Etap piąty: Obserwowanie wyników pracy

434 63 21
                                    

Clint powoli zaczynał tracić swoją kreatywność. Gdy spojrzał na kalendarz, głoszący, że do wyjazdu Steve'a zostały dwa dni, a on i Tony jeszcze się nie pocałowali, zaczął popadać w depresję. Natasha przekupywała go lodami i cukierkami by odzyskał spokój ducha i optymizm, którego wielu ludzi mu zazdrościło, i nie poddawał się. Sam przyznawał, że Steve i Tony to trudne przypadki i trzeba naprawdę olbrzymiej siły psychologicznej by obaj zrozumieli co do siebie czują.

-Więc co teraz robimy?- spytał Bucky, opierając się o ramię Sama.

-Drapiemy się po dupie i czekamy aż nasze ostatnie szare komórki coś wymyśla- zgrabnie podsumowała Natasha.

-Jeden, trzy, sześć, osiem, jedenaście, dwa- powiedziała Klara, która leżała w poprzek na łóżku z głową zwisającą z jego krawędzi.

-Że co?- Bruce odwrócił się twarzą do niej i zmarszczył brwi.

-A nic. Tak sobie mówię przypadkowe cyferki- wytłumaczyła i wróciła do przerwanej czynności.

Bruce westchnął pod nosem i spojrzał na Thora. Chłopak gapił się w ekran telefonu i najwyraźniej pisał jakieś wiadomości. Thor zamyslił się na chwilę, a potem uśmiechnął się szeroko i zaczął energicznie wystukiwać kolejne litery.

THOR: To może wanilia? Z tego co pamiętam kiedyś lubiła wanilię.

LOKI: Nic z tego. Ostatnio omija ją szerokim łukiem.

Thor lubił pomagać bratu nawet jak ten nie chciał od niego żadnego wsparcia. Dlatego pomimo jego protestów pisał kolejne pomysły jak Loki mógłby poprawić humor Sigyn, która od kilku dni była na niego obrażona. Wspólny wieczór filmowy albo wycieczka odpadły na starcie. Randka zaraz potem. Zaś lody i wanilia niedawno.

-Mam pomysł!- krzyknął nagle Clint. Wszyscy spojrzeli na niego. -Pchanie ich sobie w ramiona nic nie dało. Podobnie jak idealna randka. Więc pójdziemy inną strategią.

-Damy sobie spokój?- spytał od niechcenia Miguel, wkładając dłonie do kieszeni bluzy.

-Nie! Pogieło cię? Albo przewiało i ci coś poprzestawiało? Wyślijmy im po prostu kartki z napisami, że jeden kocha drugiego. Na pewno nie zostawią tego bez odpowiedzi.

-To jest... dziwny plan ale w swojej prostocie ma potencjał- powiedziała Natasha, wstając z podłogi.

-No wiem.

Tak więc po kilku minutach stania przy drukarce i wyklinania jej od sług szatana położyli na stole dwie fioletowe kartki z krótkimi zdaniami "Steve cię kocha" oraz "Tony cię kocha, nie wyjeżdżaj". Nie było to zbyt imponujące ale był to jedyny plan, w którym możliwe, że żaden z ekipy nie ucierpi. Chyba, że pies sąsiadki Steve'a weźmie ich za listonoszy.

Kartkę przeznaczoną dla Steve'a ozdobili płatkami kwiatów polnych i małymi, czerwono-złotymi serduszkami, a do kartki dla Tony'ego przykleili kilka małych różyczek i błękitne serca wielkości paznokcia. Następnie włożyli je do ręcznie robionych kopert i napisali na nich imiona ich odbiorców.

-Tylko jak je im damy? Po prostu do ręki i uciekamy, czy... jak zwykle incognito?- część Avengers mogła bez najmniejszego problemu powiedzieć, że zesfatanie Steve'a i Tony'ego było trudniejsze niż obklejenie samochodu dyrektora małymi karteczkami samoprzylepnymi i włamanie się do jego gabinetu po odpowiedzi do sprawdzianów jednocześnie.

-E... może ciagnijmy ślepe losy?

-Clint. Musimy to obmyśleć- powiedziała Natasha, chowając kartki do biurka.

-Mam!- krzyknął Miguel.- W nocy, gdy pójdą spać, włamiemy się do ich domów i zostawimy na stołach te kartki.

-A jak chcesz się włamać do Stark Tower, geniuszu?- spytał Thor, podpierajac ręce na biodrach.

-Jarvis już raz nas nie wydał- powiedział chłopak, opierając się ręką o biurko.

-Prośba o coś, a włamanie się komuś do domu to coś innego.

-Staram się być kreatywny.

Natasha spojrzała na Bruce'a, a potem na Clinta. Thor wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął znów pisać wiadomości do Lokiego, odcinając się na chwilę od świata.

-Mamy tylko ten pomysł. Albo zostawić im kartki pod wycieraczką. W przypadku Tony'ego w windzie. I jak wejdzie do niej, zobaczy kartkę- powiedział Bruce, który najwyraźniej wypalił się.

Clint spojrzał w sufit i wybuchł szyderczym śmiechem.

-Brzmi jak plan z podstawówki.

-Tak samo jak twój z tymi kartkami- powiedziała Klara, broniąc chłopaka.

-Prostota ma swój urok.

-Mój plan też jest prosty.

-I prymitywny.

-To może wyślemy im anonimowe maile? Będzie bardziej cywilizacyjnie?- Natasha miała dość ich sprzeczek.

-Dobra, niech będzie. Wycieraczka i winda.

Clintowi niespecjalnie podobał się ten plan. Wolał bardziej romantyczne zagrywki. Sposób z kartkami też nie był specjalnie dobry, ale Stony zaczynał zmieniać się w pył. W dodatku Natasha broniła planu Bruce'a, a więc powstawały dwa problemy by kontynuować spór. Pierwszym był fakt, że ciągle miał w planach shipować dziewczynę z Bannerem i nie chciał ich skłucać. A bardziej niż nieudanego Stony'ego obawiał się kłótni z Romanoff.

Co jak co ale ta dziewczyna potrafiła na naprawę długi czas chować urazę. Nawet do niego, a przecież znali się jak łyse konie. Dlatego szybko zgodził się na pomysł Bruce'a, bo wiedział, że jeżeli nie znajdzie lepszego argumentu, Natasha pokona go w walce na słowa.

Clint razem z Natashą i Bruce'm miał zanieść kartkę do domu Tony'ego, a Thor z Miguelem i Klarą do domu Steve'a.





-Steve!!! Przed drzwiami leżała jakąś kartka zaadresowana do ciebie- powiedziała Sara, wchodząc do pokoju syna.

Steve siedział na łóżku i pakował ostatnie ważne rzeczy do walizki. Wolał spakować się za wczasu, by potem nie biegać po całym domu i ryzykować złamanie nogi. Przyzwyczajenie to odziedziczył po ojcu. Sara żartowała czasami, że gdyby mogli, zapakowali by się jeszcze w młodości na swój pogrzeb.

-Pisze od kogo?- Steve podszedł do matki i wziął od niej kopertę.

-Nie. Tylko twoje imię i nazwisko- zaprzeczyła, omijając wywaloną na środek pokoju kupę ubrań. Steve ostrożnie otworzył kopertę.

"Steve cię kocha"*

-Znasz kogoś innego o imieniu Steve?- spytała Sara, zaglądając mu przez ramię. Nie zdziwiła się na męskie imię tkwiace w kopercie. Z resztą czemu męskie imię ma być dziwniejsze niż kot, który w rzeczywistości okazał się tygrysem. Taka historie opowiedział jej kiedyś Clint, który odkrył, że zwierzę przygarnięte przez jego kuzynkę, nie było tym za kogo się podawał. Była to afera rodem z taniego teleturnieju.

-Nie. Nikogo.

-A może to ten chłopak z twojej klasy, Stargen, albo Strend.

-Strange, mamo. Strange. Ale on ma na imię Stephen. Po za tym to jest kumpel z fizyki Tony'ego.

-To nie wiem już.

-Pewnie czyjś żart- powiedział i wzruszył ramionami, wracając do pakowania swoich rzeczy.

~$$$~
*oklepane, wiem. Ale to jeszcze nie czas na Stony

Jak tam u was w trzecim tygodniu szkoły? Bo u mnie szkoda gadać. Rozdział pisany na przerwach 😂😂😂

Padał wtedy deszcz / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz