Rozdział IV

276 18 10
                                    

- Byliśmy tak dobrymi przyjaciółmi... Co sprawiło, że tak bardzo mnie nienawidzisz...? - zapytał zrozpaczony Joseph. Odpowiedziała mu jednak cisza,  zrozumiał wreszcie, że Wu Chang nie chce go już widzieć... 
Wrócił niepocieszony do pokoju i wyszedł na balkon.
- Wszystko dobrze?
- Nie mów do mnie w tej chwili... - odpowiedział fotograf.
- Może dam radę cię pocieszyć - powiedział Carl mieląc jeszcze kawał chleba.
- Nie słyszałeś co powiedziałem?! Odejdź zanim stracisz głowę...

Był to pierwszy raz, kiedy Joseph tak bardzo się zdenerwował... Trudno go było wyprowadzić z równowagi, jednak tym razem Carl'owi udało się to zrobić bardzo szybko...

Balsamista ruszył do środka i przestraszony usiadł na łóżku. Nie wiedział co ze sobą zrobić, natomiast Joseph czuł się winny, za to, że na niego nakrzyczał, postanowił przeprosić. Bał się, że on także mu nie wybaczy, być może była to tylko błahostka, ale po kłótni z Wu Chang'iem nie wiedział co myśleć.

Carl usłyszał kroki, które zbliżały się w jego stronę, podniósł lekko głowę, ale nikogo nie było, dopiero po paru chwilach zorientował się, że fotograf siedzi obok niego.
- J-ja nie chciałem... n-nie chciałem na ciebie tak nakrzyczeć...  p-proszę... wybacz mi... - mówiąc to, Joseph zaczął płakać, zupełnie jak dziecko...
- Oczywiście, że ci wybaczę, przyjaciele zawsze sobie wybaczają, prawda...?
- P-przyjaciele...? - zapytał zmieszany fotograf. Jego oczy zrobiły się ogromne, a ręcę drżały.
- Tak, przecież jesteśmy przyjaciółmi... - Carl powiedział to teraz bardziej niepewnie, nie był już taki przekonany, że łączy ich przyjaźń. Może tylko tak mu się wydawało, może Joseph wyda go innym łowcom i razem go zabiją lub wtrącom go do więzienia, skąd nie da się uciec...
Fotograf wstał spokojnie i odłożył szablę, którą cały czas trzymał, na mały kredens i zwrócił się do Carl'a:
- Tak, oczywiście!
Oboje uśmiechnęli się do siebie, a potem Joseph ponownie usiadł na miękkim łóżku i chciał coś powiedzieć, ale uznał, że to nie ma sensu i odpuścił. Siedzieli tak obok siebie wpatrując się na starą, drewnianą podłogę.
- Mam do ciebie prośbę... - powiedział Carl i spojrzał na spękaną twarz fotografa.
- Jaką? 
- Mój przyjaciel, on... potrzebuje pomocy. Tylko ty możesz mu pomóc, potrzebuje ciebie...

You're my sunshine | Joseph x CarlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz