01 ♠ Duma

113 14 53
                                    

Asgard był naprawdę piękny. Pełen przepychu i jednocześnie z klasą, czyli dość rzadki przypadek do zaobserwowania. Śliczne kwiaty w odpowiednich odcieniach świetnie dopełniały złote budowle, gdzie żyli szczęśliwi mieszkańcy krainy. Z kolei zieleń oraz rośliny bardziej jaskrawe idealnie kontrastowały z błyszczącymi kolumnami, marmurem oraz pięknymi szatami, których właściciele je mijali. Wszystko tu tworzyło doprawdy doskonały balans.

Tylko Loki od zawsze sądził, że nie znalazło się tu dla niego miejsce. Choć precyzyjniej – znalazło się, lecz nie takie, na jakie zasługiwał, i nie takie, jakie pragnął. Bóg kłamstw dziedziczył tron w równym stopniu co Thor, a jednak dało się wyczuć, że większe szanse posiadał blondyn. Dlaczego? Dla Lokiego odpowiedź za każdym razem okazywała się bardzo prosta – bóg piorunów był faworyzowanym synem króla.

Książę kompletnie tego nie rozumiał. Co prawda musiał oddać bratu tę sprawiedliwość, że na polu bitwy okazywał się niezrównany. Silny, zdecydowany, przywódczy, odważny. Młodszy wiedział również, że te cechy ceniło się na tronie. Nie był jednak idiotą - nie należały one do najistotniejszych. Na tak zaszczytnym miejscu najbardziej liczył się analityczny umysł oraz umiejętność podejmowania odpowiednich decyzji... a czasem również ryzyka.

Przecież brunet posiadał te cechy w większym stopniu niż brat. A mimo to już od najmłodszych lat zwyczajnie czuł, że nigdy nie zostanie królem Asgardu. Po wieczność zapamiętają go jako księcia Asgardu. Księcia - brata jasnowłosego, walecznego króla Thora. Po tylu latach ta myśl stała mu się obojętna, lecz obserwując lekkomyślność oraz brawurę blondyna, idea powoli powracała z podwójną siłą. Zakorzeniała się głębiej, utwierdzając go w przekonaniu, że wybranie Thora następcą mogło okazać się największym i ostatnim błędem krainy, w której mieszkali.

Młodszy tego nie pojmował. Uważał, że Odyn powinien kierować się przede wszystkim dobrem królestwa, a odpowiednim krokiem na pewno nie było przekazywanie tronu pierworodnemu. Oczywiście, liczył się ten drobny fakt, że Loki urodził się drugi... ale czy to powinno skazywać Asgard na porażkę? Thor wygrywał bitwy, powinien zostać przywódcą wojsk, a majestat należało przekazać komuś... inteligentniejszemu.

To nie tak, że brunet życzył źle bratu. Wcale nie. Wręcz przeciwnie - życzył im wszystkim jak najlepiej, dlatego z trudem akceptował fakt, iż tak naprawdę decyzja została już podjęta. Uśmiechał się, nikt nie widział w jego dostojnym uśmiechu prawdziwej szczerości. Nie dziwił się. Tak jawna niesprawiedliwość była mu nie w smak, choć krył się jak mógł. A może jak... chciał. Gdyby bardziej się wysilił, na pewno jego twarz ozdabiałby lepiej wyglądający grymas, który zwiódłby każdego Asgardczyka. Ostatecznie urodził się bogiem kłamstw.

Tyle że uznał, iż nie musiał tego robić. Całe życie konkurował z bratem i za każdym razem przegrywał, nawet kiedy... wygrywał. Gdyż Asgardczycy woleli głupio uśmiechającego się niebieskookiego cherubina niż wiecznie zaczytanego, ponurego chudzielca. Typowe dla przeciętnego ludu. Pod tym względem nawet ta kraina pełna obfitości nie różniła się niczym od pozostałych światów.

Tak jak w tym momencie. Tajemniczo uśmiechający się Loki stał za grubym, wysokim filarem, zza którego obserwował ucztę z okazji powrotu Thora ze zwycięskiej – bo jakżeby inaczej – bitwy. W ręku dzierżył puchar wypełniony jego ulubionym czerwonym winem o wytrawnym smaku, w którym nie czuł tej goryczy, jaką odczuwał na co dzień; winem, które pomagało ukoić rozczarowanie i sprawić, by na jego jasnej twarzy pojawił się uśmiech, w który uwierzyliby wszyscy.

Ojciec, starszy brat, jego wojenni kompani, asgardcki lud. Nawet on sam.

Istniała tylko jedna osoba w tym królestwie, która zdawała się znać go lepiej niż on samego siebie.

the second  ||  [Loki Laufeyson]Where stories live. Discover now