Przyjaciele (?)

708 48 16
                                    

Hermiona poprawiła kołnierz koszuli czarnowłosego przyjaciela, który siedział pochylony nad stertą papierów, popijając kawę, którą przed chwilą mu przyniosła. Ich codzienny rytuał nie zmienił się odkąd oboje rozpoczęli pracę w Ministerstwie. Hermiona każdego dnia, dużo szybciej wypełniając swoje obowiązki, przynosiła Potterowi mocną kawę, próbując choć na chwilę odciągnąć go od stresujących spraw swoim towarzystwem. Odkąd trzy lata temu zaczął pracę, jako szef Departamentu Przestrzegania Prawa, ciężko było spotkać go wychodzącego z pracy przed godziną osiemnastą. Chłopak zamruczał z aprobatą, gdy wbiła palce w jego kark, chcąc rozbić jego spięte po całym dniu mięśnie.
- Ginny zaprosiła mnie na obiad w niedzielę – rzuciła brązowowłosa, czując, że Harry niespokojnie porusza się na krześle, na dźwięk imienia jej przyjaciółki. – Miała nadzieję, że również będziesz miał ochotę przyjść.
- Nie ma mowy – mężczyzna oderwał wzrok od papierów, przenosząc go na dziewczynę i przy okazji przerywając przyjemny masaż. – Nie zamierzam patrzeć ani na nią, ani na Zabiniego. Przerabialiśmy to już milion razy.
- Ona naprawdę żałuje i chciałaby naprawić waszą relację – Hermiona przysiadła na krawędzi biurka, poprawiając podwijającą się do góry grafitową spódnicę. Czarnowłosy prychnął cicho, rzucając krótkie spojrzenie na jej długie nogi. Co jak co, ale ich widok w jego biurze nigdy mu nie przeszkadzał.
- Trzeba było pomyśleć o tym zanim postanowiła wskoczyć mu do łóżka, planując ze mną ślub – mruknął cicho.
- Ja też nie jestem już z Ronem, a nadal utrzymujemy kontakt.
- Hermiona, to nie to samo – chłopak odwrócił się na krześle w stronę papierów, przy okazji niby przypadkiem, muskając udo przyjaciółki dłonią, co nie uszło jednak jej uwadze. – On wyjechał do pracy za granicę i rozstaliście się, bo nie chcieliście utrzymywać takiej relacji na odległość. Jaki to ma związek ze zdradą?
- Żaden – przyznała mu rację. – Powinieneś w końcu zacząć się z kimś spotykać.
Harry zaśmiał się cicho na widok poważnej miny brązowowłosej i roztrzepał już i tak znajdujące się w nieładzie włosy. Mieli już po dwadzieścia pięć lat, ale ten mały szczegół w wyglądzie chłopaka zawsze przywodził jej na myśl nastolatka ze szkolnych czasów.
- Nie mam na to czasu. Przecież już kilka razy próbowałem, dobrze wiesz – odpowiedział, spotykając się z niezadowolonym westchnięciem kobiety. W jego słowach nie było ani krzty kłamstwa, nikt nie chciał spotykać się z mężczyzną, który więcej czasu spędzał w pracy niż gdziekolwiek indziej. – Jednak mała przerwa mogłaby mi się przydać. Dasz się dzisiaj wyciągnąć po pracy na drinka?
- Po mojej pracy, czy po twojej? – Zaśmiała się dziewczyna, przy okazji wyrażając zgodę na wspólne wyjście. Jeśli akurat z nikim się nie umawiali, często zdarzało im się wychodzić gdzieś razem w piątki, żeby zabić samotność, która coraz częściej dawała im się we znaki.
- Zdecydowanie po mojej – chłopak mrugnął do niej porozumiewawczo, wskazując ruchem głowy na stertę papierów leżącą wciąż na jego biurku. – Będę po ciebie o dwudziestej.


Głośny dźwięk dzwonka do drzwi sprawił, że Hermiona ostatni raz przejrzała się w lustrze, oceniając wynik swoich dwugodzinnych starań. Długie, kasztanowe włosy opadały falami na jej plecy, które zakrywała czarna, opinająca sukienka. Kupiła ją ostatnio, oceniając jej krój, jako zbyt wyzywający, czyli idealny na jej niewinne wyjście do klubu. Makijaż z powodzeniem wkomponowywał się w całość jej wyglądu, nie będąc ani zbyt lekkim, ani mocnym. Chwytając w rękę niewielką kopertówkę, ruszyła w stronę drzwi, w których już czekał czarnowłosy. W myślach musiała przyznać, że on również prezentował się nie najgorzej.
- Mówiłam ci, że do mojego mieszkania możesz wchodzić bez pukania – skarciła go, wrzucając telefon do torebki i ostatni raz upewniając się, że niczego jej nie brakuje.
- Daj spokój, lubię poobserwować twoich ciekawskich sąsiadów, którzy chowają się za zasłonami, próbując dojść do tego z kim wychodzisz dzisiejszego wieczoru – mężczyzna zaśmiał się cicho, szarmancko oferując jej ramię, które od razu przyjęła. – Wyglądasz pociągająco – dodał, spotykając się z rozbawionym prychnięciem dziewczyny. Już za chwilę poczuła charakterystyczne szarpnięcie towarzyszące teleportacji, które przeniosło ich w ciemną uliczkę, przylegającą bezpośrednio do klubu, który widziała pierwszy raz w życiu. Na całe szczęście Harry skądś znał pracującego przy bramkach ochraniarza, który wpuścił ich, gdy tylko podeszli do drzwi wejściowych – kolejka była tak duża, że spokojnie staliby w niej ponad godzinę. Ich pierwszym celem stał się w bar, w którym od razu zamówili tyle alkoholu, żeby spokojnie wystarczył im przynajmniej na połowę ich wspólnego wieczoru. Im więcej pili, tym bardziej ich tematy zaczynały zbaczać z dotyczących pracy i tych „poważniejszych" spraw. Po niecałej godzinie, brązowowłosa czuła, że alkohol w zdecydowanie dużym stopniu uderza jej do głowy. Muzyka powoli przechodziła przez jej ciało, sprawiając, że dziewczyna delikatnie bujała się w jej rytm, nadal siedząc na barowym krześle. Kobieta dobrze wiedziała, że już niedługo, razem z przyjacielem, udadzą się na środek sali, by choć w niewielki sposób dać upust euforii, która ogarniała ich ciała po spożytych napojach. Mocno się jednak zdziwiła, gdy przy kolejnej, wolnej piosence, mężczyzna uśmiechnął się do niej porozumiewawczo.
- Zatańczymy? – Hermiona po krótkiej chwili wahania chwyciła wyciągniętą dłoń czarnowłosego, dając się poprowadzić na parkiet. Mężczyzna mocno złapał ją w pasie i przysunął do siebie, dlatego bez zastanowienia zarzuciła mu ręce na szyję, powoli kołysząc się w rytm muzyki. Od nadmiaru alkoholu szumiało jej w głowie, obraz lekko się rozmazywał, lecz w jego ramionach czuła się nadzwyczaj spokojnie. Oparła głowę na ramieniu przyjaciela i przymknęła oczy, zatracając się w odprężającej sytuacji do tego stopnia, że gdy Harry wyszeptał coś do jej ucha, nawet tego nie usłyszała. Jego nagła bliskość i ciepły oddech na szyi sprawiły, że aż zakręciło się jej w głowie. Chciała odwrócić się i poprosić, by powtórzył to co powiedział, lecz z zaskoczeniem natrafiła na jego usta. Czarnowłosy, jakby wykorzystując sytuację przysunął ją jeszcze bliżej siebie, powoli pogłębiając pocałunek. Robił to bez pośpiechu, jakby czekając na jej zgodę; jego usta smakowały wypitym przed chwilą alkoholem i papierosem, którego wypalił tuż przed wejściem do klubu. Dziewczyna oddała pieszczotę, pozwalając, by językiem rozchylił jej wargi, całkowicie zatracając się w tej czynności. Wolna piosenka dobiegła końca, lecz oni, jakby nie zwracali na to uwagi. Czuła jego miękkie usta, które coraz bardziej stanowczo naciskały na jej, jego dłonie błądzące po jej ciele, przyspieszony oddech i każdy jego napięty mięsień. Nie chciała żeby przerywał.
- Chodźmy do mnie - wyszeptał cicho, mocno chwytając ją za dłoń. Nie zorientowała się, w którym momencie przestał ją całować, ani kiedy wypuścił ją z ramion, kompletnie się mu oddając. Pozwoliła mu wyprowadzić się z klubu, za którego drzwiami od razu teleportowali się do jego mieszkania. Nie protestowała, gdy już na korytarzu przycisnął ją do ściany, ponawiając przerwaną czynność. Tym razem jednak jego pocałunki były mocniejsze, pełne pożądania; jego ciało napierało na nią z całą siłą. Nie protestowała również, kiedy zaprowadził ją do sypialni, z dużą gwałtownością popychając na ogromne łóżko. Dopiero, kiedy jego wargi zaczęły przenosić się coraz niżej, a ręce zajęły się zdejmowaniem sukienki, w jej głowie zapaliła się czerwona, alarmująca lampka. Co ona właśnie robiła?
- Harry, ja... chyba nie powinnam... - jęknęła, czując jak daleko już zaszli. Znajdowała się już w samej bieliźnie, a mężczyzna wcale nie miał na sobie większej ilości ubrań. Czarnowłosy zawisł na nią, tak, że ich twarze dzieliło marne kilka centymetrów, ręce układając po obu stronach jej twarzy. Jego pociemniałe od pożądania oczy wyrażały teraz pewną dozę zniecierpliwienia.
- Dlaczego się wahasz? Jesteśmy dorośli, nie mamy żadnych zobowiązań – wiedziała, że ciężko mu się skupić w takiej chwili, dlatego było jej głupio, że w ogóle do tego doprowadziła. Choć z drugiej strony, nie pragnęła teraz niczego innego.
- Bo jesteśmy przyjaciółmi i...
- Hermiono, proszę Cię. Od dawna już nie chciałem niczego tak bardzo, jak tego – przerwał jej, opadając na nią i znów całując, czym powodował, że zapominała o wszystkim, co działo się dookoła. Znów mu się oddawała, lecz tym razem pozwoliła na to w całości.



Obudziła się wcześnie rano, czując okropny ból głowy, który zawdzięczała alkoholowi, który wlała w siebie dzień wcześniej. Mimo to pamiętała każdy najdrobniejszy szczegół wczorajszej nocy, czemu zawdzięczała ogromny mętlik, panujący właśnie nad jej myślami. Otworzyła oczy, powoli przyzwyczajając się do panującej w pokoju jasności. Ramiona Harrego mocno oplatały jej ciało, przyjemnie ją do siebie wtulając. Mężczyzna ułożył brodę na jej głowie, a jego spokojny, miarowy oddech, tak różny od tego wczorajszego, delikatnie mierzwił jej włosy. Bała się, że to wszystko było snem. Błędem. Że kiedy chłopak się obudzi, poprosi ją, by o wszystkim zapomniała, mimo że ona wcale nie chciała tego robić. Postanowiła powoli wydostać się z jego objęć i wrócić do siebie, by wszystko przemyśleć. Tak będzie dla nich najlepiej.
- Gdzieś się wybierasz? – Zachrypnięty głos czarnowłosego oraz ciaśniejszy uścisk ramion sprawiły, że jej plan w jednym momencie spalił na panewce. Uniosła głowę, by natrafić na przenikliwy wzrok mężczyzny, z którego jednak nie potrafiła nic wyczytać. Czuła jednak, że czegoś od niej oczekuje, lecz nie była w stanie zacząć jakiejkolwiek rozmowy. On, jakby kompletnie ignorując jej wewnętrzne rozterki zajął się zabawą jej rozrzuconymi po poduszce włosami. Była pewna, że przez pół nocy przeszkadzały mu w spaniu.
- Pójdę zrobić nam śniadanie – odezwał się w końcu po dłuższej chwili milczenia i podniósł się, jakby niechętnie wypuszczając ją z objęć. – Jeśli chcesz się wykąpać, to czysty ręcznik znajdziesz w łazience. Możesz też wyjąć sobie z szafki jakąś moją koszulkę.
Kiedy wyszedł spod kołdry, dziewczyna całą siłą woli starała się nie wpatrywać w jego umięśnione ciało, które bez garnituru, w którym widziała go codziennie, prezentowało się jeszcze lepiej. Nie mogła się nadziwić, dlaczego żadna dziewczyna nie była w stanie zostać z nim na dłużej. Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany, inteligentny, zaradny, troskliwy... jego zalety mogła wymieniać w nieskończoność. Podnosząc się z łóżka, bezwiednie spojrzała w lustro, znajdujące się nad komodą. Rozczochrana, z wczorajszym makijażem, po wspólnie spędzonej nocy... czy była dla niego wystarczająco dobra? Jako Wybraniec, szef Departamentu Przestrzegania Prawa, mógł mieć dziewczyn na pęczki. Nie raz widziała wypisujące do niego modelki, czy aktorki. Czy będąc całkowicie zwyczajną dziewczyną, mogła liczyć, że nie potraktuje jej jak kobiety na jedną noc?
Idąc za radą Harrego ruszyła w stronę szafy, wyjmując jego starą koszulkę do quidditcha, z jego nazwiskiem, wypisanym na plecach dużymi, żółtymi literami. Przypominała jej o lepszych czasach, kiedy wiele rzeczy wydawało się być jej dużo prostszymi. Jednym ruchem zebrała wszystkie ubrania, które w nieładzie rozrzucone były dookoła łóżka i udała się do łazienki. Szybki prysznic i zmycie makijażu nie zajęły jej dużo czasu, dlatego już za chwilę była w stanie iść do kuchni i stawić czoła obecnemu największemu lękowi. Ku swojemu przerażeniu zauważyła, że koszulka chłopaka ledwo sięga jej za pośladki.
- Cudownie – mruknęła do siebie, wychodząc z łazienki i próbując przy okazji jak najbardziej obciągnąć ją w dół, co jednak dawało marne efekty. Musiała chyba trafić na jakąś koszulkę z piątej klasy, niemożliwe żeby była aż tak mała.
Brązowowłosa weszła niepewnie do kuchni, gdzie mężczyzna (na jej nieszczęście nadal ubrany w same bokserki), właśnie popijał kawę, stojąc przy blacie i czytając nowe wydanie Proroka Codziennego. Słysząc ją, podniósł wzrok znad gazety i uśmiechnął szeroko na widok jej nowego stroju.
- Wyglądasz uroczo – skomentował, śmiejąc się cicho i wracając do przerwanej lektury. – Twoje śniadanie czeka na stole.
Ani zimne płytki, ani chłodna woda kapiąca z mokrych włosów dziewczyny, nie były w stanie zapobiec rumieńcom, które wykwitły na jej twarzy. Z zawstydzeniem usiadła we wskazanym miejscu, widząc stos wyglądających pysznie kanapek oraz gorącą kawę, której potrzebowała teraz jak niczego na świecie. Dopiero teraz poczuła jak bardzo jest głodna. W śniadaniu przeszkadzał jej wzrok chłopaka, który bez przerwy czuła na sobie. Za każdym jednak razem, kiedy podnosiła na niego spojrzenie, on znów zagłębiał się w lekturze, jakby kompletnie ją ignorując. Postanowiła porozmawiać z nim o jego dziwnym zachowaniu oraz wczorajszej nocy, kiedy tylko skończy jeść, jednak chłopak pokrzyżował jej plany, wychodząc i wracając do kuchni po kilku minutach w swoim codziennym wydaniu ambitnego pracoholika.
- Muszę dzisiaj jeszcze na chwilę skoczyć do biura. Przez nasze wspólne wyjście musiałem odłożyć kilka spraw na później, a nie chcę ich mieć na głowie jeszcze w poniedziałek – wyjaśnił, dopijając ostatni łyk kawy i odstawiając kubek do zlewu. Ku zdziwieniu kobiety, lekko pocałował ją w czoło, jakby była to dla niego zwykła, rutynowa czynność, jak każdego poranka. – Kiedy będziesz chciała już wyjść, zamknij proszę mieszkanie. Klucze odbiorę od ciebie wieczorem – zakomunikował i... już go nie było. Brązowowłosa jeszcze przez chwilę z zaskoczeniem siedziała przy stole, spoglądając na drzwi, za którymi chwilę temu zniknął jej przyjaciel. Z jednej strony cieszyła się, że nie będzie musiała rozmawiać z czarnowłosym już teraz, gdyż w jej głowie panował całkowity chaos, jednak nie potrafiła powiedzieć jak zachowa się, gdy znów zostaną sami. Z drugiej jednak strony, teraz będą całkowicie trzeźwi, a alkohol był bardzo dużym czynnikiem, który popchnął ich wczoraj w swoją stronę. Co złego mogłoby się stać?


Od momentu powrotu do swojego mieszkania, dziewczyna siedziała w salonie jak na szpilkach. Już dawno zdążyła doprowadzić do porządku swój wygląd oraz nawet dom, którego stan ostatnio pozostawiał wiele do życzenia. Z wyczekiwaniem wpatrywała się w zegarek, którego wskazówki wydawały się przemieszczać dużo wolniej niż zazwyczaj, co w żaden sposób jej nie pomagało – nie wiedziała nawet o której godzinie Harry pojawi się w jej drzwiach. W końcu, po kolejnej bezczynnie przesiedzianej godzinie, brązowowłosa postanowiła zrobić coś pożytecznego, co choć na chwilę odciągnie ją od myśli o chłopaku, który w jeden wieczór do tego stopnia zawrócił jej w głowie. Z rzadko spotykanym u niej lenistwem, ruszyła w stronę kuchni, w celu naszykowania kolacji. Była pewna, że czarnowłosy przyjdzie do niej od razu po pracy, a co za tym idzie, będzie okropnie głodny. Tylko w taki sposób była w stanie odwdzięczyć mu się za dzisiejsze śniadanie. Bez pośpiechu wyjęła z lodówki wszystkie potrzebne składniki, włączając przy okazji radio, które zabijało przytłaczającą ciszę, odbijającą się od ścian jej mieszkania. Cicho nucąc znane piosenki zajęła się krojeniem warzyw i kurczaka, ugotowanie makaronu zostawiając sobie na koniec. Po wykonaniu wszystkich tych czynności ułożyła wszystko w naczyniu, zabierając się za zrobienie sosu, który dopełnić miał całość jej ulubionej zapiekanki.
- Chyba przyszedłem w dobrym momencie – głos, który pojawił się nad jej ramieniem, jakby znikąd sprawił, że ze strachem podskoczyła do góry, prawie zrzucając na podłogę efekt swojej godzinnej pracy. Odwróciła się powoli, napotykając ciemne tęczówki swojego przyjaciela, znajdujące się jej zdaniem zdecydowanie za blisko.
- Harry... Wystraszyłeś mnie – wyjąkała zmieszana, ze zdenerwowaniem wycierając dłonie w fartuszek, który miała na sobie. – Zrobiłam kolację, za kilka minut powinna być gotowa.
- Mówiłaś, że mogę wchodzić bez pukania, więc w końcu postanowiłem zastosować się do twojej rady – mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko, dłońmi opierając się o blat po obu stronach jej ciała, tym samym odcinając jakąkolwiek możliwość ucieczki. Nadal wpatrywał się w nią intensywnie, a ona zdążyła poznać już ten rodzaj jego wzroku i nie wiedziała czy jej się to podoba. W końcu mieli najpierw porozmawiać, wyjaśnić sobie sytuację, a nie znowu... - To bardzo miłe z twojej strony, jednak mam teraz ochotę na coś innego.
Czarnowłosy bez ostrzeżenia wbił się w jej wargi i nie czekając na zgodę, pogłębił pocałunek. Jęknęła w jego usta z aprobatą, gdy posadził ją na blacie i wszedł pomiędzy jej uda, tak by móc mieć do niej lepszy dostęp. Później nie była w stanie przypomnieć sobie dokładnie co robili w którym miejscu jej mieszkania, jednak mogła stwierdzić jedno – alkohol wczorajszego dnia wcale nie był żadnym zapalnikiem.


Kolejny poranek w pewien sposób przypominał jej ten poprzedni, będąc od niego przy okazji całkowicie różnym. Tym razem obudziła się z zadowolonym mruknięciem, mocniej wtulając się w ciało czarnowłosego, co on skwitował cichym śmiechem.
- Zostaniesz ze mną? – Hermiona uniosła głowę, napotykając zaspany jeszcze wzrok mężczyzny, który wpatrywał się w nią z uwagą.
- Jeśli zrobisz śniadanie – odpowiedział z rozbawieniem, jednak ona pokręciła głową, nadal pozostając poważna.
- Nie teraz. Jutro, pojutrze... i za tydzień też – powiedziała na jednym wdechu, unosząc się na łokciu. Nie zamierzała owijać w bawełnę, układ przyjaciół z korzyściami ani trochę jej nie pasował. Chciała, by chłopak określił się w jakikolwiek sposób, przedstawiając jasno, czy ma ochotę na chwilową przygodę, czy coś poważniejszego. Nie ukrywała, że miała nadzieję na drugą opcję. Przy nikim dawno nie czuła się tak szczęśliwa jak przy nim i dobrze wiedziała, że mogli tworzyć dobrą, zgraną parę.
- A czy istnieje również opcja „zawsze"? – Zapytał, kompletnie zbijając ją z tropu. Wpatrywała się w niego z zaskoczeniem, jakby nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała.
- A chcesz?
- Chcę. Bardzo – odpowiedział ze śmiechem, przyciągając ją do siebie. – I gdybyś nie była tak zaabsorbowana próbami znalezienia mi drugiej połówki, wiedziałabyś to już dawno.
Dziewczyna spojrzała na niego z radością, chłonąc każdy, najmniejszy szczegół jego twarzy. Gdzie ona miała oczy, kiedy tak przystojny mężczyzna znajdował się przez tyle lat zaledwie krok od niej? Pozostawała jednak jeszcze jedna sprawa, którą po chwili namysłu postanowiła poruszyć z czarnowłosym od razu.
- Czy w pakiecie bycia z Tobą znajduje się również wizyta na dzisiejszym obiedzie u Zabinich? – Zapytała, za chwilę wybuchając śmiechem, na widok cierpiętniczej miny chłopaka.
- Jeśli muszę... - czarnowłosy westchnął teatralnie, przewracając oczami, w których za chwilę pojawiły się niebezpieczne ogniki, które zdążyła poznać już bardzo dobrze. – Choć nie ukrywam, że wolałbym zostać z Tobą w łóżku...
I ku zdziwieniu Hermiony, która na początku nie widziała ich związku w kolorowych barwach, Potter został z nią jutro, pojutrze, w kolejnym tygodniu, a nawet kilka lat. A będąc w miejscu, w którym była, mając przy sobie mężczyznę, którego kochała, jak nic innego na świecie, była w stanie stwierdzić, że „kilka" przerodzi się w „kilkanaście", bo póki co, całkiem dobrze im to szło. 

Przyjaciele (?) ~ Harmione ✔Where stories live. Discover now