Rozdział 1

46.1K 1.4K 222
                                    

Nigdy nie miałam marzeń typu: bogaty chłopak, własna służba czy drogi samochód. Moja rodzina należy do biedniejszej sfery w naszym mieście. Co prawda nigdy nie głodowaliśmy ale też nigdy nie mogliśmy pozwolić sobie na drogie ubrania i jadanie w restauracjach, których swoją drogą i tak nie ma zbyt wiele w Duferdornie.

Tutaj czas płynie na pracy i snuciu marzeń o lepszym życiu. Nikt nie organizuje przyjęć, nikt nie plotkuje. Większość sąsiadów nawet nigdy ze sobą nie rozmawiało.

Dlatego właśnie gdy siwiejący już listonosz przyniósł list od samego burmistrza mama była przeszczęśliwa. Ten list mógł oznaczać tylko jedno. Kolejny bogaty i rozkapryszony szlachcic szuka wybranki swego serca. Aż mnie ciarki przeszły gdy okazało się, że dołączono formularz dla kandydatek na przyszłą szczęśliwą wybrankę. Tak zaczął się mój koszmar. Przez kolejne trzy dni mama nie dawała mi spokoju zmuszając mnie tym samym do wypełnienia formularzu. Pytania były łatwe. Właściwie to napisanie o moich zainteresowaniach i poglądach zajęło mi niecały kwadrans. Mama oczywiście była zła gdyż dobrze wiedziała, że staram się zniechęcić potencjalnego męża. Łudziłam się, że zrezygnuje z tej niedorzeczności ale ona była całkowicie zaślepaiona szansą na wielkie bogactwo. Przez kolejne dwa tygodnie trzymałam kciuki za brak odpowiedzi aż do chwili gdy los po raz kolejny zakpił sobie ze mnie. Gdy w sobotni poranek wróciłam z ojcem z spaceru, który był swego rodzaju tradycją, mama z podnieceniem podała mi kopertę z urzędową pieczątką. Przez chwilę wpatrywałam się w papier z kwaśną miną.

- Nie grymaś tylko otwieraj!- ponagla mnie moja młodsza siostra Robin. Jej zielone oczy błyszczą w szalonym podnieceniu podobnie jak u mamy.

Rozerywam kopertę i wyjmuję list. Z wstrzymanym oddechem po cichu analizuję słowa zamieszczone na kartce nie zwarzając na zniecierpliwiony wyraz twarzy matki.

- To nie możliwe- udaje mi się wymamrotać zanim kartka zostaje wyrwana mi z rąk. To nie może być prawda. Tylko ja mam takiego pecha.

- Mamy zaszczyt zaprosić Sarę Wonder z Duferdornu na spotkanie eliminacyjne w urzędzie burmistrza. Oczekujemy przybycia kandydatek w południe...

Podczas gdy Robin z matką skaczą z radości ja mam ochotę umrzeć tu gdzie stoję. Wiem już, że mi nie odpuszczą. Jedynym wsparciem jest dla mnie ojciec ale on sam niewiele może zdziałać.

- Nie chcę brać w tym udziału- ostrzegam gdy matka grzebie w mojej szafie w poszukiwaniu sukienki na eliminacje.

- Saro zrozum proszę, że to szansa na lepszą przyszłość dla ciebie i dla Robin. Chcesz żeby twoja siostra skończyła w fabryce i zapracowała się na śmierć?

Tym razem w duchu przyznaje jej rację. Robin ma dopiero trzynaście lat i choć jest ładna to z naszą pozycją ma małe szanse na dobre małżeństwo. Zwykle w naszym mieście co kilka lat ktoś dostaje tego typu list. Mogę tylko żałować, że padło na mnie bo Robin jest zbyt młoda. Z jej urodą i czarującym usposobieniem szybko zawróciłaby w głowie nawet samemu królowi. Tymczasem ja nawet nie potrafię flirtować. Być może to trochę dziwne, że dziewiętnastoletnia dziewczyna nie wie nic o stosunkach z płcią przeciwną ale u nas tak właśnie jest. Jeśli kobieta jest w kimś zakochana to dopiero po ślubie. Często zdarza się, że dwie osoby żyją ze sobą ze względu na zapewnienie bytu rodzinie. Czy to źle, że chciałabym najpierw kogoś dobrze poznać, spędzić trochę czasu, a dopiero potem zdecydować czy chcę żeby łączyło nas coś więcej.

- Ta będzie idealna!- mama wyjmuje z szafy własnie tę sukienkę, którą tak lubię. Jest prosta, a zarazem elegancka i kolor pasuje do moich zielonych oczu.

- Będziesz w niej świetnie wyglądać- stwierdza. Przynajmniej będę się dobrze czuła bo jeśli chodzi o wygląd to zupełnie mnie to nie obchodzi. Nie zamierzam brać udziału w chorej rywalizacji o pieniądze. Bo tak naprawdę żadna z wybranych dziewczyn nie myśli o niczym innym.

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz