Julia
-Jak to ochroniarzem?- Zadławiłam się jedzeniem które miałam w buzi.
-No takim można powiedzieć opiekunem. Musisz za nim wszędzie chodzić i pilnować go żeby nie było żadnej wpadki tak jak ostatnio.- Powiedział Ben kierując wzrok na Shawna który zajadał muffinki.
-Spokojnie nikt z nas tu obecnych nie gryzie.- próbowała mnie pocieszać Amy. Widać po niej że to zapracowana matka co najmniej piątki dzieci.
-Ja nie jestem dzieckiem!- krzyknął Shawn w śmiechu. Wziął kolejną muffinkę i zaczął ją jeść.
-Pamiętaj my jesteśmy z tobą. Co by się nie działo to my służymy pomocą.- Simon popatrzył się na Shawna który teraz zachowywał się jak pięciolatek.
-Ta...- Joe był pierwszą tak małomówną osobą jaką poznałam. Ale przynajmniej umiał słuchać...
Wstałam z krzesła. Porwałam Shawnowi muffinkę i skierowałam się w stronę wyjścia. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej tali. Po chwili moje nogi oderwały się od ziemi. Pisnęłam.
-Ciszej wariatko. A teraz grzecznie odłóż muffinkę na stolik.- szepnął mi do ucha. Szybko polizałam muffinkę z góry
-Polizana. Już jest moja-zaśmiałam się
-Czyli tak się bawimy?- odłożył mnie na ziemię i popatrzył w moje roześmiane oczy. Po chwili nachylił się do mojego ucha.- Wiesz że teraz będę ci robił na złość? Nigdy nie zadzieraj z moimi muffinkami.- wyszeptał śmiejąc się
-Jakoś to przeżyję- ugryzłam muffinkę i poszłam do pokoju. Parę minut później stałam przed drzwiami mojego pokoju.
Cholera gdzie są moje klucze?!
-Czyżbyś szukała tego?- obróciłam się w stronę Shawna
-Oddaj mi to!- próbowałam podskoczyć do kluczy ale niestety na marne.
-Oddam jeśli pójdziesz jutro wieczorem ze mną na spacer.- cwaniacko się uśmiechnął. Przewróciłam oczami.
-Po mojej śmierci- zachichotałam
-To w takim razie ja idę sam na spacer a ty będziesz szła dwa kroki za mną. I klucze sobie zostawiam- Zrobił parę kroków w stronę swojego pokoju.
-Shawn... Pójdę z tobą.- wybełkotałam- Tylko oddaj mi te klucze. Proszę- Tak mi się chciało płakać. Jak wszystko i wszystkich w domu miałam owiniętych wokół palca tutaj nie miałam nic. Może w końcu czas dorosnąć?
-Orientuj się...- rzucił mi klucze. - To do jutra Julio.- Po chwili zniknął w swoim pokoju a mi po policzkach zaczęły spływać łzy.
Otworzyłam drzwi po czym trzasnęłam nimi. Mam nadzieję że moi sąsiedzi są wyrozumiali... Rzuciłam się na łóżko. Jeszcze nigdy tak nie płakałam jak teraz. Chciałam po prostu wrócić do domu chociaż wiem że to niemożliwe...
Mam nadzieję że to koszmar z którego zaraz się obudzę w moim łóżku przy Adrianie. Mam dość tego świata!!! Chcę do domu!
Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się Iza. Przyjaciółki wiedzą kiedy najlepiej dzwonić. Mają po prostu idealne wyczucie czasu. Ale musiałam odebrać...
-Cześć Julia co tam słychać? Widziałaś już fabrykę? Są tam jakieś przystojniaki? Opowiadaj wszystko ze szczegółami. Ty płaczesz? Co się stało?
Ups moje chlipanie mnie zdradziło...
-Wszytko nie miało tak wyglądać!!! Teraz miałam być w fabryce jogurtów i robić na złość pracownikom, biegać po wzgórzach i podziwiać zachody słońca...- wybełkotałam przez łzy.
CZYTASZ
Roses / Shawn Mendes
FanfictionUwaga! To jest moja pierwsza prawdziwa książka i prosiłabym o wyrozumiałość.😘 Nie chcę zdradzać szczegółów książki więc przeczytajcie sami. Nominacje: #13 w shawnmendes - 13.01.2020 #2 w roses - 10.02.2020 #5 w mendes -27.03.2020 #1 w mendesarmy- 5...