Sakura weszła po cichu do domu i skierowała kroki do salonu. Zanim odważyła się ruszyć w głąb pokoju, upewniła się, że nie było tam jej ojca. Gdy rozejrzała się po pomieszczeniu w jej oczy rzucił się stalowy stojak znajdujący się obok kominka. Dziwny impuls kazał jej natychmiast tam podejść i zacisnąć palce na pogrzebaczu. Może i nie była to wyszukana broń, ale nie miała czasu się nad tym zastanowić. Nie chciała nic zrobić temu człowiekowi. Mała zamiar jedynie prosto w oczy oznajmić mu, że odchodzi z domu, że już nigdy więcej jej nie skrzywdzi, nie dotknie, nie poniży. Po prostu czuła, że bez tego nie da sobie rady. Pogrzebacz dodawał jej nieco pewności siebie, chociaż zdawała sobie sprawę, jak idiotycznym pomysłem było jego zabranie.
— Czy ty już do reszty oszalałaś?! — Podskoczyła na dźwięk znajomego głosu, omal nie wypuszczając z rąk prowizorycznej broni. Odwróciła się powoli i spojrzała w oczy Sasuke.
— Co ty tu robisz? — syknęła, czując jednocześnie gniew i ulgę. Jakaś część jej podświadomości wcale nie chciała spotkać się z ojcem.
— Ważniejsze jest, co ty tu robisz? — Dziewczynę zdziwiło to, z jakim gniewem wpatrywał się w jej oczy. Otworzyła usta, by cokolwiek mu odpowiedzieć, ale momentalnie je zamknęła, bo właściwie co miałoby ją usprawiedliwić? „Miałam w dupie twoje zdanie i przyjechałam tu nie mówiąc ci nic, bo zamknąłbyś mnie w swoim mieszkaniu."? Marne szanse. — Odłóż to. Zabieram cię stąd.
— Nie. — Jej szok momentalnie minął. Zmarszczyła brwi w irytacji. — Nigdzie mnie nie zabierzesz.
— Właśnie, że to zrobię, Haruno, bo w przeciwieństwie do ciebie, zależy mi żebyś jakoś dożyła jutrzejszego dnia w pełnym zdrowiu psychicznym. Nie mam zamiaru użerać się z wariatką. — Mówiąc to podszedł do niej i wyszarpnął z jej dłoni pogrzebacz, odkładając go na komodę.
Gdy złapał delikatnie jej nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia, prychnęła gniewnie pod nosem, ale dała mu się wyprowadzić z domu. Nie chciała tego przyznać, ale poczuła ogromną ulgę na jego widok. Sama nie wiedziała, co chciała powiedzieć ojcu i zrozumiała, że jej plan był nadzwyczaj głupi.
*
— Mówiłem ci, żebyś nie wracała do tego domu. — Sasuke zaciskał ręce na kierownicy.
— Co nie znaczy, że obiecałam cię posłuchać — fuknęła dziewczyna, doskonale wiedząc, że chociaż miał rację, nigdy mu jej nie przyzna. Nie w tej sprawie. Nawet jeśli to był Uchiha
— Przestań zachowywać się jak rozpieszczona gówniara! — podniósł głos, gwałtownie przyspieszając, gdy wjechali na krajówkę.
— Posłuchaj mnie — zaczęła, patrząc z uporem przed siebie. — Naprawę wiedziałam, co robię, więc przestań wrzeszczeć na mnie jak na bachora, który nie rozumie co inni do niego mówią!
— Bo? — zadrwił, przewracając oczami. — Dasz mi w pysk i potulnie wrócisz to tego skurwiela, dalej dając się wykorzystywać jak zwykłą zabawkę?!
W momencie, w którym te słowa opuściły jego usta, zaczął żałować, że kiedykolwiek poznał ich gorzki smak. W aucie zapadła ciężka cisza. Sakura po prostu odwróciła twarz do okna, nie chcąc pokazać jak bardzo zabolały ją te słowa. A bolały jak cholera i to nie dlatego, że sączył się z nich najgorszy z możliwych jadów, zwany prawdą, ale dlatego, że to on je wypowiedział.
Uchiha za to miał ochotę palnąć sobie w łeb. Nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego przy niej zapominał o myśleniu, co skutkowało takimi właśnie sytuacjami. W kłótni z nią potrafił po prostu mówić, co mu ślina na język przyniesie, później żałując tych słów, jak niczego innego w swoim życiu. A miał wrażenie, że w tej chwili popełnił jeden z większych błędów tego kalibru.
— Zatrzymaj samochód — powiedziała w końcu grobowym głosem.
— Nie wygłupiaj się...
— Zatrzymaj ten pieprzony samochód! — przerwała mu, wlepiając w niego roziskrzone gniewem spojrzenie.
— Jesteśmy na środku pierdolonej krajówki — warknął, próbując trzymać nerwy na wodzy.
— Zjedz do zatoczki. — Dziewczyna wskazała ręką na zjazd, prowadzący na przydrożny parking.
— Odbiło ci? — Zmrużył powieki, mimowolnie zdejmując nogę z gazu. Wiedział, że tę rundę przegrał, ale nie zamierzał się poddawać. — Chcesz wracać pięćdziesiąt kilometrów na piechotę?
— Lepsze to niż twoje towarzystwo — warknęła, zaciskając ręce na kolanach.
— Jak sobie życzysz — wycedził przez zaciśnięte zęby i włączył kierunkowskaz.
Ledwie zatrzymał samochód na parkingu, dziewczyna wyskoczyła z niego i uparcie ruszyła do wyjazdu z zatoki. Sasuke zaklął szpetnie pod nosem i wyłączył silnik, zaraz ruszając za nią.
— Sakura, bądź poważna! — zawołał, ale dziewczyna zupełnie go zignorowała, jeszcze przyspieszając kroku. Brunet przewrócił oczami i ruszył za nią.
Dogonił różowo włosą i szarpnął za jej ramie, by się zatrzymała. Haruno odwróciła się gwałtownie i najzwyczajniej w świecie uderzyła z otwartej dłoni w jego twarz. Nie próbowała ukrywać łez. Przez jego słowa poczuła się upokorzona i jedyną rzeczą, która dawała jej w tym momencie minimalną ulgę było to, że Uchiha o tym wiedział. Miała nadzieję, że czuł się równie okropnie jak ona wiedząc, że to on doprowadził ją do tego stanu.
— Zasłużyłem — mruknął pod nosem, łapiąc się za piekący policzek.
— Zasłużyłeś na o wiele więcej — syknęła, ścierając łzy rękawem bluzy. — Ja mam być poważna?! Ja?! — krzyczała podchodząc do niego. Uderzyła w jego pierś, chcąc wyładować emocje jednak, kiedy to nie pomogło zaczęła uderzać raz za razem. Sasuke pozwalał jej na to, stojąc nieruchomo niczym posąg. — Nigdy nie prosiłam cię o pomoc! N i g d y! To t y wróciłeś i zacząłeś wpieprzać się w moje życie! To wszystko to t w o j a pieprzona sprawka! A teraz masz do mnie pretensje o to, że chciałam raz na zawsze z tym wszystkim skończyć?!
— Mogłaś wezwać gliny — warknął, łapiąc w końcu jej nadgarstki i unieruchamiając ją. — Albo poprosić o pomoc mnie. Cholera jasna, Sakura! Gdyby Ino nic mi nie powiedziała, kto wie co by się z tobą stało!
— I co z tego? — Nagle jej napięte mięśnie zwiotczały. Przestała się mu wyrywać. Po prostu spojrzała mu z rezygnacją w oczy. — Kto by się przejął? Mój ojciec o niczym nie wiedział, chociaż raczej nie chciał wiedzieć. Matka nawet nie zwrócił uwagi na moje dziwne zachowanie. Myślisz, że komuś by mnie brakowało? Może by chociaż poszedł siedzieć za morderstwo.
— A ja? — wyszeptał cicho, spuszczając wzrok.
Haruno zaskoczona wpatrywała się w niego, nie wiedząc jak zareagować. W jego głosie wyraźnie słyszała ból, który sprawił, że poczuła się jak uderzona obuchem. N i g d y nie dał po sobie poznać, że takie słowa mogą go zranić, chociaż w ich krótkiej znajomości padło ich tak wiele. Zawsze to ona odchodziła bez słowa, mając wrażenie, że Uchiha po prostu wzruszy rękami i pójdzie w swoją stronę.
— Co, ty? — wykrztusiła, nie wiedząc jak się zachować. Chłopak nagle przyciągnął ją bliżej siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku.
— Ja bym się przejął — wyszeptał, chowając twarz w jej włosach. — Jestem tu dla ciebie, Sakura. T y l k o dla ciebie. Co miałbym zrobić, jeśli ty byś zniknęła?
***
Sasusaku w trochę innej, krótkiej odsłonie. Ta scena jakoś chodziła mi po głowie i po prostu napisała się sama, jednak wątpię, żebym kiedykolwiek użyła jej w jakimś opowiadaniu, więc why nie zrobić z tego stand alone, hm? ;)
CZYTASZ
I am here for you. | SasuSaku
RomanceKróciutkie SasuSaku, tak na zabicie chwili ;) Posługuję się bohaterami z mangi autorstwa Masashiego Kishimoto, nieco zmieniając fakty wedle własnych potrzeb. [1152 słowa]