– Skoro raz udało mi się bez tej Sadzawki, teraz tym bardziej to zrobię– mruknął sam do siebie Szopi Ogon, uparcie wpatrując się w taflę wody i marszcząc co jakiś czas brwi, by bardziej się skupić. Teraz na terenie czterech klanów panowała noc, a jego partnerka spała, był to więc idealny moment, by ją odwiedzić. Przegapił moment jej porodu, dlatego był na siebie zły, że jakoś jej nie pomógł w tej zdecydowanie ważnej i przełomowej dla niej chwili.
– No dalej...– warknął niecierpliwie, zamykając oczy i próbując wyobrazić sobie Sowi Lot. Tym razem liczył na taką rozmowę, gdzie będzie mógł ją zobaczyć, a nie tylko usłyszeć.
Zmarszczył pyszczek i mocniej zacisnął powieki, wysuwając przy tym język. Dlaczego to nie działało? Powinno działać! Przecież Urwany Wąs spotkał się ze swoim przyjacielem właśnie przy tej wodzie.
– Co ty wyprawiasz, mysi móżdżku?
Otworzył zaskoczony oczy, z niedowierzaniem patrząc na białą, pręgowaną kotkę, stojącą tuż obok niego i śmiejącą się z jego wcześniejszej miny.
– Sowi Lot!– ucieszył się i nie odpowiadając na jej pytanie, podniósł się i prędko zbliżył się do niej, z zamiarem przytulenia jej. Kotka była jednak szybsza i zanim kocur do niej dotarł, ona doskoczyła do niego i wtuliła się w jego futro, mrucząc cicho.
– W końcu odwiedziłeś mnie w jakiś normalny sposób– powiedziała cicho, wciąż przyciskając się mocno do jego piersi.– Tak dawno cię nie widziałam!
– Ja cię widziałem– powiedział Szopi Ogon, przypominając sobie długie chwile spędzone nad Sadzawką. Wcześniej tylko w nią patrzył, o odwiedzeniu żywych kotów śnie dowiedział się dopiero od Karłowatej Gwiazdy, gdy raz spotkał go przy jej brzegu. Stary kocur patrzył, jak radzi sobie Mroźna gwiazda.
– I to jest właśnie nie fair!– miauknęła Sowi Lot, odrywając się na chwilę od niego i delikatnie odpychając go łapą, wciąż się jednak przy tym uśmiechając.– Ale powiedz mi, jak jest w Klanie Gwiazdy. Rozwiązaliście ten problem?
– Prawie. Z kotami już jest wszystko w porządku, obudziliśmy je niedawno– pochwalił się, dumnie wypinając pierś.
– Oczywiście wszystko to zawdzięczamy tobie?– zapytała i zmrużyła oczy widząc, jak kocur kiwa łbem na potwierdzenie jej słów.
– No dobra, może nie wszystko, ale na pewno część– poprawił się Szopi Ogon, myśląc, że wszystko jest tak, jak za jego życia w Klanie Deszczu.
– Tak lepiej– znowu się zaśmiała, a wojownik jej zawtórował.– Przekażę Zamglonemu Wzroku, że sytuacja jest już opanowana.
– Dobry pomysł– zgodził się kocur i położył brodę na głowie partnerki. Bardzo brakowało mu chwil spędzonych u jej boku.
– Masz tu jakichś przyjaciół?– zapytała po chwili milczenia karmicielka. Już kiedy byli uczniami zauważyła, że koty jakoś nie specjalnie chcą przebywać z jej partnerem. Było to jak najbardziej zrozumiałe, bo kocur potrafił się obrażać bez powodu, zawsze uważał się za nieomylnego i bardzo szybko popadał w gniew, co zniechęcało do niego wiele kotów. Kochała go jednak takiego, jakim był i jego wady w zupełności jej nie przeszkadzały, jednak innym kotom... cóż, mogły być przynajmniej uciążliwe.
– Ta, parę znajomych– mruknął, a zaraz potem dodał, żeby zmienić temat:– A jak tam kocięta? Są wspaniałe!
– I zapewne jedyne, jakie tolerujesz– zaśmiała się.– Później o nich porozmawiamy. Na razie porozmawiajmy o tobie i twoich kontaktach towarzyskich.
– Tu nie ma o czym rozmawiać– prychnął kocur, znowu zaczynając się dąsać.
– Oj Szopi Ogonie, daj spokój– miauknęła kotka i popatrzyła na niego zachęcająco.– Na pewno jest o czym rozmawiać.
CZYTASZ
Wojownicy: Spadające Gwiazdy
Fiksi PenggemarTom I Zakończony Przepowiednie to coś, czego można się bać. Zazwyczaj zwiastują wielkie niebezpieczeństwo, coś, co zagraża jednemu z klanów, lub co gorsza, wszystkim klanom. Na szczęście Klan Gwiazdy, który te wizje zsyła, czuwa nad dzikimi kotami...