktoś z tych szczurów lądowych musiał widzieć, że wychodze z obozu i powiadomił Czarnobrodego. Ten gdy się o tym dowiedział zabrał zakładnika w postaci Felixa, wiedział, że mi na nim zależy i zrobię wszystko by go odzyskać, ale tu się mylą. Doskonale wiem na czym im zależy. Nie oddam im Darling. Nie znam powodu przywiązania się do tej ludzkiej istoty, ale nikomu jej nie oddam. Jest tylko moja i nikt, a w szczególności jakieś szczury nie będą jej dotykać. W zasadzie byłem już na miejscu. Dom Meis. Zapukałem mocno w drzwi i odrazu się otworzyły.
- Peter! - brunetka przywarła do mnie - nie mów, że znów chcesz ze mną pić za złamane serce.
Przewróciłem oczami na same wspomnienie siebie tańczącego na stoliku. Przepuściła mnie w drzwiach.
- Właściwie to sytuacja jest poważniejsza.
- Zaraz wracam, zrobie nam owocową herbatę.
Skinąłem głową. Nie chciałem przekazywać jej złych wieści już na samym progu drzwi. Usłyszałem krzątanine w kuchni i po chwili Meis wróciła.
- Czarnobrody wrócił. - usłyszałem tylko dźwięk zbijanych kubków
- Czyli z herbaty nici? - uniosłem brew
- Przecież go zabiłeś!
- Okazuje się, że nie. Zaatakował wczoraj mój obóz i zabił Darling.
- Twoją nową dziewczynę?
Przewróciłem oczami
- Ona jest....po prostu musiałem ją uratować. Przed jej śmiercią przeszła tak zwaną transformację w mutanta. Wiesz, dużo o tym myślałem i doszłem do wniosku, że ona jest czarownicą więc nie mogła się zmienić od tak.
- Chyba, że jest hybrydą.
- Mówiła mi, że Persefona dała jej jakiś fioletowy napój. To mogła być trucizna.
- Nigdy nie ufałam tej idiotce.
- Pomyślałem...pomyślałem, że mogłabyś dowiedzieć się co to za trucizna.
- Czemu ci tak na tym zależy?
- Bo Persefona nie mogła go od tak zdobyć. Nie uprawia czarnej magii. Gdy Czarnobrody zjawił się w obozie błona przestała działać. Piraci nie zabijali mieczami tylko zaklęciami. Ktoś tam jeszcze musiał być z Czarnobrodym. Myśle, że to...
- Katherine. - przerwała mi Meis - myślisz, że oni wszyscy ze sobą współpracowali?
- Przyszłem tutaj by się tego dowiedzieć.
- W porządku. - powiedziała Meis i wyszła z pokoju po czym wróciła z całą torbą jakiś fiolek z dziwnymi substancjami.
- Zacznijmy od tego, że musisz mi powiedzieć wszystkiego co wiesz o truciźmie. Wendy mówiła ci coś o tym?
- Mówiła, że trucizna była fioletowa i smakowała jak lawenda i werbena.
- Kiedy jej ją podano?
- Przed wyjazdem Persefony.
- Czyli?
- Cztery dni temu.
Meis złapała się za włosy
- To musiała być naprawdę dobra trucizna. Potężna. Nieliczni umieją coś takiego stworzyć. Działała przez 4 dni by w pełni zająć organizm i przejawiła się akurat wtedy, gdy piraci wtagnęli do waszego obozu.
- Nie wiem czy to może być wskazówką, ale Darling zabijała i krzywdziła, z jej oczów lała się krew, a jej oczy były czarne.
- Czy ktoś ją przed tą przemianą wkurzył?
- Kłóciliśmy się...
- Niesamowite! - posłałem jej pytające spojrzenie
- To, że się kłóciliśmy?
- Nie głupku. Trucizna zadziałała pod wpływem jej emocji. Ktoś musiał wiedzieć, że tego dnia się pokłóciliście. Chyba, że.....jej mózg przyjął do informacji, że musi się z tobą pokłócić. Trucizna nie tylko przejęła organizm ale także podświadomość. Nigdy nie słyszałam o czymś takim. To skład jakiego nie znam. Nie mogę ci pomóc...ale mogę postarać się stworzyć recepturę tej substancji. Wendy mówiła, że substancja była fioletowa i pachniała werbeną, więc głównym składnikiem była werbena, kolejnym była lawenda. Trucizna działała przez kilka dni co oznacza cyjanek, a to, że wzbudziła się przez emocje może oznaczać różę.
Dam ci znać za kilka dni jeśli stworzę w pełni tą trucizne. - uśmiechnęła się do mnie
- Dziękuje. - podeszłem do niej i ją przytuliłem
- W porządku. Uważaj Peter. Masz potężnego przeciwnika. Potraktuj go jak gra w szachy. On jest królówką. Musisz dowiedzieć się jaki jest jego następny ruch. Trafia w twoje najsłabsze punkty. Masz jeszcze jakieś?
- Właściwie to....Darling!

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz