A Serduszko Jednak Boli...

611 35 3
                                    

Obudził mnie pewien hałas, po nim kolejny i jeszcze jeden. Otworzyłam gwałtownie oczy i rozejrzałam się po pokoju.

- O nie- Mruknęłam pod nosem, zrywając się z łóżka i biegnąc do okna, by je zamknąć. Zbliżała się burza. Nie wyglądało to za dobrze, dzięki Bogu woda jeszcze nie zaczęła się lać do środka. Stałam tak przez chwilę, zastanawiając się, co mam zrobić, więc w końcu doszłam do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie zejście i zrobienie sobie śniadania.

Zeszłam po schodach i zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Marcel. Bo na pewno nie w domu.

Weszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Z hallu dobiegł mnie dźwięk mojej komórki.

Odblokowałam ekran. Miałam dwie wiadomości i trzy nieodebrane połączenia. Miałam nadzieję, że to od Marcela, ale gdy zerknęłam na spis, mój uśmiech z twarzy momentalnie zniknął.

9:53 Od: Mela

„Dzięki za wczoraj, jesteś niesamowita! Cieszę się, że całej naszej czwórce się układa.”

- Tak, Melu… Całej czwórce- Mruknęłam pod nosem.

Od razu odpisałam:

10:10 Do: Mela

„Nie, nie, nie! To ja dziękuję, że się zgodziłaś przyjść!”

Odebrałam drugiego smsa i o mało się nie przewróciłam.

9:00 Od: Vogue Magazine

„Witamy. Oświadczamy, że została Pani przyjęta na stanowisko: Główny Fotograf. Jest nam niezmiernie miło gościć Panią w naszych skromnych progach. Zapraszamy na wstępne spotkanie w piątek o 12:00. Proszę się nie spóźnić. Pozdrawiam

                                                                                           Kierowniczka Działu Fotografii Anna Wintour

- JEZUS MARIA!-  Wrzasnęłam na całe mieszkanie. To chyba niemożliwe. Nie, nie, nie, nie, nie!!! TO NA PEWNO NIE MOŻLIWE.

Czytałam tą cudowną wiadomość chyba ze sto pięćdziesiąt pięć razy, nim do mnie dotarło. BOŻE JUTRO IDĘ NA SPOTKANIE, MATKO ŚWIĘTA!!!!!!

Po prawie całkowitym opanowaniu, zerknęłam na nieodebrane połączenia w nadziei, że mimo wszystko Sabat do mnie dzwonił. Jednak kolejne rozczarowanie. To tylko Mela i Tomek.

Za chwilę telefon zaczął wibrować w mojej dłoni, więc odebrałam połączenie.

- Halo?

- Hej Tyśka,  jesteś wolna?

- O, cześć Tomek, no powiedzmy, że teraz nic nie robię.

- A może miałabyś ochotę wyskoczyć na kawę?- Zapytał z nadzieją.

- Hmm… No, dobra. Dobry pomysł, a o której?

- Ehm… W sumie stoję za drzwiami, możesz mi otworzyć…

- Co?! Ale jak to?- Przeszłam przez hall i uchyliłam drzwi- No nieźle, przyznaję. Szybki jesteś.

- To co? Gotowa jesteś?- Zaśmiał się.

- Wiesz, co… W piżamie nie wyjdę, więc wchodź do środka- Odparłam- Rozgość się, pójdę się w międzyczasie przebrać.

- Okej.

  Wpadłam do garderoby i nic nie myśląc, założyłam jeansy i jakiś t-shirt z logo The 1975.

Gdy zeszłam gotowa na dół, dotarło do mnie, że to Sabat kupił mi tą koszulkę, ale machnęłam na to ręką i wróciłam do przyjaciela.

✖Może Manhattan?  || Marcel Sabat ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz