Zack
Kupiłem mnóstwo różnego żarcia. Byłem naprawdę zadowolony, nikt nie zwracał na mnie większej uwagi. Poczułem się prawie jak... normalny człowiek. Złudne wrażenie. Nawet jeśli byłem człowiekiem, tak jak mówiła Ray, to na pewno nie normalnym. Tutaj jednak, wśród ludzi przebranych za potwory, czułem się... zwyczajnym przechodniem. To musiałoby być cudowne, móc chodzić do szkoły, kina czy chociaż do sklepu po codzienne zakupy, jak osoby w moim wieku.
Teraz nie miałem jednak czasu na tak nierzeczywiste fantazje. Ray czekała na mnie w domu z Naomi. Dość długo mnie nie było, więc pewnie były już głodne. Przyśpieszyłem kroku i ruszyłem w kierunku domu. Maszerując, myślałem o tym, co zdarzyło się w dniu moich urodzin. Zupełnie o nich zapomniałem, ale ona jak widać nie. Przygotowała tort specjalnie dla mnie, nikt wcześniej tego nie zrobił. Potem jeszcze mnie przeprosiła. Była taka dziwna... ale to ja byłem tchórzem. Zamiast z nią szczerze porozmawiać, zapytać, co ją dręczy, udawałem, że spałem. Dziś rano też nie potrafiłem wyznać jej, jaka była dla mnie ważna.
Jako, że droga mimo przemyśleń strasznie się dłużyła, pozwoliłem sobie, na zjedzenie jednego z kupionych batonów. Potem poczęstowałem się kolejnym. Zanim dotarłem na miejsce, zjadłem w sumie trzy. Delektując się tym trzecim batonem, postanowiłem, że tego dnia powiem jej, o miłości...jaką ją darzyłem.
Z tym postanowieniem udałem się do naszej kryjówki. Gdy otworzyłem drzwi wejściowe, ujrzałem mrożący krew w żyłach widok. Upuściłem torby na ziemię i odrzuciłem kosę gdzieś na bok. Przed sobą zobaczyłem Naomi, leżącą na ziemi, pozszywaną. Obok niej siedziała spokojnie Rachel, pokryta skrzepniętą krwią dziewczyny. Gdy mnie zobaczyła, bez słowa podniosła się z ziemi i stanęła przede mną.
(Od autorki)
Przepraszam, że rozdział jest taki krótki. Myślę, że następny się wam spodoba, a przynajmniej mam taką nadzieję...Chyba wstawię go już jutro. Życzę miłego dnia
CZYTASZ
Nowa Obietnica - Satsuriku No Tenshi
Fanfiction"Tyłem do mnie stał wysoki, ciemnowłosy chłopak, ubrany w brązową bluzę. Postać opierała na ramieniu kosę. To był on. Zack, mój Zack. Znalazłam go! Chciałam zawołać do niego po imieniu, ale głos ze wzruszenia odmówił mi posłuszeństwa. Zrobiłam krok...