20. I wish I was in your place

209 24 14
                                    

Powoli zaczęłaś otwierać oczy. Obudził cię deszcz bijący w okna, a czarne chmury stwarzały pozór nocy, mimo że był ranek.
Leżałaś na łóżku, pod kołdrą, naga. Ogarnęło cię uczucie wstydu i jakiegoś nieokreślonego podniecenia, gdy przypomniało ci się to, co zdarzyło się kilka godzin temu.
Wiedziałaś, że nie chodziło mu o twoje ciało, lecz o to, by być twoim partnerem. Liczyła się dla niego tylko Rachel, a ty byłaś jedynie narzędziem, które pomoże mu do niej dotrzeć. Ale, czy oni wogóle się lubią? Skoro Dickens ją skądś zna... Ale skąd? Nie chcesz, by twoja chrześnica, o ile jeszcze żyje, miała za opiekunów ciotkę o której prawie nic nie wie i maniaka oczu, z którym musiała się już spotkać.
Wstałaś z miejsca wypoczynku i rozmyśleń, by w końcu się ogarnąć. Podeszłaś do szafy, by wybrać cokolwiek.
Po ubraniu się w ciepłe i wygodne ciuchy, wyszłaś z pokoju i poszłaś do kuchni, gdzie Dickens już zajmował się śniadaniem. Zapach omletu na słodko roznosił się po salonie i przywodził na myśl niedzielne poranki w dzieciństwie. Te, gdy twój brat, był jeszcze normalny i jego uzależnieniem nie był alkohol, lecz potrawy mamy.

-Proszę, siadaj.

Powiedział i odsunął ci krzesło. Zajęłaś miejsce i spojrzałaś na talerz. Spojrzałaś na niego wzrokiem w stylu - Co ty odwalasz? Ale nic nie powiedziałaś, tylko zajęłaś się jedzeniem.

-Myślałam trochę o... Rachel...

Daniel od razu odłożył widelec i spojrzał na ciebie zaciekawiony.

-... I chyba najlepiej będzie, jeśli najpierw zapytamy o nią Zacka. W końcu on o niej wie teraz chyba więcej niż my...

Jego mina od razu się zmieniła z zaciekawionej w sfrustrowaną.

-Sugerujesz, że mam go prosić o to, by wyjawił mi gdzie jest Rachel?

-Ch-Chyba to dobry pomysł... W końcu... Zależy ci.. Znaczy nam na niej.

-Tak... Tak zależy, ale... Eh nie jesteśmy z Isaackiem w dobrych relacjach...

-Zauważyłam

Daniel wstał od stołu i powoli do ciebie podchodził.

-... Mimo to jest tak jak mówisz. Zrobię wszystko dla Rachel... Dla nas, bo pragnę byśmy byli szczęśliwą rodziną, taką jaką marzy się Rachel. Myślę, że ty też tego pragniesz skoro wczoraj...

-Dobra rozumiem. Nie musisz kończyć.

Szyderczo się uśmiechnął i wrócił na swoje miejsce, by dokończyć posiłek.
Trudniej ci było przełknąć kolejne kawałki, gdy widziałaś to coś w jego oczach. Coś co można by nazwać głodem, ale nie miało to nic wspólnego z jedzeniem.

Po śniadaniu wyszliście z domu. Oczywiście Daniel zamknął mieszkanie, bo tylko on miał teraz klucz. Rozłożyłaś parasol i ustawiłaś w telefonie nawigację prowadzącą do tego samego miejsca, gdzie spotkałaś Eddie'go i Zack'a. Przez całą drogę szliście w milczeniu. Czasami tylko on spoglądał na ciebie.

W końcu byliście na miejscu. Cmentarz w taką pogodę świecił pustkami. Przez chwilę zwątpiłaś, czy znajdziesz tu chłopców.

Podeszłaś do małej szopki, która stała na końcu. Chciałaś powoli otworzyć drzwi, ale Dickens się wepchnął i wleciał do pomieszczenia z włączoną latarką.
Prawie podskoczyłaś, gdy usłyszałaś dziecięcy krzyk.

-ODEJDŹ ODE MNIE!!

Eddie stał w kącie z zgiętymi kolanami i wpatrywał się z przerażeniem w Dickensa. Odrzuciłaś parasol i podeszłaś do chłopca, by go uspokoić. Gdy byłaś między nimi usłyszałaś jego głos, który przywodził na myśl syk.

Ocean Eyes Height (Daniel Dickens X Reader) | Satsuriku No Tenshi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz