Rozdział VII

992 57 4
                                    


Akashi

Grałem w shogi w pokoju samorządu, ponieważ w przeciwieństwie do pewnej osoby, ja już uzupełniłem wszystkie swoje dokumenty.

Zerknąłem na Alice, znudzona czytała papier do uzupełnienia.

Wròciłem wzrokiem na plansze i pionki.

Białowłosa jest naprawdę dziwną i tajemniczą osobą.

Po raz pierwszy gdy ją zobaczyłem pomyślałem, że jest jak każda inna. Jednak zmieniłem zdanie już po chwili ,gdy mi się sprzeciwiła. Nikt ,a już zwłaszcza dziewczyna, mi się nie sprzeciwiła.

W dodatku patrzyła mi uparcie w oczy, nawet nie drgnąc, przez co nie mogłem wykonać na niej łamacza kostek.

Musi nienawidzić przegrywać, dokładnie jak ja.

Chociaż nie ,ja nie "nienawidzę" ,ja po prostu "nie mogę" przegrać.

Potem te sytuacje z jej umiejętnościami, na początku jak jej niezauważyłem, uznałem to za moje zamyślenie. Jednak naprawdę jej obecność była nikła, dokładnie jak u Tetsuyii. I tak samo jak on, wykorzystała brak swojej obecności, tak samo jak on, obserwuje i zbiera informacje o ludziach.

Tylko ,że jego ja musiałem nakierować, a ona doszła do tego pewnie sama.

Mówiła, że nie zna osobiście Tetsuyii, teraz już wiem ,że osobą która jej o nim powiedziała był Ryota.

Jednak wtedy powiedziała liczbie mnogiej, zna jeszcze kogoś z pokolenia cudów.

Zostaje tylko Atsushi, Shintarou i Daiki.

Wykluczam znajomość z tym pierwszym, mieszkają za daleko.

Najbliżej Ryoty mieszka pozostała dwójka, którego z nich zna?

-Jesteś dziś wyjątkowo zamyślony- zauważył kobiecy głos przede mną.

Podniosłem głowę na białowłosą.

-Hmmm, możliwe- odpowiedziałem wracając wzrokiem na plansze, wznawiając rozgrywkę.

-Jeżeli coś Cię trapi, możesz mi powiedzieć- mruknęła ,wracając do papierów.

-Naprawdę, myślisz ,że po 2 tygodniach znajomości, mam do ciebie wystarczające zaufanie, żeby Ci mówić o moich przemyśleniach- warknąłem, dobre sobie.

Ta inność jest u niej wkurzająca, nie jest posłuszna i odprawia samowolkę. Tacy ludzie są doprawdy, problematyczni.

-Jesteś strasznie marudny, istnienie polega na zaufaniu. Ufanie jest ryzykowne, ale życie bez ryzyka jest strasznie nudne. Co zresztą widać po tobie. Osoba która wszystko ma, nawet jeśli na zewnątrz zdaje się "żywa", w środku jest "martwa" i "pusta".- stwierdziła znudzonym głosem, dalej wypełniając papiery- Nie musisz mi ufać, nie wymagam tego od nikogo. W końcu ludzie sobie nie ufają.- dodała.

Uniosłem lekko jedną brew.

-Ja może jestem zamyślony, ale ty masz jakiś dzień filozofa. Chyba takie przegrzewanie komórek w mózgu Ci nie sprzyja.- prychnąłem z złośliwym uśmieszkiem.

Uniosła na mnie znudzony wzrok, po czym wzruszyła ramionami.

Dokładnie w tej samej chwili, w której po sali rozniòsł się dźwięk telefonu.

Alice szybko odebrała i podniosła telefon do ucha.

-Słucham- mruknęła, po chwili głos w słuchawce się odezwał, a białowłosa szybko mu przerwała- Nie powiem, zajęta jestem, odczep się.- i się rozłączyła.

-Kto to był? Z każdym tak rozmawiasz przez telefon?- mruknąłem, rozgrywka zaczynała mnie nudzić.

-Mój debil, yyy w sensie kuzyn. Kuzyn, debil. Znaczy czasami jest spoko, ale w większości to po prostu debil.- nawijała gubiąc we własnych słowach.

Uniosłem na to brew do gòry, od kiedy to ona taka roztrzepana?

-Czemu ten opis jest mi jakoś znajomy?- zapytałem sam siebie.

-Bo raczej go znasz- mruknęła w odpowiedzi, musiała dosłyszeć co powiedziałem.

-Jak się nazywa?- zapytałem z czystej ciekawości.

-A ty co ,książkę piszesz?- warknęła. Już w kawiarni, przysłuchując się rozmowie jej z Ryotą, wyłapałem ,że dziewczyna nie lubi opowiadać o sobie.

-Nie, nie mam czasu. Nawet jeśli bym chciał.- odpowiedziałem, w 100% zgodnie z prawdą.

-Wtedy w kawiarni miałeś sporo czasu, nawet żeby zagrać z Ryokim- zauważyła dziewczyna ,unosząc jedną brew do góry.

-Czasami zdarza się mi wolniejszy dzień, ale jest to naprawdę rzadkie.- zgarnąłem wszystkie pionki z planszy i je schowałem. Nudna zrobiła się ta rundka.- Wracając do Ryoty, zapytał się ciebie ,czy nie zechcesz z nim grać przeciwko mnie.-zagaiłem.

-Hmmm, no i?- uniosła brew do góry.

-Umiesz grać w koszykówkę? Jesteś strasznie niska jak na zawodniczkę- zauważyłem ,a ona zaniosła się śmiechem.

-A słyszałeś kiedyś ,że prawdziwy facet zachyna się od 180 cm? Tak ,a propo wzrostu i koszykòwki- powiedziała, gdy się skończyła śmiać.

Zmarszczyłem gniewnie brwi i sięgnąłem po pierwszy lepszy przedmiot.

-Skończyłam!- krzyknęła i wstała z krzesła cała w skowronkach.

Nie wiem czemu, ale się zawachałem i puściłem przedmiot w ręce.

Westchnąłem i warknąłem zły na siebie.

-O co Ci chodzi?!- zapytała zbulwersowana- Jak Cie nie pasuje to sobie pójdę,Pa!- dodała urażona i wyszła z pomieszczenia tupiąc nogami.

Uniosłem brew w pytającym geście, to ja powinieniem zapytać o co jej chodzi!

Opublikowany: 3.09.2019

Akashi x OC - Niknąca PrzewodniczącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz