Krzyk Deana ostro przeciął noc. Strach pogonił Sama do pokoju brata.
Dean rzucał się w łóżku i ochryple go wołał, teraz już ciszej. Ręce zaciśnięte w pięści walczyły z koszmarami. Sam pochylił się nad nim i złapał za ramiona. Były twarde, napięte, przycisnął je mocno, zwalczył szarpnięcie, następne, nie ustępował, aż pokonał jego desperację. Pochylił się niżej.
- Dean... - Szept Sama był równie przenikliwy jak spojrzenie, którym szukał odległej duszy.
- Sammy... - Tym razem powiedziane czule, delikatnie.
Sam trzymał twarz Deana w dłoniach, kiedy oczy brata tropiły jeszcze rzeczywistość. Trzymał ją nadal, kiedy ich przyspieszone oddechy stały się niesłyszalne na jakiś czas. Ciężka, wroga noc ocieplona miękkimi ustami. Nie pierwszy raz nie wiedzieli co jest rzeczywiste. Zawsze wiedzieli za to co jest prawdziwe, prawdziwa była miłość do brata.
Dean zasnął potem spokojnie. Sam szedł powoli do siebie bosymi stopami chłonąc chłód posadzki.
Też się położył i zasypiał czując smak whisky w ustach. Dobrze smakowała.Rankiem siedział w sali bunkra i przeglądał kroniki policyjne na laptopie. Oderwał się od czytania, kiedy pustkę wypełniła energiczna sylwetka Deana i zapach kawy z jego kubka.
- Długo spałeś, jak noc? - Zapytał.
- Jedna z lepszych – Dean uśmiechnął się szczerze, trochę zawadiacko i wygodnie rozsiadł się na krześle.
- A ty Sammy wyspany? Mogłeś się ze mną napić wieczorem...
Sam napotkał oczy brata, były jasne, błyszczące i dziękowały.
Przesiedzieli jeszcze z godzinę szukając jakiejś sprawy, było sporo żartów i wzajemnego dokuczania... Jak to między braćmi.
CZYTASZ
Dobrej nocy bracie ||SUPERNATURAL
FanfictionDean miewa koszmary, na które pomaga alkohol i czasami Sam... Wincest