Sen

25 0 2
                                    

Nie znałam tego miejsca. Ale to chyba była wieś. Całkiem spora przestrzeń wokół domu, a jednocześnie taka mała. 9 metrów między szopą a garażem przyłączonym do domu. Przy szopie leżał nienadmuchany szary materac z kocem. Z prawej strony (patrząc do tyłu), jakieś 3 metry od garażu był las. Drzewa były dość młode, zaledwie 2 metry wysokości.

Miałam chyba 17 albo 16 lat. miałam ze sobą moją torebkę w której miałam pieniądze, żyletkę, wkład do nożyka używanego przez tatę przy budowie domu i stary scyzoryk, który sam się już rozkładał.Telefon był w domu. ja też.

Trwało tam wesele lub jakieś przyjęcie. Wszyscy dobrze się bawili. W salonie na kremowej sofie siedział wysoki blondyn ze skórzaną kurtką. Obok niego czarnowłosa dziewczyna. wyglądała jak emo. W kuchni przy stole popijając białe wino lub szampana siedział skinhead, także ze skórzaną kurtką.

Weszłam do jakiegoś pokoju. Był on dość mały, zmieściłyby się tam zaledwie dwie osoby. stanęłam przy ścianie naprzeciwko drzwi, a ona zniknęła ukazując salon. Weszłam do niego. Dziewczyna i blondyn całowali się. Poszłam do innego pokoju. Był taki sam, ale tym razem zniknęła płytka. wpadłam w dół i znalazłam się na piętrze. Weszłam do innego pokoju. Był tak samo mały, ale na przeciwko drzwi nic nie było. Pustka. Czerń. Nagle Czarny zaczął przechodzić w szary, a później biały. Odsłonił białą pionową kratę wysoką na max 70 cm, a nad nią nie było nic. Przeszłam nad nią, i byłam na zewnątrz, przed małym oknem garażowym.Na nienadmuchanym materacu spał blondyn leżąc na swoim lewym boku głową w stronę lasu. Obok niego leżeli skinhead i dziewczyna. Śmiali się i przytulali. Po chwili dziewczyna zasnęła, a skinhead powiedział do mnie: "Hej, masz może coś ostrego? Mogła byś nas skończyć? Nie jesteśmy dobrymi ludźmi." Wtedy coś się stało. Nie pamiętam co. Po chwili znowu byłam przy garażowym okienku. Podeszłam do trójki i wyjęłam z torebki żyletkę."Dziękuję." powiedział skinhead. Wtedy blondyn podniósł głowę. Przejechałam mu spokojnie ostrzem po szyi. Nie z przodu, ale lekko na bok. Upewniłam się, że trafiłam na żyłę, mimo że cięcie nie było głębokie. Blondyn położył głowę z powrotem na poduszkę. Wyglądał jakby spał. Wtedy zrobiłam takie samo cięcie reszcie. Zasnęli. Połamałam żyletkę i poszałam do domu. Kiedy weszłam, ona wyparowała. Poszłam jeszcze raz do drzwi przez które przechodziłam na dwór.Przeskoczyłam przez kratę i znalazłam się w garażu. Wyszłam na podwórko (wjazd garaży od frontu był zamknięty, a z tyłu otwarty na pół metra) chodząc na czworakach. Był tam ciemnoczerwony samochód osobowy. po jego prawej stronie policjanci chowali trójkę do auta. Po lewej od auta stała kobieta o ciemno-czerwonych kręconych włosach, która wyglądała jak moja nauczycielka od niemieckiego z 1, 2, i 3 gimnazjum. Głaskała koty. "Są dobre do przytulania." powiedziałam i przytuliłam delikatnie małego kotka.





Wtedy się obudziłam.

Mój dziwny sen lolWhere stories live. Discover now