Rozdział 14

4.1K 247 199
                                    


-Co tam tak piszesz? -spytałem się siedzącego obok w ławce Yoongiego. Jak na każdej lekcji koreańskiego wyjmował swój duży zeszyt, kompletnie się wyłączając i pisząc coś w nim zawzięcie. Przez to sam nie mogłem się skupić na lekcji, bo moja ciekawska natura nie dawała mi spokoju. Ja wiem, że to może niegrzeczne, nie powinienem pchać się tam, gdzie mnie nie chcą.

W tym przypadku Yoongi widocznie bardzo nie chciał się ze mną podzielić odpowiedzią na to pytanie. Każdy ma prawo mieć swoje tajemnice. Zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę i nie obrażę się za miano wścibskiego. No, ale kurde, ja chcę poznać go całego, a mam wrażenie, że ten zeszyt kryje naprawdę wiele tajemnic i odpowiedzi na moje pytania. A dokładniej prawdę, którą tak zawzięcie ukrywa przed wszystkimi.

-Nic takiego, takie tam bazgroły. -wzruszył ramionami, próbując ukryć zawartość zeszytu. Jak zwykle ta sama odpowiedź, ten sam sztucznie obojętny głos. Gdy tylko spojrzę na ten zeszyt albo o niego zapytam, jego mięśnie spinają się, a twarz blednie. To nie jest zwykła reakcja.

Dałem mu wiele szans na dobrowolne powiedzenie prawdy, ale dziś będę zmuszony sięgnąć po inne środki.

Chyba każdy wie, jakie będzie zadanie dla Yoongiego po dzisiejszych korepetycjach.

-Zawsze odpowiadasz to samo. Co tak ważnego jest w tym zeszycie, że tak bardzo boisz się powiedzieć? -oprałem głowę na ręce zawiedziony.

-Nic, po prostu sobie coś tak bazgram z nudów. To naprawdę nic ciekawego. -próbował mnie przekonać. Próbował.

-Jak tam sobie chcesz. -wzruszyłem ramionami, udając stracenie zainteresowania. Widziałem kątem oka, jak wzdycha z ulgą. Mój aktualny cel to uśpić jego czujność, bo najlepsze są ataki z zaskoczenia.

Po lekcjach

Wyszedłem z Yoongim ze szkoły, uprzednio żegnając się z chłopakami, którzy rozeszli się w swoje strony. Nie zrobiliśmy wiele kroków od drzwi wyjściowych, gdy szatyn stanął jak wryty, szeroko otwierając oczy.

-Zapomniałem wziąć torby na wf z Sali od geografii!!! -złapał się za głowę.

-Iść z tobą? -zaproponowałem, lecz mniejszy pokiwał tylko głową na znak sprzeciwu.

-Nie trzeba. Poczekaj tu, a ja zaraz przyjdę. -rzucił szybko, po czym biegiem wparował do szkoły.

Było już grubo po dzwonku więc ci, którzy mieli jeszcze lekcje, weszli już do swoich klas, a ci już po zajęciach rozeszli się w różne strony. Zostałem sam przed wielkim wejściem do szkoły. Oparłem się o betonową ścianę, zamykając oczy, podczas gdy w głowie odtwarzałem piosenkę. To jeden z tych momentów, gdy jedna niewinna piosenka zakłóca twój umysł i nie możesz się od niej uwolnić. Zirytowany do granic możliwości nucisz ją przez następny tydzień. Tak, to ten moment.

Jednak nucenie irytującej pioseneczki przerwało mi nagłe szarpnięcie w bok. Nie zdążyłem rozpoznać twarzy napastnika, w ciągu paru sekund zaciągnięto mnie na pobocze szkoły. Tak zwana palarnia, ponieważ najczęściej chodzą tu dzieciaki, które nie chcą zostać przyłapane na paleniu przez nauczycieli.

Popchnięto mnie na ścianę, syknąłem z bólu. Dopiero teraz rozpoznałem swoich napastników. W pierwszej kolejności Sehun oraz jego dwóch przydupasów.

-Mówiłem, że tego pożałujesz. Nikt nie będzie mi podskakiwać! -warknął na mnie Sehun.

-Uspokój się, koleś! Ja nie chcę niepotrzebnych konfliktów, po prostu stanąłem w obronie Yoongiego. Nie moja wina, że taki idiota jak ty lubi znęcać się nad słabszym. -odpowiedziałem do niego, starając się brzmieć spokojnie, lecz ten typ przywoływał do mojego umysłu obrazy, przez które mój kociak cierpiał. W moich oczach od razu rozpalił się ogień. Niestety oni mieli przewagę liczebną, a na niczyją pomoc liczyć nie mogę. Jestem tu sam, z nimi.

Jesteś za niski, aby mi podskoczyć! |SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz