- Ósemka... - powiedziałam pod nosem - Zostaniesz tutaj?
- O nie, nie, nie - zaprotestował mężczyzna.
- Kornel... - przewróciłam oczami.
- Nie zgadzam się.
- Ale...
- Pójdę tam z tobą czy ci się to podoba czy nie.
- Ohhh, no dobra - westchnęłam - Ale pamiętaj, że jesteś tylko i wyłącznie moim współpracownikiem. Jasne?
- Łucja...
- Cieszę się, że się rozumiemy.
Oboje weszliśmy na klatkę schodową i po pokonaniu kilku rządków schodów - co w moim przypadku do najłatwiejszych rzeczy nie należało - w końcu stanęliśmy przed drzwiami z cyfrą szesnaście.
- Cześć - otworzyła nam jak zawsze elegancko ubrana kobieta. Jednak jej oczy były podkrążone i zaczerwienione chyba od płaczu, zresztą nie wszystkie łzy zdążyły zaschnąć na jej bladej twarzy - Wejdźcie.
- Młodszy aspirant, Kornel Zieliński - przedstawił się i wyciągnął dłoń w kierunku Lewickiej, która momentalnie odwzajemniła jego uścisk.
- Marzena Lewicka - odpowiedziała - Dziękuję, że tak szybko przyjechaliście...
- Nie dziękuj, tylko opowiadaj co się stało - położyłam dłoń na jej ramieniu, jednocześnie posyłając jej blady uśmiech.
- Mówiłam ci... - zaczęła łamiącym głosem - O ósmej wyjechałam do pracy, miałam jechać na weekend do Krakowa. A Marcelek został z moją mamą, zawsze zostawał...
- Marzena, spokojnie...
- Ale ja nie potrafię - pokręciła głową, po czym wzięła głęboki oddech - Zadzwoniła do mnie cała zapłakana i powiedziała, że straciła go z oczu dosłownie na momencik i Marcel zniknął...
- Dzień dobry państwu - usłyszałam za sobą i kiedy wyjrzałam przez ramię, spostrzegłam przygnębioną starszą kobietę, która raz po raz ocierała chusteczką okolice swoich oczu - Zofia Lewicka.
- Dzień dobry. Łucja Wilk, Kornel Zieliński, policja.
- To wszystko moja wina - wyszlochała - To na pewno sprawka mojego zięcia!
- Skąd te podejrzenia? - chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że właśnie ta wersja była najbardziej prawdopodobna, starałam się być taka profesjonalna, jaka tylko potrafiłam być.
- Co, państwo życia nie znają? - wzruszyła ramionami - Moja córka złożyła papiery rozwodowe do sądu.
- Widziała pani może kogoś podejrzanego kręcącego się po okolicy?
- Nie, no przecież mówię! To musiał być Maciek!
- Spokojnie - mimo wszystko starałam się zachować zimną krew.
- Co spokojnie, co spokojnie! Pani nie wie do czego zdolny jest ten człowiek.
- Wiem.
- Co? - zdziwiła się staruszka.
- Mamo, nie drąż - wtrąciła rudowłosa - Naprawdę, innym razem. Teraz to skupmy się na znalezieniu Marcela!
- Mundurowi spiszą pani zeznania - poinformowałam, tym samym zaciągając Lewicką do kuchni - Słuchaj, Marzena. Znajdź jakieś aktualne zdjęcie Marcela, wyślę je na komendę. Przerobią je na cyfrową wersję i zawiadomią media, hm?
- Noszę zdjęcie Marcelka w portfelu - wyciągnęła małą fotografię z jednej z przegródek czerwonego portfela, wkładając ją do mojej dłoni - To jest właśnie mój synek...
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanfictionPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...