To był jeden z tych dni, kiedy Jurij Plisetsky w samotności, czując się niczym król lodowiska - w ciszy i spokoju spędzał piątkowe popołudnie poprzez swobodny, niezbyt wymagający trening. Poza ćwiczeniami z trenerem blondyn bywał tutaj niemal codziennie, ale wbrew pozorom - nie jeździł jedynie dla poprawienia umiejętności.
Dość zadufany w sobie chłopak miał się za osobę perfekcyjną, a każdy upadek był dla niego nie tylko drobnym potknięciem, a wpadnięciem w bagno. Twierdził, że jako mistrz świata nie musi trenować tak intensywnie, jak prosiak, zwany Yurim Katsukim - wystarczyły mu lekcje z Yakovem.
Prawda była taka, iż Jurij przychodził na swoje ukochane lodowisko jedynie dla zabicia czasu. Jego introwertyczna i chłodna niczym Syberia dusza nie dopuszczała do chłopaka zbyt wielu ludzi. Pyskujący, drący się na wszystkich i wszystko, co chociażby przez najdrobniejszy szczegół doprowadziło go do histerii bachor (tak nazywał go potajemnie Yakov przy Lilya'i) nigdy nie miał ochoty na spotkania towarzyskie. Z pogardą patrzył na znajomych z klasy, którzy doskonale bawili się, siedząc za starymi domami i nielegalnie pijąc alkohol, albo chociażby spotykając się na najzwyczajniejszą w świecie rozmowę. Ten widok przyprawiał go o mdłości. Dlaczego? Chłopak był najzwyczajniej w świecie zazdrosny, chociaż sam nigdy by się do tego nie przyznał.
Blondyn był typem samotnika, który odstraszał wszystkich dookoła. Z jednej strony cieszyło go, iż żaden frajer nie wchodzi mu w drogę, a Jurija odbierano za osobę o konkretnym charakterze, przez co nowi uczniowie, słysząc opis jego zachowania - natychmiast postanawiali sobie, iż pod żadnym pozorem nie będą próbowali wejść w jakikolwiek kontakt ze zbuntowanym nastolatkiem.
Jednak patrząc na to z drugiej strony - Jurij w głębi duszy pragnął spotkać osobę, która byłaby cierpliwa, nie zniechęciłby jej trudny charakter blondyna... Wspierałaby go, zawsze słuchała i pomagała... Każdy człowiek, niewiadomo jak okropny, potrzebuje bliskiej osoby. Tak było w przypadku blondyna, który z pozoru niesympatyczny, darzący nienawiścią każde żywe stworzenie (oprócz kotów!) w głębi duszy był bardzo wrażliwy, chociaż mało kto o tym wiedział.
Jedną z wtajemniczonych osób był Otabek. Przy nim Rosjanin otwierał się do tego stopnia, że nie potrafił zachowywać się niczym rozwścieczony kot, fukający na wszystkich do okoła. Zachowanie chłopaka sprawiało, iż rosyjskiej wróżce miękło serce. Według Jurija Beka był idealną osoba pod każdym względem. Zawsze kiedy wymieniał cechy dobrego przyjaciela, najzwyczajniej w świecie opisywał Otabeka. Kazach umiał wytrzymać z jego charakterem, a co najdziwniejsze - twierdził, iż są podobni.
Spośród szóstki na Grand Prix Jurij najbardziej zaakceptował właśnie Bekę, który był dla niego jak starszy brat. Mimo, iż nie było po nim tego widać - każda godzina spędzona z przyjacielem była dla blondyna niesamowicie cenna i dawała nastolatkowi wiele radości, której od dawna nie doświadczył.
Ale co dobre, musi się kiedyś kończyć... Po finałach Grand Prix każdy z nich powrócił do swojego rodzinnego kraju. Co prawda, po powrocie do domów nadal często rozmawiali i pisali wiadomości, ale nie mogło to trwać wiecznie. Po około miesiącu ich rozmowa ograniczała się jedynie do przywitania, albo spytania o samopoczucie. Z początku Jurij to rozumiał - w końcu Otabek nie mógł poświęcać mu tak dużej uwagi, Kazach przecież miał własne życie, własną rodzinę...
Niektóre rzeczy jednak z czasem stają się coraz bardziej irytujące. Jurij czuł bardziej smutek, niż furię, kiedy to on zawsze pisał pierwszy, a na odpowiedź musiał czekać dłuższy czas - o ile w ogóle ją dostawał. Mimo, iż uwielbiał Otabeka, jemu w końcu przestało zależeć. Nie miał siły i bał się, że historia zatoczy błędne koło. Kolejny raz własne doświadczenia utwierdziły go w przekonaniu, że przyjaciele to fałszywi i odchodzący bez powodu idioci. Nawet po tej akcji, rzecz jasna, nie miał Kazacha za kogoś głupiego. Niesamowicie go bolało serce, najbardziej z tęsknoty i zawodu. Nawet po tym wszystkim był w stanie nazwać Otabeka przyjacielem, chociaż jego już przy nim nie było...
Z tego oto powodu Jurij dość agresywnie jeździł po tafli. Dopóki sam znajdował się na lodowisku - chciał skorzystać i wyładować wszystkie swoje emocje. Złość, rozczarowanie i rozpacz w jednym. Stracenie kontaktu z brunetem, którego raz by się uczepił, i już nie puścił. Co prawda - powoli zapominał, ale rysa na sercu została, gdyż Otabek był dla niego jedynym przyjacielem, w dodatku najprawdziwszym i zdecydowanie najlepszym na świecie. Jakaś część chłopaka jednak cichutko liczyła na to, że pewnego dnia Kazach znowu się odezwie. - Czy kiedykolwiek będzie jak dawniej? - mruknął cicho do siebie, podczas wykonywania salchowa.
CZYTASZ
10 dni [Otayuri]
FanfictionPo finałach Grand Prix drogi Otabeka i Jurija się rozchodzą, a nastolatkowie wracają do swoich rodzinnych państw. Mogłoby się wydawać, iż każdy z nich ma zamiar podążać własną ścieżką, a przyjaźń poszła w zapomnienie... Z począku Rosjanin również ta...