Rozdział 4. Czemu nie mogłam trafić na normalnego Hargreeves'a?

1.4K 69 7
                                    

2018 rok.
Rok i 3 miesiące temu.

- Diego, czekam tu już dobre dwie godziny, aż sama się sobie dziwię, że tyle wytrzymałam. No cóż, przynajmniej wypiłam kilka drinków i spławiłam dwóch facetów. Sama nie wiem po co skoro nie miałeś zamiaru się pojawić. Do kiedyś. - skończyłam nagrywać wiadomość i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Wyłożyłam pieniądze na ladę i wyszłam z baru. To już piąty raz w tym miesiącu. Myślałam, że od momentu walki wszystko jest na dobrej drodze, ale chyba jednak się myliłam. Od jakiegoś czasu cały oddawał się słuchaniu radia policyjnego. W efekcie jeździ na miejsca zbrodni co kończy się w kajdankach na komisariacie. Żeby było śmiesznie, osobą która go zatrzymuje jest Patch, jego była laska i główny detektyw. Wcale nie jestem zazdrosna, ani trochę. Zdaje sobie sprawę, że ona jest dla niego idealna, ale nawet nie mam jak z nim o tym porozmawiać, bo mnie kuźwa ciągle wystawia.

Skierowałam się w stronę mojego mieszkania. Przez całą drogę miałam nadzieje, że zza zakrętu wybiegnie Diego i zacznie przepraszać. Serio, miałam takie myśli. Jednak dotarłam do domu bez jakichkolwiek przygód. Próbując przekręcić klucz zdałam sobie sprawę, że drzwi są otwarte. Chwila, przecież zamykałam drzwi. Weszłam cicho do pomieszczenia, nasłuchując czy ktoś jest w mieszkaniu. Usłyszałam szmery dochodzące z kuchni. Wyciągnęłam z torebki nóż, który wcześniej należał do Diego. Od momentu kiedy rzucił nim we mnie jakoś się o niego nie upomniał. Wychyliłam się lekko i zobaczyłam włamywacza przy lodówce. Miał ciemne, lekko lokowane włosy, pomalowane oczy i.. Czy ja widzę czarny lakier na paznokciach? Gdy zamknął urządzenie wychyliłam się rzucając nożem w rękaw osoby. W efekcie nóż wylądował w ścianie po drodze łapiąc materiał. Włamywacz stał pod ścianą zdezorientowany. 

- Co tu robisz? - zapytałam trzymając drugi nóż w ręce na wypadek gdyby chciał mnie zaatakować.

- Oh, dzięki Bogu. Czekam tu dwie godziny, zaczynałem się nudzić. - powiedział zupełnie poważnie.

- Kim jesteś? - nadal trzymałam dystans. Nie znałam gościa, a sądząc po wyglądzie, nie był normalny. Damskie ciuchy? Serio?

- Na mieście mówią, że możesz mi pomóc. - powiedział próbując uwolnić swoją rękę. Koniec końców wyciągnął rękę z rękawa i całkowicie ściągnął płaszcz.

- Pomóc? Koleś, po to się tu włamałeś?

- Gdybyś była w domu nie musiałbym się włamywać.

- Jak się tu dostałeś? - zapytałam krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Wspiąłem się po drzewie i wybiłem okno. - wyjaśnił. Wtedy zauważyłam, że rzeczywiście okno w salonie jest wybite.

- Jesteś szalony. - kto normalny działa w ten sposób? Idiota albo desperat. Ewentualnie dwa w jednym, a taki przypadek mam właśnie przed sobą.

- Dziękuję. - ukłonił się.

- Czego chcesz?

- Mówią, że jesteś jedną z bardziej wpływowych osób w mieście. Podobno potrafisz dużo spraw załatwić, a ja mam właśnie taką sprawę.

- Słucham.

- Byłem winny jednemu kolesiowi kasę. Oddałem wszystko, jakimś cudem, ale oddałem. Jednak coś mu się poprzestawiało w głowie i opowiada wszystkim moim dilerom, że oszukuje go na kasę . Nikt nie chce mi sprzedać towaru. - machnął rękami w górę i usiadł na krześle naprzeciwko mnie.

- Mam ci pomóc z tym gościem, abyś mógł nadal ćpać? Na głowę upadłeś?

- Proszę.. Ja muszę mieć dostęp..

- Podaj jeden powód dla którego mam ci pomóc.

- Ja.. Dla dobrej znajomości? - zapytał lekko wzruszając ramionami. Spojrzałam na niego i pokiwałam głową na boki. Nie będę narażać życia dla ćpuna. - No tak... - wstał i skierował się do wyjścia - ...po co pomagać Klausowi. - i wtedy dostałam olśnienia.

- Chwila. Jak się nazywasz? - zatrzymałam go przy drzwiach.

- Klaus. - te imię.. narkotyki.. albo to przypadek, albo mam cholerne szczęście.

- Okej, ogarniemy to.

- Pomożesz mi? - spojrzał na mnie marszcząc brwi.

- Pomogę Ci, ale to może potrwać kilka dni. Tu masz mój numer. - na karteczce napisałam kilka liczb po czym podałam mu ją. - Nikomu go nie podawaj. Proponuję spotkać się jutro w pączkarni, tak o 11. Może być?

- Ja.. Dziękuję. Pewnie, do jutra. - uśmiechnął się i wyszedł. Czy każdy z tej rodziny ma takie słodkie uśmiechy?

Flawless || Diego HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz