Pod wieczór dotarliście do jakiejś wioski. Niewielka, jednak znaleźliście hotel, a niedaleko niego również kasyno. Jako, że Ty byłaś okropnie zmęczona, Shikai sam się tam udał w poszukiwaniu Tsunade Senju.
Rozłożyłaś się na podłodze w pokoju hotelowym. Nawet nie rozkładałaś śpiwora, mogłaś usnąć tak. Wtedy jednak Twój wzrok padł na otwarty plecak Shikaia, który zostawił w pośpiechu, pędząc do kasyna naprzeciwko. Podniosłaś się zainteresowana, zupełnie zapominając o zmęczeniu.
Z plecaka wystawało kilka kartek. Na każdej z nich narysowana była ołówkiem twarz kobiety. Portrety wyglądały identycznie. Nie wiedziałaś, że Shikai potrafi tak rysować.
Do jednego z nich przyczepione było maleńkie zdjęcie w kolorze, na którym znajdowała się ta sama kobieta, co na rysunkach. Bardzo różniła się od Fusagaru. Jej cera była jasna, długie blond włosy i brązowe włosy. Na jej czole znajdował się fioletowy romb. Wyglądała młodo, na jakieś dwadzieścia lat. I, tak, zdecydowanie była hojnie obdarzona przez naturę.
Jak pamiętałaś, Fusagaru był opalony. Miał ciemne oczy, a jego czarne włosy sięgały mu do ramioni, lekko się falując. Bywało, że związywał je w niski kucyk na wzór tego Kabuto. Czasami miewał delikatny zarost, ale z jego twarzy prawie nigdy nie schodził szczery uśmiech. Był wysoki na ponad dwa metry, przeważnie nosił ciemny podkoszulek, dwa pasy na zwoje i trzeci na pochwę miecza. Miał także niestandardowe granatowe sandały shinobi, proste, zielone spodnie, a jego kostki i udo z kaburą na kunaie obwiązane były bandażami.
Słysząc kroki na schodach, wcisnęłaś rysunki i zdjęcie niedbale do plecaka i rzuciłaś się plackiem na podłogę. Shikai zastał Cię w tej samej pozycji, jak gdy wychodził. Mogłaś wyobrazić sobie, jak ignoruje Twoje udawanie naleśnika, rozkłada sobie śpiwór i idzie spać. Zgasił światło, a wokół zapanowały nieprzeniknione ciemności. Nawet nie zorientowałaś się, kiedy usnęłaś.
Obudziłaś się cała obolała, żałując spania w pozycji rozgwiazdy na podłodze. Ale przynajmniej nie musiałaś bawić się ze składaniem śpiworu, jak robił to Shikai.
— W twoim plecaku jest zupa, powodzenia w jedzeniu — powiedział, kiedy zauważył, że już nie śpisz.
Podniosłaś się z podłogi i w milczeniu spożyłaś śniadanie, chociaż na usta cisnęło Ci się mnóstwo epitetów odnośnie jedzenia Tsubo, będących synonimami słowa: obrzydliwy. Shikai również nie marudził, gdy jadł swoją porcję.
— Ogarnij się, za kwadrans idziemy — powiedział. Kiwnęłaś głową. Gotowa do wyjścia byłaś w o wiele krótszym czasie, po czym opuściliście wioskę.
— Nie wszystkie wioski są jak Konoha, prawda? — spytałaś Shikaia, nie mając ochoty iść w ciszy.
— Każdy kraj ma swoją wioskę shinobi. Aktualnie znajdujemy się w Kraju Ognia, a jego wioską shinobi jest Konoha. Otoczona jest ona murem, za którym dozwolone jest nauczanie w Akademii Ninja. Shinobi podlegają rządzącemu wioską, zamiast daimyō. Przywódcy Pięciu Wielkich Nacji, czyli Konohy, Kiri, Iwa, Kumo i Suny, nazywają się Kage, kolejno: Hokage, Mizukage, Tsuchikage, Raikage i Kazekage — wyjaśnił, nawet na Ciebie nie patrząc.
— To o Kage mogłeś sobie darować, wiem o tym —powiedziałaś znudzona. — Pierwsi Kage zakładali wioski, zawiązywali sojusze i łączyli klany oraz takie tam...
— Zakończyła się wtedy Era Wielkich Wojen — powiedział. — Zaczęło się to dwóch klanów: Senju i Uchiha, którzy zawiązali sojusz i utworzyli pierwszą wioskę, Konohagakure. Hashirama Senju został Pierwszym Hokage. Z czasem do Liścia dołączyły się inne klany, klany na przykład Yamanaka, Nata czy Akimichi, a jeszcze inne utworzyły swoje własne wioski. Klan Yuki był jednym z trzech założycielskich klanów Kirigakure, pozostałe dwa to Hōzuki i Karatachi.
Nawet nie zorientowałaś się, kiedy dotarliście do kolejnej wioski. Było dopiero południe, burczało Ci w brzuchu, więc Shikai stwierdził, że nie musicie zatrzymywać się w hotelu, ale pójdziecie zjeść coś, co będzie miłą odmianą od posiłków w kryjówce.
Zaraz potem Shikai wręczył Ci jeden z rysunków oraz zdjęcie i kazał Ci się pytać ludzi, czy nie widzieli może babki z melonami, świnią i uczennicą, przegrywającą wszystkie pieniądze na zakładach.
— Twojego autorstwa? — Wskazałaś na portret.
— Fusagaru rysował — mruknął wymijająco i ruszył na poszukiwania. Westchnęłaś, zrozumiawszy, że pozostało Ci pytanie się o zupełnie nieznaną Ci personę.
Zagadywałaś każdą napotkaną Ci osobę, wchodziłaś do każdego budynku, rozglądałaś się uważnie, jednak wszystko spełzło na niczym. Po dwóch godzinach spotkałaś Shikaia, który wyglądał na niezmordowanego.
— Ludzie w kasynie twierdzili, że była tu jedna taka tydzień temu, zostawiła sporą sumkę, po czym ruszyła dalej na zachód — powiedział i ruszył dalej.
— I nie zatrzymamy się tu na noc? — zawołałaś za nim, ale ten już pierdkował daleko od Ciebie.
— Nie mamy czasu do stracenia — powiedział i przyspieszył jeszcze bardziej. Aby nadążyć za nim, musiałaś biec, a i tak nie potrafiłaś go dogonić. Normalnie silnik w dupie!
Zmrok zapadł już dawno, gdy dotarliście do najbliższego hotelu. Wyglądałaś gorzej, niż Ci się wydawało, więc Shikai, który nawet się nie spocił, oznajmił, że Twoim jedynym zadaniem jest pójście się umyć i spać. Sam zaś chwycił za rysunek i pobiegł do kasyna.
Siedząc pod prysznicem, powoli dochodziłaś do siebie. Chociaż lodowiec podchodził do wszystkiego ze spokojem, jakby ignorancją, wydawało Ci się, że teraz dziwnie bardzo się angażował. Aż za bardzo.
Znalezienie Tsunade miało jeden cel: uleczenie ramion Orochimaru, jej dawnego kumpla, czy kogo tam. Jeśli jednak nie zgodziłaby się, albo nie znaleźlibyście jej, wiadomym było, że Orochimaru przeniesie swoją duszę do pojemnika. Nie rozumiałaś jednak, po co on się tak stara, skoro nawet nie był kandydatem.
Wtedy zamarłaś. Pierwszy oczywiście był Kimimaro, ale przecież było dla niego już za późno. Nie było żadnych szans, aby został wybrany. A następny był Fusagaru.
To dla niego tak się starał? Tak bardzo zależało mu na jego mistrzu, że dawał z siebie wszystko, aby znaleźć kogoś, kogo nigdy nie widział na oczy? Że postanowił nawet uleczyć najgorszego drania, tylko po to, aby jego przyjaciel był bezpieczny?
Wyszłaś spod prysznica i owinęłaś głowę ręcznikiem, a sama ubrałaś się w jakieś ciuchy do spania. Kiedy opuściłaś łazienkę, Twoim oczom ukazał się Shikai siedzący na rozłożonym dla Ciebie śpiworze. Wgapiał się w portret Tsunade, jakby to miało podpowiedzieć mu, gdzie ta się znajduje.
— Jutro ruszamy z samego rana — oznajmił, nie odwróciwszy wzroku od rysunku. Podeszłaś i usiadłaś obok niego, patrząc się w wizerunek kobiety.
— Znajdziemy ją — zapewniłaś twardo. — Znajdziemy ją i ocalimy Fusagaru.
Zostało w Ciebie wlepione spojrzenie ciemnych tęczówek Shikaia. Sięgnęłaś ramieniem i przytuliłaś go do siebie, a ten zaczął się wypłakiwać. Medalion zawieszony na jego szyi zdawał zrobić sobie wolne od gromadzenia emocji.
¦°¦°¦°¦°¦
Dawno nikogo nie uśmierciłam (nie, wcale Kakashi nie umarł cztery rozdziały temu, wcale).
CZYTASZ
Medyk ¦ Kabuto x Reader
Fanfiction"Gdybyś znała prawdę, już dawno by Cię tam nie było. Jedynie chęć poznania swojej tożsamości trzymała Cię w tych zatęchłych korytarzach. Potem nadeszła kolej na eksperymenty, treningi i zlecenia, aż w końcu zdałaś sobie sprawę, że nie opuściłaś Oroc...