Rozdział 5. Do czego doprowadza zazdrość.

1.2K 59 15
                                    

2018 rok.
Rok i trzy miesiące wcześniej.

- Jesteś strasznie ciężki. - właśnie prowadziłam Diego do mojego mieszkania. Mężczyzna przyszedł, o dziwo, na czas do baru, ale poniosło go trochę z whisky i w efekcie jest pijany i totalnie nie ogarnia co się dzieje.

- Gdzie m-mnie prowadzisz? - zapytał Diego. Strasznie seplenił co utrudniało mi z nim komunikację. Przynajmniej współpracuje i idzie. No prawie. Wcześniej chciałam zaprowadzić go do jego pokoju ale nie chciał się ruszyć. Po krótkiej negocjacji wyszło na to, że pójdzie tylko do mnie.

- Tam gdzie chciałeś, do mojego mieszkania. - teraz przed nami najcięższa kwestia. Wejście po schodach. Poprawiłam się i zaczęłam pokonywać pierwsze stopnie ciągnąc za sobą Diego, którego ewidentnie bawiło robienie mi na złość. W pewnych momentach zatrzymywał się i w efekcie wpadałam na niego, co kończyło się jego rozbawieniem. Boże, daj mi siłę. Wdrapanie się na samą górę zajęło nam wieczność, ale w końcu się udało. Próbowałam otworzyć drzwi, ale nie było to za łatwe trzymając w jednej ręce klucze, a drugą trzymając na wpół śpiącego Diego. Jakimś cudem udało mi się odblokować zamek. Pchnęłam drzwi i weszliśmy do środka. Oczywiście nie mogłam wcześniej usunąć tego misia ze środka korytarza. Poślizgnęłam się na nim i pociągnęłam za sobą Diego. Wpadł na mnie i koniec końców leżałam na ziemi, a ciemnowłosy na mnie.

- Mogłaś powiedzieć, a nie używać takich drastycznych środków. - zaśmiał się Diego przybliżając się w moją stronę. Gdy był już naprawdę blisko, odwróciłam głowę więc spotkał się jedynie z moim policzkiem. - Psujesz okazję.. - wydął dolną wargę.

- Wolałabym żebyś był trzeźwy. - zrzuciłam go z siebie. Wstałam i skierowałam się do sypialni. Zaczęłam przeszukiwać szafki w celu znalezienia czegoś do przebrania dla Diego. Często zostawiał u mnie rzeczy więc nie miałam większego problemu.

- Jak wrócę spod prysznica masz leżeć przebrany na kanapie, jasne?

- Oczywiście królewno. - po takim czasie znajomości, znałam kilka rodzajów pijanego Diego. Nerwowy - raz nawet wyrzucił mnie z własnego mieszkania i musiałam spać w aucie. Zabawny - opowiada swoje słabe żarty przez cały czas. Ciotowaty - przeżywa wszystko. Dosłownie wszystko. No i Diego romantyk, czyli ten, który właśnie stoi przede mną.
Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam swoją piżamę, a włosy wysuszyłam. Gdy wyszłam, zauważyłam śpiącego chłopaka w moim łóżku. W samych bokserkach. On chyba testuje moją cierpliwość. Położyłam się obok niego. Miałam nadzieję, że już wszystko będzie w porządku. Szkoda tylko, że widzieliśmy się wtedy ostatni raz.

Obudziły mnie promienie słońca, które musiały akurat padać na moje oczy. Odwróciłam się w drugą stronę i dopiero po chwili zrozumiałam, że jestem w łóżku sama. Wstałam i skierowałam się do kuchni jednak i tam było pusto. Nigdzie nie było śladu Diego. Wzięłam komórkę i wybrałam do niego numer jednak nie odebrał. Zdecydowałam się wysłać wiadomość.

Do: Diego
11:48
Gdzie jesteś?

Odłożyłam telefon i zaczęłam się ogarniać. Chwilę po 12 byłam gotowa do jakiegokolwiek funkcjonowania. Wstawiłam sobie wodę na kawę, a na śniadanie zrobiłam sobie kanapki.
Zalałam sobie kawę gorącą wodą i usiadłam przy stole. Zawibrował mój telefon.

Od: Diego
12:25
Mamy ciało.

Świetnie. Znowu usłyszał o zabójstwie i postanowił mnie zostawić. Miałam już tego serdecznie dość. Albo mnie olewał, albo zostawiał w ciągu spotkania, albo znikał bez słowa. Niedawno dostałam propozycję dużego przerzutu do Kolumbii. Wahałam się, ale to chyba będzie najlepsze wyjście. Wzięłam telefon i wybrałam numer.

- Halo? - usłyszałam w słuchawce.

- Wchodzę.

- O 18 na obrzeżach miasta. Nawet nie wiesz jak się cieszę.

- Do zobaczenia. - rozłączyłam się. Może rzeczywiście czas zacząć nowe życie. Czasami musimy robić to co uważamy za słuszne, mimo, że serce krwawi. Zjadłam śniadanie i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wykonałam jeszcze telefon do Klausa, aby do mnie wpadł. Spakowałam większość ubrań, kosmetyki i broń. Około 17 usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Hej ślicznotko. - powiedział Klaus obejmując mnie.

- Cześć. Wchodź. - zaprosiłam go do środka.

- Co to za ważna sprawa?

- Słuchaj, muszę wyjechać na jakiś czas. Potrzebuję żeby ktoś zajął się mieszkaniem. - położyłam klucze na blacie stołu. - Możesz nawet tu mieszkać tylko błagam, nie zniszcz niczego.

- Gdzie jedziesz?

- Interesy, ale będziemy w kontakcie.

- Kiedy jedziesz?

- Za chwilę. Czekałam tylko na ciebie.

- Miałem nadzieję, że spotkamy się na jakimś drinku. - podszedł do mnie i zamknął mnie w uścisku.

- Będzie okazja, przecież wrócę. - wzięłam torbę i skierowałam się do wyjścia. - Nie spal mi mieszkania.

- A ty uważaj na siebie. Do zobaczenia. - pomachał mi zanim zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół, wpakowałam torbę do auta i weszłam zajmując miejsce kierowcy. Wybrałam jeszcze numer do Diego ale odezwała się poczta więc nagrałam wiadomość : Cześć Diego, tu Vivian. Dzwoniłam żeby się spotkać i.. pożegnać. Wyjeżdżam, w sumie za chwilę muszę ruszyć w drogę więc chciałam Ci powiedzieć, że przepraszam. Bardzo mi na tobie zależy i mam nadzieję, że uda Ci się ogarnąć w końcu tą pracę i może ułożyć życie z Patch. Ja się do tego nie nadaje. Nie wiem kiedy wrócę, ale zrobię to, obiecuję. Do zobaczenia Diego. - wcisnęłam czerwoną słuchawkę i ruszyłam w drogę. Można powiedzieć, że była to tylko formalność, bo tak naprawdę rozstaliśmy się już dawno, gdy przestaliśmy się widywać.
On - zgubił do mnie drogę.
Ja - szukałam go po omacku.
Czas wrócić do starych nawyków. Czas wskrzesić starą Vivian.


Tego samego dnia. Godzina 23:00.

Pov. Diego

- Naprawdę stracę do ciebie cierpliwość. - powiedziała w moją stronę Patch.

- Wiesz, że jestem dobry. - powiedziałem masując nadgarstki. Spędziłem tutaj prawie cały dzień. Nie taki miałem plan. Chciałem zabrać Vivian na obiad i pogadać z nią o nas. Wiem, że ostatnie tygodnie były fatalne z mojej strony ale naprawdę mi na niej zależy. Podziwiam ją, że to wszystko znosi i jeszcze chce ze mną gadać. Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem w kierunku mieszkania dziewczyny. W międzyczasie włączyłem telefon, który zabrała mi Patch przy zatrzymaniu. Jedno nieodebrane połączenie i jedna wiadomość głosowa. Odsłuchaj:
Cześć Diego, tu Vivian. Dzwoniłam żeby się spotkać i.. pożegnać. Wyjeżdżam, w sumie za chwilę muszę ruszyć w drogę więc chciałam Ci powiedzieć, że przepraszam. Bardzo mi na tobie zależy i mam nadzieję, że uda Ci się ogarnąć w końcu tą pracę i może ułożyć życie z Patch. Ja się do tego nie nadaje. Nie wiem kiedy wrócę, ale zrobię to, obiecuję. Do zobaczenia Diego.

Nie wiem ile stałem na środku chodnika, ale ta wiadomość nie potrafiła do mnie dotrzeć. Słuchałem jej w kółko i w kółko, aż padł mi telefon. Nie chciałem wierzyć w to, jak bardzo to zepsułem. Nie mogłem się jej dziwić, też bym miał siebie dość. Poszedłem do nocnego gdzie kupiłem dwie butelki wódki. Wróciłem do klubu, do swojego pokoju. Podłączyłem telefon, usiadłem przy stoliku i zapijałem smutki. Tak, odważny numer Dwa cierpiał. Wyjechała. Zostawiła mnie, samego. Zniechęciłem do siebie jedyną osobę, której na mnie zależało.
Piłem przez większą część nocy, aż w końcu odważyłem się do niej napisać.

Do: Księżniczka
05:13
Jedyna osoba, z którą chcę sobie ułożyć życie właśnie wyjechała, ale ja poczekam. Tyle ile będzie trzeba.

-----

I tym akcentem oficjalnie zaczynamy Flawless!
Jest mi bardzo miło, że tak fajnie przyjęło się to opowiadanie (jak na razie 😂)
Do następnego!

Enjoy!

V.


Flawless || Diego HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz