Aaron
Piwne oczy, ciemne włosy i cholernie seksowny tyłek. Obraz brunetki prześladuje mnie od tygodnia. Siedzę w biurze i zamiast rozmyślać nad obecnym przedsięwzięciem, obracam w palcach długopis, gapiąc się w okno, które rozciąga się na panoramę miasta. Myślę o niej. O kobiecie, która zahipnotyzowała mnie swoim spojrzeniem.
Prycham pod nosem. Do tej pory, żadna dama nie oczarowała mnie niczym innym, jak tylko ciałem. To absurd. Widziałem ją tylko raz i chcę zobaczyć znowu.
Śmieję się do siebie i zganiam w myślach, że to nie czas na fantazje. Nie bez powodu od lat unikam dokładnie takich sytuacji, mających mnie rozkojarzyć. Rekin biznesu nie bawi się w związki. Nie może.
Spoglądam na zegar wiszący na ścianie, po mojej prawej stronie. W zeszłym tygodniu o tej godzinie zmierzałem do siłowni, gdzie później dostałem telefon od Kate.
– Kurwa! – krzyczę głośno i przeczesuję dłonią włosy, mając ochotę pociągnąć za nie z całej siły.
Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie mogę zrozumieć, jak przez samo spojrzenie kobieta mogła przeniknąć do mojego umysłu, wypełniając sobą każdą z myśli. Muszę coś zrobić, żeby przestać w kółko widzieć przed oczami jej usta, oczy i tyłek. Powtarzam sobie, że jest to bezcelowe, ponieważ nie spotkam jej ponownie. Zadręczam się, bez wątpienia, ale taki już jestem, zakazany owoc smakuje mi najlepiej, a ona właśnie czymś takim jest. Zakazanym owocem.
Przymykam powieki i kręcę głową na boki. Potrzebuję rozładować nagromadzone napięcie w mięśniach i oczyścić umysł. Nie zastanawiając się dłużej, zbieram potrzebne rzeczy z biurka, wrzucam je do aktówki i wychodzę z pomieszczenia.
Idąc korytarzem do wind, rzucam do Susan, że na dzisiaj kończę i widzimy się w poniedziałek. Blondynka wstaje, kiwa głową i mówi:
– Dobrze, panie Antinori. Wszystkie telefony kierować na komórkę?
– Nie, tylko te niecierpiące zwłoki – odpowiadam pospiesznie, wchodząc już do windy.
Dziewczyna posyła mi uroczy uśmiech i znika z mojego pola widzenia.
Na podziemnym parkingu wieżowca, gdzie znajduje się firma, którą w niedługim czasie mam przejąć, wsiadam do BMW i ruszam do domu. Jadę nieco już zatłoczonymi ulicami Chicago, słuchając muzyki z radia. Palcami wystukuję rytm przyjemnego brzmienia na kierownicy, kiedy nachodzi mnie ochota na imprezę. To jest to, czego potrzebuję, by się wyluzować. Od dłuższego czasu nie wychodziłem z kumplami na piwo. Bywałem w porządnych klubach, ale sam. Z konkretnego powodu. Gdy łaknąłem kobiecego towarzystwa i dobrej, ostrej zabawy.
Po powrocie do Chicago obiecałem Chrisowi, że wybierzemy się na piwo, by pogadać o starych, dobrych czasach.
Dwanaście miesięcy spędziłem we Włoszech u ojca i dziadków. Potrzebowałem bezpiecznej przystani, miejsca, gdzie będę mógł zapomnieć o ostatnich kilkunastu miesiącach, które były tylko złudzeniem. Horrorem, noszącym imię: Amelia. Suka z zasadami, a może lepszym określeniem będzie bezwzględna suka? Nieważne. W każdym razie mogła uchodzić za kobiecy ideał, lecz tylko powierzchownie. Okręciła mnie wokół palca, rozkochała w sobie jak jakiegoś szczeniaka, tylko po to, by puścić mnie z torbami. Gdziekolwiek by się nie pojawiła, ściągała na siebie spojrzenia, wywoływała zamieszanie, nie wspominając o twardym kutasie w spodniach. Mogła mieć niemal każdego faceta i tak samo każdemu wskakiwała do łóżka. Kochała luksus bardziej, niż szanowała siebie. Była wyrafinowana, świadomie zwodziła, rozkochiwała, by po jakimś czasie odejść z ogromną kasą, nie przejmując się bałaganem, jakiego narobiła.
Rozerwała na strzępy przyjaźń między mną a Thonym. Pierdolona suka pieprzyła się z moim przyjacielem w jego biurze. I pomyśleć, że ta zdradziecka szuja – Thony – miał być świadkiem na moim ślubie. Na samo wspomnienie żółć podchodzi mi do gardła. Do końca życia będę wdzięczny Mary, księgowej, która w przeddzień ślubu odkryła, że z konta firmowego zniknęło pół miliona dolarów, a moje udziały w firmie zostały sprzedane. Zapewne gdybym wcześniej posłuchał ostrzeżeń siostry odnośnie do Amelii, nie doszłoby do tego i nie musiałbym bawić się w odzyskiwanie firmy.
Wpadam do pustego mieszkania, nieprzyzwyczajony do panującej w nim ciszy. Przez ostatnich kilka miesięcy Kate nie pracowała, więc po moim powrocie z pracy w mieszkaniu zazwyczaj rozbrzmiewała muzyka z telewizora, a siostra krzątała się w kuchni. Czuję się nieswojo. Pospiesznie zrzucam z siebie garnitur, zamieniając go na dres. Do sportowej torby wkładam ręcznik i strój na siłownię. Maszeruję do kuchni, wyjmuję z lodówki butelkę wody, biorę z niej kilka łyków i wychodzę z mieszkania.
Piętnaście minut później wchodzę już na siłownię. Zerkam na ekran telefonu. Nie wiem, czego właściwie oczekuję, ale coś, jakaś siła, uparcie każe mi sprawdzić, czy przypadkiem nie dzwoniła lub nie napisała Kate.
Śmieję się pod nosem, potrząsając głową. Zachowuję się jak palant. Muszę porządnie kogoś wypieprzyć i ponownie stać się opanowanym rekinem biznesu.
Przebieram się w szatni w strój do ćwiczeń. Wchodząc na salkę – mimo, że próbowałem tego nie robić – spoglądam na zegar. Dochodzi piętnasta. Kate odbiera zapewne Alison. Sprawdzam telefon z nadzieją, że być może coś jej wypadło, jak w zeszłym tygodniu, i będę musiał odebrać siostrzenice z przedszkola, ale nie. Nie ma żadnego powiadomienia.
Łapię się na tym, że znowu rozmyślam o brunetce i jej pięknych, magnetyzujących oczach. Wiedziałem, że z czasem przestanę, ale minęło siedem dni i zamiast myśleć coraz mniej, robię to coraz częściej. To nie wróży niczego dobrego.
Po krótkiej rozgrzewce wchodzę na bieżnię, nastawiam tempo biegu i zaczynam truchtem biec. Po niespełna dziesięciu minutach telefon wibruje na moim ramieniu. Śmieję się z ulgą, bo sytuacja zdaje się powtarzać. Stopuję sprzęt i biorę do ręki aparat. Z dziwnym uczuciem w piersi przesuwam palcem po ekranie, odbierając połączenie.
– Tylko mi nie mów, że mam znowu odebrać twoje dziecko – rzucam, nie pozwalając jej dojść pierwszej do głosu.
Słyszę krótki śmiech po drugiej stronie.
– Nie, Aaron. Dzwonię, żeby dowiedzieć się, czy nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli wrócę do domu wraz z gośćmi. Alison od dawna wierci mi dziurę w brzuchu, że chciałaby pobawić się ze swoją koleżanką z przedszkola i pokazać jej lalki.
W pierwszej chwili chcę powiedzieć, iż nie jestem w nastroju na wizyty i mam sporo pracy. W drugiej dochodzę do wniosku, że jeśli moja odpowiedź będzie przecząca, Kate tak szybko mi tego nie wybaczy. Szczególnie że nie ma dużo koleżanek i jeszcze żadnej nie przyprowadziła do mojego mieszkania. Nie uśmiecha mi się też podpaść Alison. Nie zniósłbym dwóch naburmuszonych dziewczyn, Alison jest wtedy wyjątkowo złośliwa.
– Nie mam, ale liczę na to, że będę miał na czym zawiesić oko – mówię rozbawiony, na co Kate chichocze.
– Jeszcze ci szczęka opadnie, ale nie próbuj, kochany, swoich sztuczek. Andrea to moja dobra koleżanka i nie zamierzam jej stracić przez twój testosteron – ripostuje. Parskam śmiechem, siostra zbyt dobrze mnie zna. – Będziemy za dwadzieścia minut – dodaje i kończy połączenie.
Godzinę później stoję już pod drzwiami mieszkania, słysząc roześmianą Kate i jej koleżankę. Nie wiem, z czego tak potwornie się śmieją, ale przyjemnie jest słuchać dawno zapomnianego dźwięku śmiechu siostry. Odkąd została sama, rzadko wpada w histeryczny rechot. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że wizyta koleżanki jest Kate potrzebna. Nawet jeśli mieszkanie może wyglądać jak pobojowisko. Uśmiecham się do siebie i wchodzę do środka po cichu, nie chcąc psuć kobietom chwili. Odwieszam kurtkę na wieszak przy drzwiach, zdejmuję buty i w skarpetkach zmierzam do łazienki, znajdującej się po lewej stronie. Wrzucam brudne pranie oraz koszulkę, którą mam na sobie, do kosza na brudy. Z torbą sportową w dłoni przemykam na palcach stóp do swojej sypialni naprzeciwko, po drodze pokazując Alison – siedzi ze swoją koleżanką w salonie – aby trzymała buzię na kłódkę i nie wygadała, że jestem już w domu. Rzucam torbę na łóżko. Z szafy wyjmuję czyste ubrania wraz z bielizną, które odkładam w łazience na pralkę, wciąż niezauważony przez Kate. Alison potrafi dotrzymać sekretu. Nie powiedziała mojej siostrze, że w przedszkolu wymsknęło mi się przekleństwo. Dzięki Bogu.
Cały czas po pomieszczeniach roznosi się gwar rozmów, a zapach błąkający się po mieszkaniu przypomina mi, że od rana nic nie jadłem. Żołądek boleśnie mi się zaciska i burczy. Jestem cholernie głodny.
Kieruję się do kuchni, by przywitać się z gościem Kate. Równie dobrze mógłbym wziąć prysznic i zaszyć się w gabinecie. Zadzwonić do Chrisa i umówić się na wieczór, poderwać jakąś słodycz i skończyć z nią w hotelu. Mógłbym, ale Kate nie wybaczyłaby mi, gdybym nie przywitał się z jej „dobrą” koleżanką.
Staję w progu. Oddech przyspiesza, serce nerwowo poczyna wystukiwać rytm. W pierwszej chwili sądzę, że mam omamy. Otwieram szerzej oczy, zapominając, że dwa kroki ode mnie stoi siostra. Wpatruję się w nią, nie dowierzając, że świat jest tak cholernie mały. Kroi cebulę, unosi dłoń, by jej wierzchem otrzeć łzy. Zbyt piękna, żeby to robić – myślę. Zbyt apetyczna.
Kiedy nasze spojrzenia spotykają się w połowie drogi, mógłbym przysiąc, że dopada mnie déjà vu. Patrzy na mnie, jakby chciała zlustrować moją duszę. Wręcz wbija w moją gołą pierś piwne tęczówki, skanując każdy wyrzeźbiony mięsień. Przełyka ślinę i przygryza dolną wargę. Kurewsko mnie to jara, oczyma wyobraźni widzę, jak gnie się pode mną z rozkoszy. Pragnę ją posiąść jak najszybciej i muszę wziąć się solidnie do roboty.
Mimowolnie i cwaniacko unoszę jeden kącik ust. Przenoszę spojrzenie na Kate, słysząc chrząkniecie.
– Aaron – mówi ostrzegawczo, marszcząc brwi. – Poznaj Andreę, mamę Emmy. – Wskazuje dłonią na brunetkę.
Andrea, Andrea. Ironią losu jest to, że jej imię rozpoczyna się literą A. Jednakże nie przeszkadza mi to, żeby pieprzyć Andreę całą noc.
Podchodzę do gościa i podaję mu dłoń.
– Aaron – rzucam nonszalancko, głębokim tembrem głosu, jakiego używam do podrywu.
Z bliska toń jej piwnych oczu jest głębsza, elektryzująca i cholernie podniecająca. Czai się w nich coś niezwykłego i tajemniczego. Lubię wyzwania, a Andrea bez wątpienia w tym właśnie momencie staje się moim wyzwaniem, gdyż czuję, że nie pójdzie mi z nią tak łatwo, jak zakładałem.
– Andrea – odpowiada, starając się przybrać obojętny ton. – Ładne masz mieszkanie – dodaje. Niektóre nuty głosu różnią się od pozostałych.
Sypialnię też mam ładną – myślę i uśmiecham się szerzej.
– Właściwie to zasługa Kate. Codziennie tu sprząta – oznajmiam, nadal trzymając jej dłoń, delikatną i nieco chłodną.
Paznokcie, pomalowane barwą ciemnej czerwieni, zostawiają ślad na moim kutasie, gdy bierze go do buzi i ssie jak bogini – widzę to oczyma wyobraźni.
Kurwa mać! Tracę nad sobą kontrolę. Powiedzenie, że facet myśli tylko o jednym, jest jak najbardziej trafne. Naprawdę. Choćbym nie wiem, jak bardzo się starał, nie mogę odegnać sprośnych fantazji erotycznych, zwłaszcza że nadal trzymam jej dłoń.
Pragnę, żeby wzięła go do buzi, oplotła ponętnymi ustami, zacisnęła je, masując kutasa w górę i w dół. Pierdolę fakt, że jest koleżanką Kate. Zawsze dostaję to, czego chcę, i nic nie może powstrzymać mnie przed tym, co zaplanowałem. Po trupach do celu.
Zabieram rękę z jej dłoni, by zetrzeć z policzka zabłąkaną łzę. Rozszerza powieki, lekko się wzdrygając. Nie jestem pewien, ale wydaję mi się, że wstrzymała oddech. W odpowiedzi na mój czyn uśmiecha się nieznacznie, jej policzki zalewają się rumieńcem. Wygląda z nim tak dziewczęco i niewinnie. Mam świadomość, iż za szybko działam, tym bardziej że to jest nasze pierwsze bliskie i dłuższe spotkanie. Nie mogę nic poradzić na to, że najchętniej wziąłbym ją w ramiona, zaniósł do sypialni i pieprzył całą noc.
– Szkoda – kwituje zawiedziona. – Chciałam powiedzieć ci, że jestem pełna podziwu, ale w takiej sytuacji nie ma o czym mówić – kończy pompatycznie.
Kate parska śmiechem, Andrea ze wszystkich sił próbuje zachować kamienną twarz, ale średnio jej to wychodzi. Podoba mi się to, że ma pazur. Jest tak inna od wszystkich tych, które w ostatnim czasie przewinęły się przez mojego kutasa. Unoszę jeden kącik ust i kręcę głową.
– Kobieto! Uwielbiam cię! – wtrąca siostra. – Aaron nie rozumie, że życie nie składa się z samej pracy, ale także masy innych rzeczy – dodaje z poirytowaną miną.
Wzdycham i przewracam oczami.
– Co dobrego gotujecie? – pytam, zmieniając temat.
– Lasagne bolognese, zjesz z nami?
– Jeżeli farsz i sos zrobi Andrea, to tak. Jeśli ty, nie ma mowy – odpowiadam szczerze, po czym parskam śmiechem na widok krzywej miny Kate.
Dostaję od niej ścierką po głowie. Cóż mogę poradzić na to, że lasagne w jej wykonaniu mi nie smakuje? Nie jest totalnie do bani, ale też daleko jej do potrawy najwyższych lotów. Po pomieszczeniu roznosi się głośny śmiech, do kuchni wpada Alison z córką Andrei.
– Cześć, wujku! – piszczy Ali, wtulając się w moje nogi. – Z czego się śmiejecie? – pyta, unosząc głowę, by spojrzeć mi w twarz.
– Z twojego wuja – wtrąca siostra i klepie mnie po plecach.
Córka Andrei nieśmiało szturcha ją łokciem, by ta zwróciła na nią uwagę.
– Mamo, to ten Ładny Pan – szepcze i wlepia we mnie małe oczka.
– Tak, to ten Ładny Pan, Emmo – zaczyna Andrea. – Który nie sprząta swojego mieszkania – kończy swoją myśl, patrząc na mnie zadziornie. Kąciki jej idealnie skrojonych ust unoszą się lekko, przez co sztywnieję na dole.
Jasna cholera! Coś jest nie tak!
– Mężczyźni – rzuca mała i wzdycha teatralnie, kręcąc głową.
Patrzę na nią w lekkim osłupieniu, lecz szczerze rozbawiony. Jestem jedynym facetem wśród czterech kobiet. Czuję się na przegranej pozycji i zaczynam zastanawiać, czemu do diabła nie zostałem w tym cholernym gabinecie, uprzednio biorąc prysznic?
Miałeś nadzieję, że koleżanka Kate okaże się atrakcyjną sztuką – usprawiedliwiam się w myślach. I miałem dobre przeczucie, teraz wystarczy wejść w jej przestrzeń osobistą, aby bez mrugnięcia okiem rozłożyła dla mnie nogi.
– Zmówiłyście się przeciwko mnie czy co? – pytam poirytowany.
Kobiety chichoczą i zaprzeczają zgodnie ruchem głowy.
– Bierzcie się do roboty, jestem kurewsko głodny – mamroczę, wychodząc z kuchni.
Słyszę za sobą, jak siostra marudzi coś pod nosem, zanim znikam w łazience. Wchodzę nagi pod strumień gorącej wody, z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Wyobrażam sobie, jak naga Andrea stoi naprzeciw mnie. Bierze gąbkę do ręki, wyciska na nią żel pod prysznic i przyciska do mojego ciała, myjąc każdy jego skrawek.
CZYTASZ
Breaking rules. Gra rozpoczęta - W SPRZEDAŻY/ BESTSELLER EMPIKU
RomanceAndrea Wilson nigdy nie przypuszczała, że stanie się bohaterką swojej książki, a jej poukładane życie rozsypie się jak domek z kart. Zdradzona przez wieloletniego partnera i ojca swojej córki, przez długi czas stawała na nogi, by znowu być tym, kim...