Reynolds'pov-Pieprzenie. - odzywam się po dłuższej chwili.
-Wiem, że może być ci ciężko.. - odzywa się Sam.
-Zamknij się. -odpowiadam, a ona spuszcza wzrok. Nikt nie próbuje mnie za to besztać. Dalej patrzę na ich żałosne miny, które mówią mi o domniemanym wyjeździe Long. - Czemu tworzycie jakąś tajną konspiracje i gadacie od rzeczy? - staram się być spokojny. Wiem, że to co próbują mi wmówić, to nieprawda.
-Musisz nam uwierzyć. Isa postanowiła wyjechać. - zaczyna Carter, a ja zaciskam pięści. - Zostawiła list, nie ma jej rzeczy. Możesz nawet do niej zadzwonić. Nie odbierze. Próbowaliśmy chyba ze sto razy.
-Jaki kurwa list?! - wale w stół krzycząc i zwracając na siebie uwagę innych gości. Alex,aż podskakuje, a Carter się spina i wręcza mi kawałek papieru, który jej wyrywam.
Zaczynam czytać napisany odręcznie list. Od razu poznaje jej pismo.Przepraszam, że nie mam na tyle odwagi by móc powiedzieć wam to osobiście, ale czuję, że nie dałabym rady. Podjęłam decyzję,że muszę wyjechać. Żałuję, że tak nagle, ale na niektóre rzeczy niestety nie mamy wpływu. Czy będzie ona dobra pokaże czas. Nie mogę wam oczywiście powiedzieć, gdzie ani co i jak, bo nie chcę narazić was jak i siebie na niepotrzebne rozmyślania o odwiedzinach, które dobiją mnie teraz na początku, najbardziej. Na pewno jak wszystko sobie poukładam zaproszę was i będziemy świętować. Na razie chcę spełniać marzenia, a tu gdzie prawdopodobnie będę..jest to możliwe. Nikt z was nie domyślał się o tym co planuje. Przepraszam nie mogłam nic wyjawić. Może ten list to staroświecki pomysł, ale chcę dać wam jakieś uzasadnienie na moje zniknięcie. Zmieniłam numer telefonu, bo na razie nie chcę się z wami kontaktować. Jestem kiepska w pożegnaniach.
Proszę was o jedną rzecz, nie martwcie się i nie szukajcie mnie.
Zostawcie mnie w spokoju, bo tego właśnie na ten moment chcę. Przekażcie Allenowi, że jest mi przykro.Całuję
IsaOdkładam list i patrzę na Carter. Dziewczyna odpowiada współczującym wzrokiem.
-Chyba w to nie wierzycie?!
-Reynolds...
-Myślicie, że mogłaby napisać coś tak durnego?!
-Uspokój się. - mówi Smith, a ja ją ignoruje. Wychodzę z lokalu otwierając zamaszyście drzwi. Jack wybiega za mną, a reszta stoi przed drzwiami, jakby bała się podejść.
-To się nie trzyma kupy. - pragnę, żeby mi uwierzył,ale w jego oczach widzę zrezygnowanie. - Cholera! - gdybym nie był na tyle głupi i jej poszukał. Dowiedział się wcześniej.
Złość w jednej chwili zastępuje analiza.-Przecież Isa miała stalkera. Coś się musiało stać. - zaczynam przypominać sobie, napis i zdjęcia w jej pokoju. Teraz nagły wyjazd.
-Czy ty nie widzisz, że gadasz bezsensu? - irytuje się Martinez. - Ona odeszła. A ty musisz się z tym pogodzić.
Ignoruje go i pierwsze co robię, to biegnę w stronę mojego samochodu. Nie mam pojęcia, gdzie może być. Wsiadam i przez chwilę siedzę analizując wszystko po kolei. A tak naprawdę to nie mam nic.
Wybieram numer Long, ale nie odbiera. Powtarzam tą czynność z dziesięć razy, a później wale w kierownicę kładąc na niej głowę w totalnym rozgoryczeniu.Później wpada mi do głowy pomysł odwiedzenia jej pokoju. Przecież mam drugie klucze. Isa dała mi zapasowe, kiedy miałem zająć się jej pokojem.
Wychodzę z samochodu i zmierzam do jej akademika.
Nie interesuje mnie czy mam prawo to robić. Przekręcam zamek w drzwiach i wchodzę do opustoszałego pokoju. Zastanawiam się, czy może się nie pomyliłem, ale jej rzeczy rzeczywiście tu nie ma. Jak to możliwe? Siadam na łóżku, bo skończyły mi się pomysły. Zadzwoniłbym do jej rodziców, albo ojca, ale nie mam numeru i nie mam pojęcia, gdzie mieszkają. Może Carter coś wie. Muszę koniecznie ją spytać.
Już jestem gotowy by iść, ale pojawia się Froy.
CZYTASZ
Reynolds
Teen FictionCollege w University of Denver rządzi się swoimi prawami. Dla chłopaka o imieniu Reynolds jest to bardzo proste, gdyż wykorzystuje zmyśloną historię na swój temat by siać postrach w innych. Wszystko się układa po jego myśli do czasu,gdy poznaje Ise...