Rozdział 49

207 17 9
                                    

- Zostańcie tutaj - nakazał mężczyzna.

- Ale Kornel...

- Kocham was - zdenerwowany przytulił nas do siebie, składając czuły pocałunek najpierw na moim czole, a zaraz potem na czółku dziecka. 

- Kornel... - powiedziałam zdławionym głosem, ale ten zdążył już wyjść z pokoju, zostawiając nas same. Zwróciłam się ku płaczącej dziewczynce, jednocześnie tuląc ją do siebie i głaszcząc po pleckach - Csiiii, nie płakusiaj...

Chodziłam po pokoju, nerwowo oczekując jakiegokolwiek sygnału z dołu. W końcu udało mi się uspokoić Lilcię, którą zaraz owinęłam jej kocykiem. Brak odzewu ze strony Kornela zaniepokoił mnie do tego stopnia, że koniec końców zdecydowałam się wyjść na korytarz.

- Kornuś, Boże święty! - usłyszałam - Zwariowałeś?!

Powoli zeszłam po schodach, nasłuchując wydawać by się mogło znajomego głosu.

- Do matki z bronią?!

- Mamo... - jęknął Zieliński - Chcesz, żebym dostał przedwczesnego zawału?!

- Wypluj te słowa!

- Skąd ty się tutaj w ogóle wzięłaś? - zapytał już trochę spokojniejszy.

- Jak to skąd? - oburzyła się - Już nie wolno mi własnego syna odwiedzić?

- O pierwszej w nocy?

- Oj no, autobus miał opóźnienie... - wyjaśniła - A ten wazon to ja ci zaraz posprzątam.

- Dobrze, ja go posprzątam - westchnął - A ty idź rozpakować walizki...

- A... ta twoja Łucja dalej tutaj mieszka? - chrząknęłam, co nie uszło ich uwadze - oboje obrócili się w moją stronę.

- O mój Boże - starsza kobieta natychmiast ruszyła w moim kierunku. Dotknęła kocyka okrywającego Lilcię i z uśmiechem popatrzyła na jej twarzyczkę przytuloną do mojego ramienia - Ile ten cud ma?

- Trzy tygodnie - powiedziałam z nieufnością.

- Jak ma na imię?

- Lila.

- Jak pięknie - ucieszyła się.

- Po mojej mamie - uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Kornuś, a my z ojcem kiedy doczekamy się wnuków? - zwróciła się do mężczyzny, na co ten popatrzył na nią zmieszany, a zaraz potem na mnie.

- Mamo...

- No co?

- Nie wiem... - westchnął zmieszany - Nie rozmawialiśmy z Łucją na ten temat...

- W takim razie powinniście się pośpieszyć... - zmierzyła mnie wzrokiem. Nie musiałam za wiele myśleć, by zrozumieć, że była to aluzja co do mojego wieku.

- Mamo!

- Oj no, tak mi się wymsknęło - wzruszyła ramionami - Słuchajcie dzieci. Chciałam was przeprosić - na te słowa moje oczy otworzyły się szerzej i od razu skierowały na równie zaskoczonego Zielińskiego.

- Kornuś, szanuję twój wybór. Chcę, żebyś był szczęśliwy. Skoro kochacie się to pozostaje mi tylko czekać na zaproszenie na wasz ślub - rozłożyła ręce w geście bezradności.

- Cieszę się, że to mówisz - uśmiechnął się, stając za mną i obejmując nas do siebie.

- Oczywiście, nie w sensie fizycznym! - dodała - Bo to dopiero po ślubie!

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz