Rozdział 1

8.8K 363 58
                                    

Poruszałem się powolnym krokiem po wiosce. Był wieczór. Na twarzy miałem idiotyczny uśmiech pewnego siebie chłopaka... że też oni wszyscy się na niego nabierali. Z każdej strony widziałem skierowane w moim kierunku nienawistne spojrzenia miaszkańców. Skręciłem do bocznych uliczek by spokojnie dojść do domu. „Co mógł zrobić ten pięciolatek, że był aż tak nienawidzony?" można spytać. Otóż nic. Ludzie mylili mnie z tym co było we mnie zapieczętowane. Z moim jedynym sprzymierzeńcem, nazywanym Dziewięcioogoniastym demonem.
Wiedziałem o Lisie. Wiedziałem, że był wewnątrz mnie zapięczętowany oraz to, że nie był moim wrogiem. Jest na tyle blisko mnie, że wyczułbym jego złe intencje. Jednak jeszcze nie miałem okazji spotkać Kyubiego. Pieczęć uniemożliwiała mi to. „A skąd to wiedziałem?" spytałaby większość osób.

Pamiętałem wszystko. Każdy szczegół od urodzenia do teraz, przez całe moje krótkie, pięcioletnie życie. Nikomu nie powiedziałem, że pamiętam. Nie chcę kłopotów. Wystarczy, że w okolicy mnie kręciło się kilku podejrzanych ludzi. Mieli maski jak ANBU staruszka, lecz nimi nie byli. Wydawali się być... kompletnie pozbawieni uczuć. Widziałem kilkoro członków specjalnego oddziału Hokage, ponieważ często pilnowali Sandaime w gabinecie, do którego trafiałem nie rzadko. Ich aury były inne od tych. Jednak słyszałem o pewnym odłamie. ANBU Korzenia. Byli oddzielnym oddziałem działającym na zlecenie Danzo Shimury. Jednego z radnych doradzających Hokage.

Znajdowałem dosyć sporo wspominek o nich w książkach. Przewijali się mi czasem przed oczami podczas czytania w bibliotece. Dużo czytałem, na początku tylko z nudów, ponieważ nie było zbyt wielu innych rzeczy, którymi mogłbym się zająć. Bibliotekarka miała dużą wadę wzroku, więc mogłem bez problemu dostać się do biblioteki. Nie przebywało tam dużo osób, a było tam wręcz pusto. Od roku już tam chodzę. Na początku miałem problemy z przeczytaniem niektórych wyrazów, ale sobie z tym szybko poradziłem. Udało mi się też zdobyć podstawowe informacje o życiu shinobi. Jednak wolałem się skupić na faktach o Konosze. Jak powstała, kto ją stworzył oraz inne tego typu rzeczy.

Dowiedziałem się również, że Danzo aspirował do zostania Hokage, lecz przegrał z Sarutobim. Widziałem go kilkakrotnie, kiedy lądowałem w biurze Hokage. Jego aura była dziwna. Przechodziły mnie dreszcze w momentach, w których na mnie spoglądał. Przed wyjściem zawsze na mnie patrzył. W jego spojrzeniu było dziwne zadowolenie, wyższość, nienawiść i chęć władzy. Być może chciał mnie wykorzystać do obalenia dziadka? Patrząc na typ osoby, którą jest nie zdziwiłbym się. Mówią o nim, że jest okrutny i władczy. Krążą również plotki o torturowaniu przez niego jego podwładnych by wymazać ich wszelkie uczucia i wymusić stuprocentową lojalność. Pasowałoby to do opisu podążających za mną ludzi.

Lecz jeśli nie spełnię oczekiwań Danzo? Co jeśli będę kompletnym idiotą, którego i tak już w części udaję? Uparty idiota niemogący wykonać Bunshin'a, ledwo radzący sobie z Henge i Kawarimi, przemykając z klasy do klasy na najniższych możliwych ocenach. Takiego kogoś nie wezmą nawet na "tresurę" do Korzenia. Wystarczy zagrać. Tak jak w grę. To nie jest trudne, tym bardziej jak się do tego nawyknie.
-Racja młody. - usłyszałem w mojej głowie.
-Nani? - powiedziałem, a po chwili poczułem coś twardego uderzająe mnie w głowę

|Time Skip|
-NANI?! - krzyknąłem siadając na czymś miękkim. Rozejrzałem się i zauważyłem, że znajduję się w swoim pokoju.
-Nani? - zapytałem ponownie w myślach.
-Nie drzyj się tak dzieciaku. - odezwał się głos w mojej głowie.
-Kim jesteś? - domyślałem się kto to był, lecz wolałem się nie wygłupić. W końcu kiepsko by wyszło, gdybym powiedział na kogoś „Kyubi".
-Dobrze wiesz kim jestem, choć jestem pewien, że lepiej ci to wyjaśnię. Poza tym mów do mnie w myślach. Nie martw się. Usłyszę cię. Teraz wejdź do swojego umysłu i mnie znajdź. Mamy sporo do obgadania szczeniaku.


Egzystencja ~ Naruto FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz