Jakby się nad tym głębiej zastanowić, pół roku temu na pewno nie miałaś znaleźć się tutaj. Nie mając pojęcia o podstawie świata shinobi — czakrze — nie mogłaś pomyśleć, że dasz radę mierzyć się z jōninem jak równy z równym. Co więcej, walczyłaś ramię w ramię z ludźmi służącymi Orochimaru niemal od samego początku, a Waszym wspólnym przeciwnikiem była Konoha. A konkretniej: zielony, mocno ekscentryczny garnkowłosy Might Guy oraz zamaskowany tak bardzo jak tylko się da, człowiek ze srebrnymi włosami opierającymi się grawitacji, Kakashi Hatake.
Odskoczyłaś na chwilę od mężczyzny, biorąc głębszy oddech. Zaraz ponownie skrzyżowałaś swój miecz z kunaiem Kopiującego Ninjy. Spojrzałaś prosto w jego czerwony Sharingan i uśmiechnęłaś się po swojemu.
... — Obiecaj, że będziesz opiekował się Rin...
Shinobi rozszerzył szeroko oczy na znikąd przypomniane sobie wspomnienie. Czułaś jego dezorientację, którą postanowiłaś wykorzystać.
Z pewnością zwycięstwa wypisaną w oczach zebrałaś czakrę do rąk i uwolniłaś ją, naciskając mocniej na sztylet jōnina. Ostrze zjechało po powierzchni kunaia i w mgnieniu oka utknęło w granatowej rękawiczce mężczyzny. Zaczęła bawić się ciemnym szkarłatem, więc ten szybko się odsunął. Nie zadałaś mu wielkiej rany, ale udało Ci się go rozproszyć i delikatnie zranić. Jak na pierwszy pojedynek po wyjściu, i to jeszcze z legendarnym ninją, to całkiem dobrze Ci szło.
Ruszyłaś na niego z wojowniczym okrzykiem. Nie zorientowałaś się jednak, że walczycie na schodach i runęłaś jak długa. Byłaś więc idealnym celem dla Hatake.
— Przejmuję! — wrzasnął Fusagaru, chwytając srebrnowłosego w gałęzie. Ten zdezorientowany spojrzał na mężczyznę, zdecydowanie nie spodziewając się Uwolnienia Drewna.
— Kosa Śmierci Shikaia! — Lodowiec z okrzykiem skoczył i za jednym zamachem ściął głowę Kakashiemu. Trysnęło krwią.
— Przecież nie miałeś ze sobą kosy, Shi-kun! — usłyszałaś Fusagaru, jednak co innego odwracało Twoją uwagę.
Bezwładna głowa Kakashiego spadła na schody. Zaczęła się turlać w dół, zostawiając czerwone pasmo cieczy. Wytrzeszczone oczy, jedno czarne, drugie czerwone, były puste i bez życia. Głowa potoczyła się tuż pod same nogi Kabuto.
Przyglądał się jej chwilę, po czym uniósł głowę. Wasze spojrzenia się spotkały. Prawy kącik jego ust drgnął w uśmiechu.
— Dobra robota, [imię]-san — powiedział, a Tobie zamarłej w bezruchu zaczęły spływać łzy.
Ten człowiek miał swoją drużynę. Miał tego chłopca, który jadł darmowy ramen przed pojedynkiem z geniuszem. Miał drugiego ucznia, z takimi samymi oczami jak on. I miał Rin, którą obiecał chronić. Trzecia osoba jego drużyny? Dziewczyna? Przyjaciółka? To nie ważne. Przecież obiecał.
Spojrzałaś gwałtownie na resztę Trio. Oboje byli pochłonięci walką, ale na ich twarzach widniały uśmiechy. Tak bardzo im tego brakowało. Chcieli usłyszeć szumiącą krew, widzieć opadające ciała. Fascynowali się śmiercią. Parali się zabijaniem.
Nie znałaś ich od tej strony. Widziałaś tylko część ich twarzy. Miałaś ich za ludzi, którzy równie dobrze mogli pracować jako kabareciarze. Byli komiczni. Ale oni czekali na dzień, kiedy będą mogli odbierać kolejne istnienia.
Widziałaś obłęd w oczach Shikaia. Szaleństwo wypisane na twarzy. Bez wątpienia uwolnił emocje z medalionu, a gniew ogarnął jego działania pełne agresji. Wymachiwał wszędzie swoją kosą bez pomyślunku, a krew bryzgała na boki. Całe jego ubranie było ufajdane na czerwono.
Ale przecież to Shikai. On taki był. Ale Fusagaru? Fusagaru przecież... Fusagaru przecież też zabijał bez skrupułów. Czerpał przyjemność, gdy jego przeciwnicy umierali z braku dostępu do tlenu, kiedy gałęzie boleśnie zaciskały się na ich gardłach. Widziałaś tę satysfakcję w jego czynach, oczach, uśmiechu.
I wtedy zdałaś sobie sprawę, że otaczają Cię potwory. To nie byli ludzie. W końcu ludzie nie bawiliby się życiem innych jak zabawką. Jednak Ty również do nich należałaś. Też byłaś jedną z nich. Należałaś do Trio Yuki-Mūn-Senju. Też byłaś potworem?
— [imię]! — Poczułaś czyjeś ramiona wokół swoich. Wstałaś i podążyłaś razem za tą osobą, myślami wciąż będąc przy Shi Yukim i Fujiwarze Senju. W głosie towarzysza poczułaś jednak obawę przed kimś, kto nadchodził. — Nie mamy czasu, [imię].
Zeszliście ze schodów. W pewnym momencie chyba potknęłaś się o głowę Kakashiego. Kabuto już tam nie było, a Twój towarzysz zdawał się powstrzymywać odruchy wymiotne. Ty również miałaś wrażenie, że zaraz zwrócisz dzisiejszy ramen.
Wtedy się zatrzymaliście. Uniosłaś głowę na swojego towarzysza. Otworzyłaś szerzej oczy, kiedy zobaczyłaś, kto to.
— I-Ilo?! — zawołałaś. Wyrwałaś się dziewczynie i oparłaś o barierki. — Co ty tu robisz?— Ilo również jest szpiegiem Orochimaru w Liściu — odpowiedział ktoś. Obie spojrzałyście się w stronę głosu. To była ta tajemnicza postać za Wami podążająca? Może Orochimaru? Albo Kabuto? Ktoś z Konohy.
— Hābu! — pisnęła Ilo. Cała jej twarz pokryła się dorodnym rumieńcem, więc musiała się odwrócić i ukryć twarz w dłoniach. — Nie strasz! Powiedz jej i się wynoś!
Usłyszałaś westchnięcie irytacji chłopaka. Pokręcił głową, poprawił okrągłe, podobne do tych Kabuto, okulary spadające z jego nosa i spojrzał na Ciebie ciemnymi oczami. Nie było w nich Sharingana.
— Widzisz, co się tam dzieje? — Wskazał palcem na znikającą barierę z dachu budynku, gdzie przebywali obaj Kage. Dojrzałaś wtedy Orochimaru oraz jakiegoś staruszka. Było pewne, że Hokage nie żyje, jednak ciemnofioletowe ręce wężowego również nie wyglądały najlepiej.
— Wi-Widzę.
— To wszystko wasza wina — powiedział dobitnie. To zdecydowanie była Wasza wina. Ty to czułaś.
Po co był ten cały przelew krwi? Co było celem Orochimaru? Dlaczego tak bardzo chciał zaatakować Konohę? Co chciał osiągnąć? Udało mu się? Te śmierci nie poszły na marne?
— To wszystko nasza wina — powtórzyłaś. Pochyliłaś głowę, aby już nie widzieć tych patrzących na Ciebie z wyrzutem ciemnych tęczówek Hābu. Chłopak przeczesał rude włosy ręką i pokiwał głową, po czym odezwał się jeszcze:
— Jednak jest o wiele ważniejsza sprawa, którą musisz wiedzieć.
¦°¦°¦°¦°¦
Dzisiaj krócej.
Jak już dorzucam fakty ze swojego życia to w pakiecie: jak idziecie na spotkanie klas pierwszych organizowanych przez klasy drugie, upewnijcie się, że temat przewodni to nie: "Pijcie, palcie, tylko się nie ruchajcie". Żadnej integracji, chyba że po pijaku.
CZYTASZ
Medyk ¦ Kabuto x Reader
Fanfiction"Gdybyś znała prawdę, już dawno by Cię tam nie było. Jedynie chęć poznania swojej tożsamości trzymała Cię w tych zatęchłych korytarzach. Potem nadeszła kolej na eksperymenty, treningi i zlecenia, aż w końcu zdałaś sobie sprawę, że nie opuściłaś Oroc...