-Masz ochotę się przejść? - Zapytał Komunista.
- T-Tak! - Krzyknął. - To znaczy tak... - Odchrząknął lekko zawstydzony swoim zachowaniem. Podrapał się po karku kiedy usłyszał śmiech Rosjanina.
Oboje wstali i udali się do przedpokoju. Starszy ubrał płaszcz i swoją uszankę. Mężczyźni opuścili dom i ruszyli w stronę małej polany z uroczym jeziorkiem. Przez całą drogę Rzesza zastanawiał się nad nagłą zmianą Bolszewika. Postawił więc go o to zapytać. Jedyne co usłyszał to 'Dobre jedzenie zawsze zmienia nastawienie' i cichy chichot.
- Gdzie mnie prowadzisz? I ogólnie... To gdzie jesteśmy? - Zapytał i spojrzał na niego.
- Idziemy na polane. Jesteśmy w Rosji. Dziś jest wyjątkowo ciepło. A tamten, zapewne w twoim odczuciu paskudny, dom jest mój. - Odpowiedział.
- Wcale nie jest paskudny! - Zaprzeczył. - Ma swój urok! Zastanawia mnie jednak dlaczego jest tam tyle pokoi.
-Mieszkałem tam kiedyś z całą rodziną. Było nas osiemnaście. Jednak mój brat zginął. Zaopiekowałem się młodszym rodzeństwem. Można powiedzieć, że jestem dla ich niczym ojciec. - Uśmiechnął się pod nosem.
- Powiedz... Czy naprawdę Cię nie obchodze? - Spuścił wzrok.
- Chodzi o to co powiedziałem, prawda? - Westchnął ciężko. - Byłem zdenerwowany... Targały mną różne emocje. Tak się o Ciebie bałem.
- Też miałem przypływ wielu emocji... Nie powinienem tego robić. Przepraszam - Powiedział lekko przygnębiony.
Reszta drogi minęła im w przyjemnej ciszy. Kiedy w końcu dotarli na miejsce Nazista zauważył rozłożony, czerwony koc w kratkę na ziemi. Na nim stał natomiast wiklinowy koszyk przykryty chustą. Komunista złapał młodszego za rękę i pociągnął go na koc.
Oboje usiedli, a Bolszewik zaczął wykmować najróżniejsze słodkości. Od babeczek, przez kawałek tortu na naleśnikach kończąc.
- Wiem że lubisz słodkości. Można powiedzieć, że to takie przeprosiny za moje zachowanie. - Powiedział i postawiła przed nim talerz. Nałożył mu dwa naleśniki i polał miodem. Dobrze znał tą słabość Rzeszy.
- I jak tu Cię nie kochać? - Palnął Nazista. Po chwili jednak zrozumiał co powiedziałeś i spojrzał na towarzysza. Ten wydawał się nic nie słyszeć. Mimo wszystko te dwa rumieńce na jego policzkach go zdradzały.
'Może jednak mam jakieś szanse' Pomyślał Aryjczyk i uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Zaczął jeść przy pomocy sztućcy, jednak Bolszewikowi nie były one potrzebne. Wpakował sobie całego naleśnik do ust i połknął prawie nie gryząc go. Zrobił tak z kolejnym. Ten widok spowodował, że mniejszemu z dłoni wyleciały sztućce. Wiedział, że Słowianie są specyficzni, ale żeby aż tak?
Jedli i rozmawiali. Wszytko było wspaniale. Kiedy już zbliżyli się do siebie, a ich serca zaczęły bić dosyć szybko i w równym tempie usłyszeli bzyczenie. Odsuneli się od siebie i zaczęli nasłuchiwać.
-Słyszysz to? - Zapytał Rzesza.
- Tak... To może być tylko... - I w tym momencie przed ich oczami ukazał się rój pszczół. Najprawdopodobniej zostały zwabione słodkim zapachem miodu.
Rzesza odrazu wstał i zaczął ogarniać od siebie małe istotki. ZSRR natomiast siedział spokojny cały umorusany w miodzie. Śmiał się w niebo głosy patrząc na towarzysza.
[Time skip]
- Przestań! To boli! - Warknął Nazista. Bolszewik starał się nakleić na jego policzek kolejny kolorowy plasterek z Kubusiem Puchatkiem. Młodszy jednak strasznie się kręcił i narzekał. - Serio? Nie miałeś zwykłych plastrów? - Zapytał patrząc na swoją dłoń.
-Tak się składa, że nie Puchatku. - Zachichotał za co dostał kolanem w brzuch. Nie było to mocne uderzenie. Mężczyźni zaraz po tym wybuchli nie kontrolowanym śmiechem.
___________
To chyba koniec maratonu. Topie się... Gorąco...
Przyznać się! Kto myślał że już nie będzie rozdziału?
CZYTASZ
Trucizna ZSRR X III Rzesza
Fanfiction" Jedno spotkanie a tak wiele zmienia. Co zrobią gdy na drodze ku ich miłości zaczną pojawiać się przeszkody. Przekonają się czy rodzina potrafi pomóc czy też sieje zamęt. Będą musieli podjąć poważne decyzje. Jeden z nich będzie musiał kogoś stracić...