Zaczynałam się niecierpliwić. To w sumie nic niezwykłego, bo jako aspołeczny introwertyk, nie lubię długo przebywać w miejscach, gdzie jest dużo ludzi. Ale to... To była już przesada.
- Hmm... Który będzie lepszy? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki, która od jakichś dziesięciu minut stała przy półce z napojami, zastanawiając się nad tym, którego Liptona kupić.
- Po prostu weź którykolwiek - odpowiedziałam zirytowana.
- A czy ten zielony będzie mi pasował do torebki? - zapytała blondynka, przykładając butelkę do jej czarnej torby z nadrukiem sowy.
- Lew! - krzyknęłam.Dobrze, że w sklepie nie było dużo ludzi i chyba nikt mnie nie usłyszał.
- Po prostu go weź i stąd chodźmy...
Lew westchnęła i swoim marudnym tonem odrzekła:
- No, dobra... Niech ci będzie... - Po czym, trzymając butelkę zielonego Liptona, powoli zaczęła iść w stronę kasy.„W końcu” - pomyślałam, po czym również skierowałam się w tę samą stronę.
Nie czekałyśmy długo w kolejce, przed nami stała tylko jakaś Karyna, która po zaskakująco krótkiej kłótni z kasjerką, wybiegła z budynku.
Lew chwilę szukała drobnych w portfelu, po czym zapłaciła za napój. Po tym, wreszcie mogłyśmy wyjść ze sklepu.Nieśpiesznie zmierzałyśmy w stronę placu zabaw obok jednej ze szkół podstawowych w naszym miasteczku.
To nie była akurat ta szkoła, którą ukończyłyśmy dwa miesiące temu, ale była o wiele bliżej mojego domu i miała większy plac zabaw i kilka ławek. Poza tym, nikt raczej do naszej (już byłej) podstawówki chętnie by nie wracał... Wszyscy wolą unikać ją szerokim łukiem.
Na placu zabaw było pusto. Nawet na boisku obok nikt dziś nie grał w koszykówkę, nie było też widać żadnych samochodów na drodze. Poza dwójką chłopców, na oko dziewięcioletnich, idących z telefonami w rękach po chodniku po drugiej stronie ulicy, w okolicy nie było widać ani jednej żywej duszy.
Poczułam się przez to melancholijnie.- Wakacje się już kończą... - zaczęłam. - Nom.
To jedyny wyraz, który usłyszałam w odpowiedzi. Po chwili ciszy dodałam:
- Jutro mamy już być w internacie... Stresuję się trochę. Boję się liceum - Zabrzmiało to trochę niezręcznie, ale starałam się nie zwracać na to uwagi i kontynuowałam, mając nadzieję, że Lew mnie słucha.
- Mam nadzieję, że jesienią wyjdzie jakieś nowe anime, coś fajnego, co mnie bardzo zaciekawi - zaśmiałam się niezręcznie.
- Właśnie, jak myślisz, możemy liczyć na nowy sezon „Owari no Serpah”?
- Manga jest dość popularna, może zrobią nowy sezon w 2020, bo wtedy dzieje się historia - odpowiedziała Lew, po czym odkręciła butelkę Liptona.Wow, zwykle odkręcanie butelek zajmuje jej o wiele dłużej. Można to uznać za duży sukces.
- Jeśli nie zrobią nowego sezonu wtedy albo za dwa lata, to raczej nie ma na co liczyć.
- W sumie... To też tak uważam. Zawsze mamy mangę. Ale ostatnio dzieje się tam tyle, że chyba nawet sam Kagami, już nie ogarnia akcji - uśmiechnęłam się.W odpowiedzi Lew zachichotała, rozlewając przy tym trochę Liptona... Jednak ciecz, która była teraz na ziemi wcale nie przypominała zielonej herbaty.
- Woah, co do...? - powiedziałam, zeskakując z huśtawki, nerwowo ściskając bluzę, którą trzymałam.
W sumie to było ciepło i nie musiałam jej ze sobą brać; prawdopodobnie wyglądałam jak skończona idiotka, ale czułam do tej bluzy sentyment i chciałam ją mieć przy sobie na koniec wakacji.
CZYTASZ
Owari no Seraph - Liptonek Dni Ostatnich (ZAWIESZONE)
FanfictionCRINGE ALERT!!! To jest historia o mnie i przyjaciółce (@Pogromzolaa) w uniwersum Owari no Seraph. W sumie jest to o wszystkim i o niczym. Jeśli bardzo wam się nudzi zalecamy obczaić. Akcja dzieje się w Sanguinem, więc jest co czytać.