Następne dwa tygodnie niezwykle okradły Cię z sił, jednocześnie znacznie umacniając psychicznie. Zdawałaś sobie już sprawę, jak to jest poza kryjówką. Wszystko musiałaś znaleźć sobie sama, nie mogłaś czekać na gotowe. Chociaż było czasami trudno znaleźć nocleg, czy jedzenie dla Was dwojga, czułaś prawdziwy smak życia.
Również Twoja relacja z Shikaiem uległa zmianie. Doskonale się uzupełnialiście, wspierałaś go w trudnych chwilach, a Wasze wędrówki nie przebiegały w milczeniu. Chociaż ten wciąż pozostawał ignorującym wszystko, Lodowym Chłopcem, poczułaś w nim jakąś zmianę.
Trudy wędrówki jedynie wzbogacały smak nagrody. Wiedziałaś, że jeśli tylko Wam się uda, Fusagaru przeżyje. A wtedy skopiesz mu tyłek, że musiałaś tak się męczyć.
Zatrzymaliście się właśnie w jakiejś knajpce. Z pomocą pałeczek zaczęłaś wcinać katsudon, kiedy nagle spytałaś Shikaia:
— U Orochimaru są tylko łyżki, a nie ma pałeczek. I nie ma misek, tylko talerze. Dlaczego?
Białowłosy wzruszył ramionami, po czym spojrzał się na Ciebie wzrokiem, jakby mówił, że skąd ma to wiedzieć.
— Pewnie lubi łyżki i talerze — odparł spokojnie.
— Ja tam nie wiem, mi się wydaje, że lepiej mu by się operowało jego długim językiem, gdyby miał pałeczki i miskę — powiedziałaś, kończąc posiłek. Zapłaciliście i właśnie wychodziliście, kiedy potknęłaś się o powietrze i runęłaś jak długa.
— Świnia! — krzyknął Shikai i pobiegł za prosiakiem. Ty uniosłaś brew niedowierzania z pytaniem, dlaczego biegnie za jakąś randomową świnią? Po chwili jednak uświadomiłaś sobie, że przecież Tsunade miała świnię i to mogła być jej.
— Świnia! — powtórzyłaś i migiem wstałaś z ziemi. Pobiegłaś tam, gdzie ostatnio widziałaś Shikaia. Skręciłaś w lewo, potem... w prawo?
Rozłożyłaś ręce poirytowana. Nawet w takiej małej wiosce zgubiłaś swojego towarzysza! Ruszyłaś więc przed siebie spokojnym krokiem, mając nadzieję trafić na niego przypadkiem.
I rzeczywiście, trafiłaś na niego. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała emocji, jednak w oczach odbijał się gniew. Ubrudzona bluza i getry jedynie pomagały Ci się domyślić, co się stało.
— Ten prosiak mi uciekł — mruknął.
— Może to nie ten? — Musiałaś rozważyć również taką opcję, że ten wcale nie musiał należeć do Tsunade. Ale mógłby.
Shikai już tego nawet nie skomentował. Ruszył prosto do najbliższego hotelu, gdzie miał wynająć pokój na noc. Zrezygnowana poszłaś za nim.
Noc minęła spokojnie, jednak wychodząc rano z pokoju, o mało nie dostałaś zawału. Widząc przed sobą tę samą twarz, którą pokazywałaś losowym ludziom, krzyknęłaś na tyle głośno, że ściągnęłaś obok siebie Shikaia. Nawet ten otworzył zdziwiony usta.
— Tsunade-sama! — zawołał.
Kobieta chyba jednak nie kontaktowała za bardzo. Opierała się o framugę drzwi z błądzącym wzrokiem, na jej twarzy widniał ogromny rumieniec, a w ręce trzymała butelkę sake. Ten widok zdecydowanie odbiegał od Twoich wyobrażeń Legendarnej Sanninki.
— Tsunade-sama! — Z pomieszczenia naprzeciwko wybiegła czarnowłosa dziewczyna i ze stanowczością zaciągnęła ją do pokoju.
— Ona kradnie nam Tsunade! — palnęłaś. Shikai spojrzał się na Ciebie jak na wariatkę.
— To musi być Shizune, jej uczennica — powiedział. — Zresztą, nic jej teraz nie powiemy. Nie zauważyłaś, że jest pijana?
Tym razem to Ty zignorowałaś. Wróciłaś do pokoju z myślą, że znaleźliście Tsunade, ale co dalej? Czy się zgodzi na uleczenie Orochimaru? Nie znaliście ich relacji, ale dla Ciebie Sannin raczej nie był osobą, której byś pomogła. Jednak, dowiedzieć mogliście się tego dopiero po południu, kiedy zapukaliście do drzwi.
Kobieta otworzyła Wam. Wyglądała, jakby chyba doszła do siebie. Zmierzyła Was wzrokiem, po czym zawołała:
— Nie jestem wam winna żadnych pieniędzy! — Zamaszyście zamknęłaby drzwi, gdyby nie szybka reakcja Shikaia. Podłożył stopę między framugę, a drzwi.
— My mamy tylko jedną prośbę, Tsunade-sama.
Przeraźliwy chłód spojrzenia Shikaia sprawił, że na Twojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Tsunade również musiała zauważyć wzrok chłopaka, gdyż zwolniła nacisk na drzwi i odsunęła się, abyście weszli.
— Co to za prośba? — Usiadła na dywanie wśród pustych butelek sake. Chwyciła za jedną z pełnych, ale Shizune w porę zareagowała, zabierając jej ją.
— Przejdę do rzeczy: ręce Orochimaru-sama zostały zapieczętowane i prosi Cię o pomoc w ich uzdrowieniu.
— Orochimaru...? — Oczy kobiety zrobiły się okrągłe jak spodki.
— Proszę zrozumieć, tu chodzi o naszego przyjaciela, a jego mistrza — dodałaś w obawie przed odmową. — Jeśli Orochimaru-sama nie wyzdrowieje, Fujiwara umrze, a potem ja i inni...
— Fujiwara? — powtórzyła. — Fujiwara Senju?
— Tak, to on. — Shikai kiwnął głową na potwierdzenie Twoich słów.
— Ale to niemożliwe, Fujiwara nie żyje od dwudziestu lat.
Tym razem to Ty rozszerzyłaś oczy. Więc Fusagaru już teraz uważany jest za martwego? I to jeszcze od dwudziestu lat?
— Proszę nam uwierzyć, Tsunade-sama. — Nie mogłaś uwierzyć w Shikaia płaszczącego się przed kimś. — On naprawdę żyje. Został porwany przez Orochimaru-sama dwadzieścia lat temu i zmieniony w kandydat na jego pojemnik. Jeśli ręce Orochimaru-sama nie powrócą do poprzedniego stanu, będzie musiał go użyć, a wtedy umrze.
Widziałaś, jak Shikai ledwo zachowuje spokój. Zaciskał dłonie w pięści, jednak twarz jak miał jak zwykle obojętną. Jedynie oczy wysyłały nieme błaganie o zgodę. A może tylko Ty to widziałaś przez wzgląd na swoje kekkei genkai?
— Nie mogę w to uwierzyć — bąknęła oszołomiona Tsunade. Wtedy wpadłaś na pomysł. Wyciągnęłaś z kieszeni nieco pognieciony portret kobiety i pokazałaś go jej.
— To jest jego. On to narysował.
Blondynce zadrgała warga. Wtedy też użyłaś Mūngana, żeby poczuć jej emocje. Były jak na wyciągnięciu dłoni. Nie wierzyła własnym oczom. Dopatrzyła się na rysunku kilku zmarszczek, których nie ukrywała swoją techniką dwadzieścia lat temu. Nie potrafiłaś zwrócić na to uwagi, ale na rysunku uwieczniona została trzydziestoletnia Tsunade Senju. Taka, jaką widział Fujiwara Senju, zanim został porwany.
Fusagaru pamiętał swoje imię, chociaż miał tylko kilka lat, gdy dostał pieczęć. Kimimaro nie pamiętał imienia, chociaż był wtedy w wieku Fusagaru. Teraz zrozumiałaś, dlaczego: Kimimaro znalazł swój dom u boku Orochimaru, Fusagaru wciąż chciał wrócić do Konohy.
— To rzeczywiście jego — przyznała. — Poznaję to. Nie uważacie jednak, że jest za późno? Kiedy wyruszyliście, aby mnie szukać? Nie umarł już podczas waszej nieobecności?
— Półtora tygodnia temu, ale nie mógłby! — zaprotestowałaś. — Przecież Orochimaru-sama sam wysłał nas, aby cię odnale-
— On o niczym nie wie — przerwał Ci Shikai. — Chciałem chronić Fusagaru z własnej inicjatywy.
¦°¦°¦°¦°¦
Trzy rozdziały w ciągu jednej nocy, jestem szalona.
CZYTASZ
Medyk ¦ Kabuto x Reader
Fanfiction"Gdybyś znała prawdę, już dawno by Cię tam nie było. Jedynie chęć poznania swojej tożsamości trzymała Cię w tych zatęchłych korytarzach. Potem nadeszła kolej na eksperymenty, treningi i zlecenia, aż w końcu zdałaś sobie sprawę, że nie opuściłaś Oroc...