1/1

38 2 1
                                    

To był obrazek sepii z górami i ziemią wypłowiałą od ostrego słońca. Czasami drgał drażniony gorącym powietrzem. Czasami ożywał tak jak dziś. Zza wzgórza wyłonił się czarny samochód, warczał i spieszył się. Bez powodu, tutaj czas płynął inaczej.
Bardzo stara Indianka z zapomnianego plemienia siedziała w cieniu budynku. Dużo przeżyła, a jeszcze więcej wiedziała i widziała. Teraz też widziała, jeszcze zanim wyłonili się z obłoku kurzu zaparkowanego samochodu.
Wysiadło dwóch mężczyzn, mieli piękne, młode ciała i stare, kiedyś piękne dusze. Byli braćmi, ale podobne mieli tylko oczy w odcieniu nadziei.
Plac opustoszałego pueblo przypomniał sobie minionych wojowników, gdy zadudnił pod ich kowbojkami. Dzisiaj znowu dwóch zuchwale zmierzało do zajazdu z panienkami na jedną noc. Szerokie plecy w skórzanych kurtkach były lekko pochylone, a spojrzenia spod kapeluszy czujne. Ten z lewej strony powiedział coś, zwrócili się do siebie i zęby dwóch drapieżników rozbłysły w uśmiechach.
Ten z lewej był Wilkiem, jego miękkie wargi przesłoniły już ostre kiełki, ale serce miał nadal dzikie. Był gotów walczyć na śmierć i życie dla swojej dwuosobowej watahy i ciągle przemierzał odległe tereny w poszukiwaniu dla niej terytorium. Czasami można było go oswoić albo przekupić smakołykiem, ale zew krwi nigdy nie odda go całego.
Ten drugi to był Jastrząb. Samotnik z natury i wyboru. Bardziej skryty i milczący, rozprostowywał swoje skrzydła w czarne pręgi dopiero, kiedy podrywał się do lotu.
Pokonywał przestworza, kiedy jego brat Wilk biegł po ziemi, razem w tym samym kierunku.
Wilk i Jastrząb zatrzymali się niedbale oparci o futryny drzwi wejściowych budynku z białego kamienia. W środku też wszystko było jasne, złamane kontrastem balustrad z ciemnego drzewa i stojących ciemnowłosych dziewczyn w czarnych sukienkach z falbanami. Oczy braci śmiały się do siebie nawzajem i do dziewczyn, dżinsy zaczynały ich uwierać. Wilk oblizał koniuszkiem języka usta kiedy objął za ramiona dwie dziewczyny, Jastrząb popatrzył w oczy Isabel i złapał ją w pasie. Poszli po schodach do góry. Wchodzili do pokoi obok siebie, kiedy Wilk przesłał wzrokiem sygnał bratu, wiadomo, mogą wszystko oprócz złożenia broni.
Stara Indianka szklanymi oczami widziała co się dzieje i co się wydarzy za murami.
Wiedziała, że Mia i Ines były jak dwie ostre papryczki, które sprawią, że męskość Wilka będzie piekła rozpalona do czerwoności.
Widziała jak w trójkę polewają się tequilą, zlizują i upijają sobą. Widziała jak Wilk stoi, tak jak jego dumnie uniesiony ogon i zatapia palce we włosach dziewczyn, kiedy klęczały przed nim. To on decydował, które usta mogły go obejmować. Widziała jak Mia galopowała na nim. Jak Ines była jego posłuszną suką kiedy mu się wypinała. Widziała jak Wilk sprawił, że skomlały o jego pieszczoty. Widziała jak potem stadko leżało razem i pomrukiwało z przyjemności.
Potem przesunęła swoje przeźroczyste źrenice i widziała, że Jastrząb zaczął już gody. Widziała jak ręce Isabel kurczowo trzymały się ramy łóżka za jej głową, a ręce Jastrzębia pocierały najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej szorstko jej ciało. Jej piersi ginęły w jego dłoniach, drażnione brodawki rozchylały jej uda. Widziała, jak Isabel szczytowała kiedy czuła głęboko jego długie palce, jak zaczerwieniła się i łapała powietrze, kiedy wszedł dużo głębiej tym na co czekała. Widziała jak Jastrząb jeszcze dwa razy podrywał ich do lotu.
Widziała, jak obydwa drapieżniki skończyły polowanie nad ranem, a łapacze snów były pełne gorących wspomnień dziewczyn. Mężczyźni nie spali, tylko leżeli pełni satysfakcji.
Widziała jak spotkali się za chwilę na schodach i poklepali po plecach, po czym zeszli do samochodu. Wiedziała, że mają trzy pukle włosów dziewczyn z zapomnianego plemienia i prastary, krwawy indiański cień zostanie wreszcie zabity.
Dokończyła modlitwę do duchów powietrza i ziemi w intencji wojowników.

W Impali Dean rzucił kapelusz na tylne siedzenie, Sam zrobił to samo. Dean zapalił już silnik i kręcił kierownicą, kiedy powiedział:
- Sammy, czasami uwielbiam naszą robotę.
Brat przyklasnął na to rękami w uda i zaśmiał się głośno.

Duchy prastarych przodków ||SUPERNATURAL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz