"Ratunku! Pomocy!"
Pośród nieprzeniknionej ciemności lasu, wszechobecnych drzew, różnego rodzaju ptactwa i innych leśnych i tych mniej dzikich zwierząt, ciszę przerywało wołanie o pomoc. Następnie dało się usłyszeć kroki, a kolejno zobaczyć osobę proszącą o pomoc. Była to młoda dziewczyna z długimi czarnymi włosami, białej koszuli nocnej ubrudzonej w krwi oraz wszelkiego rodzaju błocie. Była ona śmiertelnie przerażona. Twarz jej spowita była łzami, zmęczeniem, oraz brudem. Uciekała wgłąb lasu, ale przed kim? A może ... przed czym? Nagle dziewczyna przewróciła się o wystający konar drzewa. Boleśnie wylądowała w leśnym runie. Nie miała już siły wstać, Leżała tak przez moment, jakby godząc się z tym, że ..ten kto ją ściga, po prostu ją tu dopadnie. Minęła chwila, dwie, trzy ... minuta ... nic. Obolała podnosiła się pomału, spoglądając uważnie na otaczające ją drzewa. Nikogo nie było. Nastolatka usiadła na pniu drzewa. Zapadła głucha cisza, która jednak w żaden sposób nie potrafiła chociaż w najmniejszy sposób złagodzić nerwów, płaczu i ogólnej histerii dziewczyny. Przeczuwała, że ... on, po nią wróci. Nagle za sobą usłyszała jakiś szelest. Natychmiast odwróciła się w tamtym kierunku, i usilnie wpatrując się w ciemność próbowała zobaczyć to, co wydało ten dźwięk. Nic nie znalazła. Odwróciła głowę i ... Parę minut potem, las jak i całą okolicę ogarnęła grobowa cisza.
W jednym z mieszkań w bloku przy ulicy Kotucza, gwar miasta nie milkł ani na chwilę. Umiejscowienie w ścisłym centrum dawało o sobie znać, szczególnie wieczorami, a jeszcze bardziej wtedy, kiedy mieszkający po całym dniu pracy, chciałby usiąść ze szklanką Whisky przy dobrej muzyce z dobrą książką w ręku. Ten wieczór, a w zasadzie ta noc, miała jednak być daleka od ideału.
Dopiero co wróciwszy do domu, czterdziesto trzy letniego oficera wydziału kryminalnego Macieja Bialicha przywitała wrzawa dwójki jego dzieci - dziesięcio letniego synka Michała, i ośmio letniej córeczki Adrianny.
"Tata tataaa!" - radośnie krzyczały.
"Cześć skarbeńki" - odpowiedział, po czym schylając się przytulił obie pociechy. Po krótkiej chwili wypuścił je z objęcia, i ściągając buty, skierował swoje kroki do kuchni. W pomieszczeniu czekała jego żona - Celina - drobna blondynka o zielonych oczach. W porównaniu z posturą męża, wyglądała przy nim trochę śmiesznie. Podczas obiadu, opowiadał on żonie o dzisiejszej nudnej papierkowej robocie, uwieńczonej ponad godzinną rozmową z komendantem na temat sprawy, którą zamknął parę lat temu. Sprawę, która na długo utkwiła w jego pamięci, i wracała do niego w koszmarach sennych. Po zjedzeniu obiadu poszedł do salonu. Siadając na kanapie spojrzał na ekran swojego telefonu. Była 20:41. Włączył on telewizor, i zaczął oglądać kanał informacyjny. Siedząc, rozmyślał o przeszłości, a szczególnie o przypadku sprzed kilku lat. To wszystko ... jakby wróciło. Każdy szczegół, każda sekunda koszmaru, który rozegrał się na jego oczach. Nawet nie zauważył, że rozmyślając tak, osuwała mu się głowa, a po chwili jego ciało znalazło się w pozycji leżącej na kanapie. Ze snu wyrwała go żona, która trzymała w ręku jego służbowy telefon komórkowy. Na ekranie widniało nazwisko porucznika Zawady, jego zastępcy, pełniącego nocny dyżur. Kątem oka spojrzał na godzinę. Było czterdzieści minut po północy.
"Haalo?" - powiedział zaspanym głosem.
"Cześć. Przepraszam że Cię budzę, ale..."
"Ale kochasz to robić, prawda?" - burknął ponuro.
"Może trochę, ale ja ze sprawą" - powiedział lekko drżącym tonem rozmówca.
"Co się dzieje?"
"Słuchaj, możesz przyjechać teraz do Jemiołek? Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć."
"Do rzeczy" - powiedział nieco ponurym tonem Maciej.
"Mamy tutaj potrójne zabójstwo, a właściwie .. rzeźnię" - powiedział cicho Zawada.
"Dobra, będę za pół godziny.". Rozłączył się, i patrząc na żonę powiedział jedynie "Muszę jechać. Nie wiem kiedy wrócę". Dwie minuty później już biegł do swojego samochodu, stojącego na pobliskim parkingu. Pokonując kolejne kilometry drogi, słuchał w radiu z rozkoszą "The Final Countdown", a następnie "Tacy sami". Słowa jego współpracownika wzbudziły w nim wiele wątpliwości. Zawada znany był z tego, że bardzo często hiperbolizuje swoje wypowiedzi, jednak nie brzmiał on teraz tak jak zawsze. Jego głos nabrał barwy ... bardzo szczerego i przejętego człowieka. Było to do niego zupełnie niepodobne ... Gdy dojechał we wskazane miejsce, okolica roiła się od niebieskich świateł, funkcjonariuszy, oraz przypadkowych osób bądź ludzi z sąsiedztwa. Wychodząc z samochodu, Maciej dostrzegł porucznika, który akurat wychodził z budynku. Po chwili podszedł do niego, i witając się z nim, spojrzał na zegarek. Była .. 1:27.
"Tylko .. przygotuj się" - szepnął Zawada do Bialicha. Oficer nic nie odpowiedział, i dochodząc do drzwi, spostrzegł, że były one wyrwane z zawiasów, i leżały jakieś pięć metrów dalej. Co dziwne, to były bardzo masywne drzwi, i żeby wyrwać takie z zawiasów, trzeba było użyć potężnej, prawie nieludzkiej siły. W domu czuć było spalenizną, siarką, oraz świeczkami zapachowymi. Idąc na górę, czuł uczucie, którego dawno nie odczuł. Coś, co przez lata starał się wyrzucić ze swojej świadomości. Był to... strach. Gdy był w połowie drogi, spojrzał na zegar. Wskazywał on godzinę 1:27. Zdziwiony Maciek sięgnął po telefon. Pokazywał on 1:32. "Pewnie bez nakręcenia" - pomyślał i poszedł dalej. Docierając na piętro, zobaczył potężny ślad krwi na ścianie. Wyglądał tak, jakby ktoś po prostu rozlał wiadro czerwonej farby na ścianę i tak zostawił. Jednak to nic z tym, co zobaczył otwierając drzwi do jednego z pomieszczeń. Gdy wszedł, momentalnie poczuł, że robi mu się nie dobrze. "Kurwa mać!" - krzyknął, i biegnąc na drugą stronę domu, otworzył okno, i zwrócił zawartość żołądka. Po dobrych paru minutach, powoli powrócił do tamtego pomieszczenia. Kątem oka dostrzegł mały elektroniczny zegarek, który ... pokazywał godzinę 1:27. Wiedział już, ze szybko do domu nie wróci.
YOU ARE READING
Za ścianą
Mystery / ThrillerZ pozoru najprostsze rzeczy, mogą sprawiać najwięcej problemów ... Nie jeden raz przekona się o tym główny bohater, próbując rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia mieszkanki pewnego domu ...