6.12.18r.
Dzisiaj są jej urodziny. Chciałbym, żebyśmy je obchodzili jak co roku. Zawsze lubiła ten dzień. Zawsze cały planowałem. Na ostatnich spędziliśmy dzień w parku rozrywki i kawiarni. Dziś zamiast miło spędzać czas kładę świece z pięknymi rzeźbieniami i wiązankę białych tulipanów. Chciałbym jej złożyć piękne życzenia, wyśpiewać jak ją kochałem ale zamiast tego szepcze tylko:
- Wszystkiego najlepszego skarbie..
Wychodzę z cmentarza akurat gdy białe drobinki śniegu zaczynają spadać w ślimaczym tempie na głowy, samochody i ulice. Uśmiechnąłem się na pewne wspomnienie.
- Tord! Śnieg spadł!
Wręcz skakała przy oknie. Jej oczy świeciły tysiącem gwiazd gdy przyciskała rumiany policzek do zimnej szyby. Bardzo kochała śnieg. Uwielbiała patrzeć jak białe płatki wirują w powietrzu i przykrywają cały świat. Z resztą ja też kocham na nie patrzeć.
- Chodźmy na spacer! - Zdecydowała za mnie i już ciągnęła mnie za dłoń w stronę drzwi. Nie kłopocząc się jakimkolwiek okryciem wyszliśmy z domu. Do późnego wieczora chodziliśmy po mieście aby swoją małą wycieczkę pośród białego puchu zakończyć w domu, owinięci kocem piliśmy ciepłą czekoladę z piankami, a przyjemny ogień z kominka muskał nasze zarumienione od zimna policzki. Czułem się szczęśliwy w takich chwilach beztroski.
Uśmiech majaczył na mojej twarzy gdy mijałem pobliską kwiaciarnie. Akurat ktoś kupował goździki. Właściwie nie ktoś a Thomas. Widziałem jak uśmiecha się perliście do sprzedawczyni, a zarazem właścicielki sklepu. Chciałbym aby ktoś się do mnie kiedyś tak uśmiechnął. Od takiego gestu aż robi sie cieplej w środku.
Do szatyna podeszła jakaś dziewczyna. Była niższa od Thomasa. Jej rude włosy były związane w francuski warkocz. Na głowie miała białe nauszniki, a płaszcz był koloru fiołków, do tego miała wysokie czarne buty podobne to tych Toma. Nawet nie widząc jej twarzy można było stwierdzić, że jest po prostu piękna. Rudo włosa przytuliła się do jego ramienia i oparła głowę o niego. Rosewood odwrócił głowę do niej, tak, że widziałem jego twarz z profilu. Mówił coś i się uśmiechał mrużac oczy. Wyglądali razem tak idealnie..
Spuściłem wzrok na śnieg przy moich śniegowcach, a gdy znów powróciłem spojrzeniem do tej dwójki napotkałem oczy Thomasa. Jego oczy skrzące się jak czarny śnieg patrzyły na mnie. Moje policzki nabrały lekko różowego koloru. Zakłopotany odwróciłem wzrok. Odszedłem zanim oni zdążyli wyjść. Patrząc w ich stronę czułem znajome mi uczucie.
Następna ważna, choć nie za dobrze znana osoba odwraca się ode mnie.. Myślałem.. myślałem, że chociaż on poświęci mi swoją uwagę. Jednak się przeliczyłem. Nikt nie zastąpi mi Sary..
7.12.18r.
Zakryłem usta ręką, a do oczu napłynęły mi srebrzyste łzy. Uśmiechnąłem się i tą samą rękę wplotłem sobie we włosy. Nigdy nie myślałem, że będę się tak uśmiechnął w miejscu żałoby i tęsknoty. A jednak.
Jak co dzień przyszedłem na cmentarz. Zdziwiłem się gdy zobaczyłem wiązankę goździków przeplatanych z przebiśniegami w niewielkim wazonie. Przyczepiona była tam też karteczka.
"Szkoda, że tak szybko odszedłeś. Tylko ich nie wyrzuć.
Thomas."
Moje serduszko zrobiło się jakby cieplejsze na ten gest. Delikatnie, nie chcąc uszkodzić tak cennego dla mnie prezentu, podniosłem je razem z wazonikiem do swojej twarzy. Zaciągnąłem się wonią kwiatów.
- Dziękuję.. - Szepnąłem do pustego miejsca gdzie zazwyczaj siedział chłopak.
»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»¥«»
Hej, dzisiaj wszystkich świętych. Niestety w przeciwieństwie do was nie mogłam pojechać na grób do mojego dziadka, bo po prostu jedziemy jutro gdy mama będzie z nami dlatego siadłam i napisałam wam rozdział.
Papa aniołki ! ^^
~Cytrynia
CZYTASZ
Yᴏᴜ'ʀe Nᴏᴛ Aʟᴏɴᴇ //TᴏᴍTᴏʀᴅ// ᴢᴀᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴇ
FanfictionLarsson stracił najważniejszą osobę w swoim życiu, Ridgwell całą rodzinę. Od śmierci Sary minęły dwa lata, mimo to rana Torda nadal się nie zabliźniła. Toma jest świeża. Obaj cierpią. Obaj potrzebują wsparcia, bliskiej osoby. Czy spotkania w nietypo...