Rozdział Czterdziesty Dziewiąty Część Druga

233 57 23
                                    

Wicher spojrzał gniewnie na Zranione Serce, gdy tylko zaczęła wyjaśniać kocurowi całą sytuację. Jak mogła od niego wymagać, że zdradzi klan, podtrzymując durne kłamstwo na temat ciąży Mglistego Poranku? Przecież kotka dopuściła się już wystarczającej zdrady, nie powinna wciągać w to nikogo innego! Była w romantycznej relacji z kotem innego klanu, z kotem Klanu Deszczu. Sama niosła pokiereszowanego Podmuszka, nie powinna teraz bratać się z wrogami. Nieważne jak długo ten zakazany związek mógł trwać.

– Wicher, proszę – miauknęła Zranione Serce, patrząc błagalnie na przyjaciela. – To tylko jedno, małe kłamstwo. Zrób to dla mnie. Dla niej i dla jej kociąt.

– Ty słyszysz co mówisz, Zranione Serce? – zapytał kocur z gniewnym niedowierzaniem, nawet nie próbując się uspokoić. Jego ogon bił rytmicznie na boki, a uszy leżały na głowie niemal płasko. – Prosisz mnie, żebym okłamał klan, który mnie przyjął. Nie mogę tego zrobić.

– A to, że my chcieliśmy być razem jakoś ci nie przeszkadzało! – zarzuciła mu kotka, strosząc futerko.

– Dlatego właśnie nie powiem o niczym Omszałej Gwieździe – warknął pręgowany. – Ale nie myśl, że będę się godził na okłamywanie go w żywe oczy. Może ty nie masz przed tym żadnych oporów, ale ja staram się być lojalny wobec tych, którzy na tą lojalność zasługują. A jestem to winien właśnie Klanowi Słonecznika, któremu przewodzi twój ojciec. Nie proś mnie o to więcej. – Nakazał, odwracając się i zostawiając kotkę samą.

– Jesteś przeklętym idiotą, Wicher! – zawołała za nim.

Kocur puścił to mimo uszu. Żadna kotka nie będzie wymuszała na nim oszustw. Poza tym z Mglistym Porankiem nawet nie rozmawiał, nikt by nie uwierzył w to, że nagle są razem. A Letni Deszcz by go rozszarpał, wiedząc, że ten zbliżył się do jego siostry. A jaka byłaby jego reakcja, gdyby dowiedział się o wojowniku z Klanu Deszczu? Wicher chciałby to zobaczyć.

Kocur pokręcił głową, chcąc oddalić od siebie to wspomnienie. Nie podobało mu się to, czego chciała od niego Zranione Serce podobnie jak to, że i tak dopuścił się zdrady nie mówiąc o całej sprawie Omszałej Gwieździe i spotykając się wcześniej z medyczką nawet jeśli to było zwykłe tulenie się. Zresztą sama znajomość z kotką była jego zdaniem błędem i przeklinał swą wręcz kocięcą naiwność. Z początku Zranione Serce wydawała się idealna, w zasadzie pozbawiona jakichkolwiek wad. Gdy się jednak okazało jak kotka traktuje swojego, już byłego, ucznia i z jaką łatwością dopuszcza się zdrady klanu, jej postać przestała być już tak doskonała.

– Przeklęte zauroczenia – mruknął pod nosem kocur, wchodząc do legowiska starszyzny. Zaraz westchnął z frustracją, zauważając, że Przybrudzonego Nosa nie ma na posłaniu. Gdzie ten staruszek mógł poleźć? Od kiedy był zdrowy, latał po całym terytorium jakby był kilka sezonów młodszy, nie zważając nawet na to, że później bolały go kości. Starcy powinni odpoczywać, a nie biegać jak uczniaki.

Odwrócił się i wyszedł z legowiska, mając nadzieję na wpadnięcie gdzieś na Jaskiniową Skórę czy Rozżarzone Ucho, ale musiał mieć tego dnia pecha, gdyż nie potrafił ich znaleźć. Z rezygnacją poszedł do legowiska wojowników, kładąc się pod ścianą nieopodal posłania Brzoskwiniowej Pręgi. Przymknął oczy, chcąc się rozluźnić i nim zdążył nawet pomyśleć, zasnął.



– Wicher, wstawaj! – Nagły krzyk i pacnięcie łapą przez Letni Deszcz natychmiast obudziło kocura. Poderwał się na nogi, patrząc na złotobrązowego z dezorientacją. A właściwie patrząc w miejsce, skąd dochodził jego głos, bo było tak ciemno, że Wicher nie potrafił niczego dojrzeć. – Klan Deszczu!

Wojownicy: Spadające Gwiazdy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz