Siedząc w bawialni Natasza nie czuła się najlepiej.
Choć zazwyczaj przepadała za popisywaniem się swymi umiejętnościami gry na klawikordzie oraz śpiewu, tym razem ochota opuściła ją na dobre po żartach związanych z uczuciem księcia Andrzeja dla niej. Ilia Andreicz z Marią Dmitriewną bawili się wspaniale, zgadując, czym ich mała Nataszka tak oczarowała Bołkońskiego. Ciemne oczka, gęste włosy, a może czerwone usteczka?
Przedmiot ich rozmowy wstał z sofki, odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie. Natasza przysiadła na schodkach przed posiadłością swej matki chrzestnej. Płatki śniegu wirowały wśród mroźnego powietrza.
Jakże mogli tak upraszczać to wzniosłe uczucie, jakim jest miłość? Książę Andrzej ofiarował jej coś, czego nigdy nie spodziewała się od niego otrzymać, mimo iż od pierwszej chwili, gdy go spotkała, ogarnęło ją coś osobliwego, to zdenerwowanie na jego widok, które dawało wiele do myślenia. Nie potrafiła wtedy zrozumieć tego ucisku w brzuchu, tych rumieńców i nagłego przypływu nieśmiałości. Lecz gdy wyznał jej, co czuje, gdy przebywa w jej towarzystwie...
Och, to była najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszała!
Lecz to czekanie stawało się nieznośne! Każdego dnia przypominała sobie piękną twarz mężczyzny, którego kochała. Nawet Sonia nie potrafiła zrozumieć, choć kochała Mikołaja! Ta miłość przetrwa wieki, co do tego Natasza nie miała żadnych wątpliwości. Jednakże wieczorami do głowy przychodziło jej często pytanie: gdzie jesteś?
Nie wiedziała, czy najpiękniejszą częścią stanu zakochania jest samemu kochać, czy też być kochanym. Wszystko składało się w jedną radość i podniecenie.
Wkrótce jednak nadeszła fatalna wizyta w operze.
Życie Nataszy zmieniło się w koszmar przeplatany z najsłodszym spośród snów. Każdy list od Anatola, z którym łączyło ją tak wiele, wprawiał ją w nastrój euforii. Jednak gdy radość opadała, następował czas poczucia winy. Cóż teraz począć z księciem Andrzejem, ze zrękowinami, z księżniczką Marią i wszystkimi, którzy już wiedzieli o zaręczynach?
Niedługo potem Sonia znalazła jeden z listów Kuragina do swej przyjaciółki. Gdy odczytała jego treść, papier wysunął jej się spod palców i opadł na podłogę.
Jak jej Natasza mogła...? Nie, to niemożliwe. To z pewnością jakieś nieporozumienie.
Lecz Natasza do wszystkiego się przyznała. Do gorejącego żarem serca, do występnego afektu i do korespondencji wymienianej z Anatolem Kuraginem.
Sonia wpadła w rozpacz.
– Kochana moja, to wszystko jest doprawdy niedorzeczne! Czyż nie miłujesz księcia Andrzeja? Czyż jeszcze przed wizytą w operze nie twierdziłaś, iż nie rozumiem twej tęsknoty za nim? Twej miłości? Więc cóż się zmieniło od tamtego czasu?
– Ach, Soniu, znów nic nie rozumiesz! A ja nie odnajduję słów, by ci wyjaśnić... Czuję tak ogromną bliskość przy Anatolu, pokrewieństwo dusz! On wyznał mi miłość, Soniu! A ja...
Sonia złapała się za głowę, niemal zasłaniając uszy. Nie mogła słuchać Nataszy.
– Masz szczęście na wyciągnięcie ręki, a wolisz rzucać się w ramiona człowieka o wątpliwej reputacji. Masz rację, Nataszo, nie rozumiem cię.
Kuzynka Nataszy okazała się jednak prawdziwą przyjaciółką, która uratowała Nataszę przed zniesławieniem i okryciem hańbą.
– Nienawidzę cię, Soniu! Nienawidzę! – wrzeszczała Natasza.
YOU ARE READING
Szansa
FanfictionWojna i pokój Fanfiction, oneshot, jak kto woli. O umiejętności przebaczania i dawania drugich szans, a także odnajdowaniu szczęścia tam, gdzie nie chcemy nawet zajrzeć. "Ty nie możesz tego zrozumieć, Soniu, poczekaj, usiądź tu." - Natasza Rostowa "...