Rozdział 24.2

378 40 16
                                    

Rano okazało się, że Loki tak samo jak ja niespodziewanie zasnął. Jak się obudziliśmy mieliśmy z tego nie małą niespodziankę, co spowodowało nasze dobre humory na cały dzień. Po pierwszym oficjalnym śniadaniu w gronie obojga rodziców i Lokiego, tata oznajmił mi, że czas ogłosić krainie dobrą wiadomość o moim odnalezieniu. 

W tym celu przebrałam się w elegancką sukienkę, ponieważ rano postawiłam na mój codzienny strój - zbroję. Loki po mnie przyszedł parę minut później i zaprowadził na drugie piętro pałacu. To tam na korytarzu były drzwi na balkon, z którego król często przekazywał nowiny ludowi. Tak było i tym razem.

A ja właśnie czekałam, aż w towarzystwie Psotnika wyjdę tam pokazać się poddanym moich rodziców. W międzyczasie przemawiał mój ojciec.

- Nie zebrałem was tutaj z byle jakiego powodu - zaczął. - Przez ostatnie naście dni współpracowałem z kimś kto w Dziewięciu Światach nie ma zbyt dobrej opinii - powiedział, a ja usłyszałam jak między ludźmi przechodzi pomruk niezadowolenia i krytyki. - Nie zrobiłem tego z lekkomyślności, a dla przyszłości tej krainy. Jak wiecie wiele lat temu została odebrana mi i mojej żonie, waszej królowej córka, a wam pierworodna następczyni tronu. Od dzisiaj już nie musimy opłakiwać tej straty. Moja córka, Naomi wróciła do domu!

W tym momencie weszłam na balkon razem z Lokim. Moim oczom ukazały się tłumy pod zamkiem, słuchające króla. Uśmiechnęłam się i pomachałam do ludu. Poczułam ogromny stres spadający na moją osobę. Tyle par oczu skierowanych w moją stronę...

- To moja córka - wskazał na mnie. - A to - pokazał na Lokiego - mężczyzna, który opiekował się nią, kiedy ja nie mogłem. Ktoś kto nie znał pochodzenia Naomi, a i tak był przy niej. Wiem kto to jest jak każdy z was. Loki Laufeyson, tak dobrze słyszycie, Laufeyson. Jest pełnoprawnym obywatelem tego królestwa oraz moją prawą ręką. Zasługuje na wasz szacunek. On okazał go wam przyprowadzając Naomi. Teraz wy okażcie go jemu, zapominając o jego przeszłości.

Tata skończył przemawiać i odszedł w bok, a na jego miejsce przyszła mama. Z gracją pomachała ludowi i również dodała parę słów od siebie.

- To spełnienie marzeń. Odzyskanie córki to najpiękniejsze uczucie na świecie i mówię to jako matka, a nie królowa. Jest co świętować, dlatego pragnę ogłosić, że za trzy dni odbędzie się koronacja Naomi na księżniczkę, a po niej biesiada. To na niej przemówi do was moja córka. Wszyscy jesteście zaproszeni, dziękuję - skończyła po czym stanęła u boku króla. Oboje pomachali na odchodne i zniknęli za drzwiami z obstawą dwójki strażników. Ja również to uczyniłam razem z Lokim i weszliśmy do środka w towarzystwie obstawy.

W głowie miałam tylko jedną myśl - ja księżniczką?

Na dalsze rozmyślania nie miałam czasu, ponieważ bożek zaczął prowadzić mnie w nieznanym mi kierunku. Od razu zwróciłam na to uwagę i dokładnie przyjrzałam się chłopakowi. Z jego twarzy wyczytałam jedynie zadowolenie, które jeszcze bardziej się powiększyło gdy dostrzegł moje zdziwienie. Bez słowa dałam się prowadzić. Ufałam mu, więc spodziewałam się że pewnie dostanę odpowiedź na jego zachowanie już niedługo.

Nie myliłam się. Dotarliśmy do ogrodów królewskich zupełnie nieznaną mi drogą. Nie dziwiło mnie to, bo oczywiście Loki jest tutaj dłużej niż ja. W sumie jest to trochę śmieszne. Tą krainą rządzą moi rodzice, a przebywam tu krócej niż mój przyjaciel. 

Bez słowa kierowaliśmy się przed siebie, aż dotarliśmy na skraj ogrodu. Był tutaj mały staw, nad którym widniał mostek. Loki nadal mnie prowadził bez słowa, kierowaliśmy się w kierunku wody. To właśnie na mostku się zatrzymaliśmy.

- Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - zadałam nurtujące mnie pytanie. 

- Chciałem żebyśmy zostali sami - odpowiedział. Patrzał mi prosto w oczy. To było ważne, czułam to.

- Dlaczego? - spytałam.

- Nie chciałem, aby ktoś nam przerwał - powiedział. Uniosłam jedną brew do góry. - No i muszę ci powiedzieć coś ważnego - dodał.

- Co to takiego? - zaciekawiłam się. Loki nigdy nie owijał w bawełnę, dlatego dziwnym była jego reakcja.

- No bo... - podrapał się po szyi. W jego oczach widziałam zakłopotanie, które za wszelką cenę chciał ukryć. Czekałam. Nie poganiałam go. - Shar, znamy się tyle czasu... Poszłabyś ze mną na randkę? - wydukał na jednym tchu. 

Znowu poczułam w brzuchu przyjemne uczucie. Motylki no tak. Milczałam chwilkę. Z jednej strony chciałam tego, ale z drugiej troszkę się bałam. Mimo to wiedziałam, że Psotnik nie zraniłby mnie.

- Tak, pójdę z wielką chęcią - odpowiedziałam i zaśmiałam się w duchu widząc ulgę chłopaka. 

Zegar na wieży zaczął wybijać melodię, oznaczającą że jest już pora obiadu. Loki objął mnie i teleportował przed wejście do jadalni. 

- W takim razie po obiedzie czekaj w swojej komnacie na dalsze instrukcje - szepnął mi na ucho i przepuszczając mnie w drzwiach weszliśmy do sali. 

Do końca obiadu nie potrafiłam się skupić...

Jak się wam podoba?

Stracone Wspomnienia |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz