#2 Po nitce do kłębka

23 1 0
                                    

Zatrzymanie się w najbliższej wiosce na noc nie było takie proste. Zajazdy były przepełnione. Wszędzie pełno ludzi z bagażami. Drużyna 7 czekała właśnie przed jednym z zajazdów aż Daichi ustali coś z właścicielem. Negocjacje ich przyjaciela trwały już 10 minut, przez ten czas zdążyli wyłapać strzępki rozmów innych.

-Ja tam nie wracam za żadne pieniądze...!

-...Nie dam się zjeść tym potworom!

-Im szybciej się stąd wyniesiemy tym lepiej...

-Syna mojej sąsiadki też porwali, zostali, żeby go szukać, ale jak na moje to chłopak już jest martwy...

Były to tylko niektóre fragmenty, ale pewne było jedno, ludzie uciekali. Uciekali przed potworami.
Daichi wrócił wyraźnie zadowolony z negocjacji, ale również czymś zaniepokojony.

-Mamy szczęście, ostał się wolny pokój. Rano znowu wyruszymy i wieczorem będziemy w stolicy. Jest tylko mały problem. Jak ludzie dowiedzieli się o porwaniach przestraszyli się. Wiadomo zaczęli być ostrożniejsi, przestali wychodzić w nocy, ale żyli i pracowali jak dawnej... Aż pewnego dnia zniknął władca i cała jego świta.

-Nie rozumiem.- wtrącił się Kakashi- Pani Yui mówiła, że zniknęli wszyscy ze stolicy, więc było dla nas logiczne, że i władca został porwany.

-Król Seiichi przebywał poza stolicą kiedy zaczęły się porwania.

-Czyli...- zaczęła niepewnie Sakura-w kraju...

-Panuje bezkrólewie.- dokończył Daichi- Wraz ze zniknięciem Seiichi'ego porwania przeniosły się na inne miasta. Ludzie spanikowali, uciekają z kraju.

-To może doprowadzić do rozpadu kraju.

-Sensei, chyba nie mówisz poważnie!- Naruto był w szoku.

Daichi pokiwał smutno głową:

-Zostając, przy problemach nam bliższych. Brak władcy, wszechobecny chaos, to niemal gwarancja napadu bandytów, nie wątpię w wasze umiejętności, ale to dodatkowo nas spowolni.

- Od teraz podróżujemy sami. I tak wiele dla nas zrobiłeś.- Kakashi powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu, ale reakcji mężczyzny się nie spodziewał.

-Wykluczone!- w oczach Daichiego błyszczała determinacja- Jestem przyjacielem Yui. Nie wybaczyłaby mi, gdybym teraz wrócił i na pytanie: Co z Kaori?, musiałbym odpowiedzieć: Nie wiem. Poza tym, chodźcie do środka, jest jeszcze jedna historia o klanie Tkaczy, bo tak ich tu nazywamy, którą muszę wam opowiedzieć.

W budynku było głośniej i tłoczniej niż to normalnie bywa w zajazdach. Zapach sake i gotowanego ryżu był obecny wszędzie i nawet kiedy wszyscy byli już w pokoju czuć go było tak, jak na dole. Daichi zapalił małą lampkę i usiadł wygodnie na macie. Spojrzał na shinobi, zatrzymując się nieco dłużej wzrokiem na Naruto, Sasuke i Sakurze. To przecież jeszcze dzieci. Miały tylko znaleźć porwaną osobę i wrócić do domu. Daichi wiedział, że życie shinobi nigdy nie było i nie będzie bezpieczne, ale jeśli nie dopisze im szczęście te dzieci... Nie, wolał nawet o tym nie myśleć. Westchnął ciężko i rozpoczął opowieść:

-Pająk. To z Pająkiem zawarli pakt. Nie wiem, czy to prawda, ale i Yui, i Kaori rozumieją pająki. Pomagają im, a one się odwdzięczają. Możecie mnie uważać za szaleńca, ale chociaż nigdy tego nie powiedziały to jest to rzecz, której jestem pewny tak, jak tego, że siedzę razem tu z wami w tym małym pokoju. Teraz słuchajcie uważnie. Porwania zaczęły się od zniknięcia Kaori, zaraz potem zniknęło parę innych osób. W pokojach wszystkich porwanych znaleziono mnóstwo pajęczyn.

-Sądzi pan, że ma to jakiś bezpośredni związek z Kaori?

-Tak. Ale jaki, nie wiem. Pozostaje mieć nadzieję, że dopisze wam szczęście i się tego dowiecie.

Księżyc był już wysoko. Usnęli wszyscy, z wyjątkiem Sasuke. Chłopak nie mogąc zasnąć, słuchał cichego brzęczenia muchy w kącie pokoju. W pewnym momencie dźwięk się zmienił. Sasuke spojrzał w tamtą stronę. Mucha wpadła w sporą pajęczynę i szamotała się obok czwórki innych, już zawiniętych w białe kokony owadów. Po chwili pojawił się pająk i na pajęczynie pojawił się piąty kokon. Uchiha miał wrażenie, że pająk na niego patrzy.

To chyba ostrzeżenie...

Tkaczka |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz