9. Molly Weasley, mistrzyni swatania.

161 15 3
                                    


Molly Weasley bawiła się wyśmienicie. Jej bankiet jeszcze dobrze się nie rozpoczął, a już przysporzył tyle dobrego. Wreszcie miała przy sobie całą rodzinę. Tęskniła za swoimi wnukami. Obserwowanie ich sprawiało jej niezmierną przyjemność. Było fascynujące. Pani Weasley była w końcu tylko starszą panią, a życie takiej staruszki nie było pełne przygód i dramatów. A ci młodzi mieli tego aż za dużo. Tyle sekretów, emocji i tych skomplikowanych relacji. Cudownie było to oglądać. Gdyby Molly dała się przekonać swojemu mężowi do telewizora, pewnie porównałaby to do śledzenia fabuły serialu pełnego zwrotów akcji. Oczywiście, bankiet był okazją do spędzenia czasu z bliskimi, jak należało w wigilię, ale również jakaż była to rozrywka! Na przykład teraz, gdy nikt nie zwracał uwagi na poczciwą babcię siedzącą na krześle. Nie przejmowali się tym, że śledziła ich swoimi oczyma. Molly widziała więc, jak Albuś wymiguje się z ustawiania ostatnich krzeseł i ucieka w stronę kuchni. Ale nie miała co się mu dziwić. W końcu zostało tam mnóstwo wypieków, które nie były przez nikogo pilnowane. Krzesłami nadal jednak zajmowała się reszta. Wśród wynajętych kelnerów było też paru pomocnych członków rodziny, jak Jamesik, na przykład. Babcia martwiła się o niego. Widziała, że ostatnio coś go męczyło, ale jeszcze nie udało jej się tego rozgryźć. Nieprzyjemne myśli w głowie staruszki przerwały te pełne samozadowolenia, gdy zwróciła uwagę na dekoracje naokoło. Jak co roku do Nory „przyklejony" został czerwony namiot, który, dzięki zaklęciom, pełnił rolę zwyczajnego, aczkolwiek ogromnego, pomieszczenia. Był tam ogromny stół oraz miejsce wyznaczone do tańczenia. Z sufitu zwisały girlandy i świece. W środku było ciepło, w przeciwieństwie do panującego na zewnątrz chłodu i padającego tam śniegu. Wszędzie unosił się zapach cynamonu i goździków. Nie tylko ona podziwiała rozwieszone ozdoby. Niedaleko jej krzesła jakiś chłopak pokazywał pomieszczenie pewnej bardzo ładnej dziewczynie. Molly wiedziała, że powinna znać imiona ich obojga, ale nie miała aż tak dobrej pamięci! Ten chłopiec na pewno przyjaźnił się z Jamesikiem. Ross, tak chyba się nazywał. A może Rayan? Coś takiego. A ta dziewczyna, zdaje się, że staruszka widziała ją na zdjęciach ze szkoły, z Rosie. Jednak nie miała pojęcia jak tamtej było na imię. Babcia Weasley wiedziała tylko, że pomiędzy ładną kruszynką a Rayanem coś było. Byli niezwykle uroczy i patrzyli na siebie w taki specjalny sposób. Ach... młoda miłość.

Ostateczne przygotowania dobiegały końca. Roxanne ustawiała ostatnie naczynie na stole. Wszystko było prawie gotowe na przyjęcie gości. Molly westchnęła zadowolona. I w tedy zobaczyła Rosie, która z pomocą tego przystojnego Scorpiusa przywieszała girlandę w jeszcze jednym miejscu. Rozmawiali i śmiali się z czegoś. Babcia Weasley nie widziała z tej perspektywy twarzy Scorpiusa, ale była pewna, że ta dwójka świetnie się bawiła. I to tylko dlatego, że byli w swoim towarzystwie. Zdaniem Molly wyglądali przepięknie. Ależ zachciało się jej chichotać, gdy do pary podeszła najpierw Hermiona, by zapytać o coś córkę, a następnie sam Draco Malfoy, który dopiero przybył. Ach tak, on też był zaproszony. Jakimś cudem, po wszystkim, co wydarzyło się w przeszłości, został przyjacielem rodziny. Stał się porządnym człowiekiem. Dlatego też i Weasley'owie, i Potterowie wybaczyli mu. No... może oprócz Rona. Ale to inna bajka. Wyglądało na to, że zarówno Rosie jak i młody Malfoy spięli się na widok rodzica tego drugiego. A dla Molly Weasley nie było nic zabawniejszego. Wszyscy goście jeszcze nie przybili, a już było tak interesująco!

...

Gollum.

Jego właśnie przypominał Albus Potter, gdy przygarbiony pochylał się na stołem. Był odwrócony tyłem do kuchennych drzwi. Dlatego gdyby ktoś nagle wkroczył do pomieszczenia, Al zapewne byłby zaskoczony. Ale chwilowo był zbyt zajęty wypychaniem sobie ust szarlotką babci Molly, by się nad tym zastanawiać. Oto właśnie była słabość syna słynnego Harry'ego Pottera. Wypieki jego babci. Nie było takiej osoby, której Albus by się do tego przyznał. Dlatego o jego mrocznym sekrecie wiedziały tylko sama twórczyni przysmaków oraz Rose, która dowiedziała się przypadkiem. Teraz jednak miały dowiedzieć się jeszcze dwie osoby, które w moment przekroczyły próg kuchni. Albus nie zdążył schować ani siebie, ani prawie pustego talerza, pokrytego cukrem pudrem. W zamian odwrócił się tylko do drzwi z szarlotką w ręku i z przerażonym wyrazem twarzy. Kate i Samantha stanęły jak wryte. Ich przyjaciel, ponury Al, wyglądał jak przyłapany na gorącym uczynku ciasteczkowy potwór. Natychmiast obie wybuchnęły śmiechem. Albus wiedział, że śmiały się z tego, jak wyglądał. Jednak nie mógł się na tym szczególnie skupić. Całą jego uwagę zabrała Samantha. Al spojrzał w dół na kawałek ciasta w swoich dłoniach. To nie możliwe, żeby babcia dodała do tego amortencji, prawda? Albo czegoś innego? A skoro nie, to czemu nagle Sam wydawała się wyglądać jeszcze ładniej niż zwykle? Potter nie byłby w stanie tego opisać słowami, ale gdyby ktoś dałby mu tę możliwość, pewnie powiedziałby, że czerwień sukienki dziewczyny podkreślała jej rumiane policzki i bardzo ładnie komponowała się z jej włosami. Jednak to nie wszystko. Oświetlenie również zdawało się być wyjątkowo korzystne. Dzięki niemu kolory wydawały się głębsze i szlachetniejsze. Albus nie potrafiłby jednak skleić teraz tak składnych myśli. Dlatego w jego umyśle obiło się tylko zwięzłe: woah.

Smocze PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz