Rozdział 15

547 54 3
                                    

- Mówię Ci, Good Charlotte są sto razy lepsi od My Chemical Romance- Luke nie dawał za wygraną, i dalej upierał się przy swoim

- Czy Ty siebie słyszysz? Gerard ma najlepszy głos na całej kuli ziemskiej!- krzyknęłam i uderzyłam go w ramię

- Rose, ty sobie grabisz- Hemmings zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać, a ja zaczęłam się śmiać, bo przypomniała mi się pewna sytuacja

- Luke, pamiętasz, kiedy ostatnim razem tak do mnie powiedziałeś?- miałam nadzieję, że będzie pamietać i chyba pamiętał

- Wtedy pieprznąłem się głową o żyrandol w Twoim pokoju i o mały włos nie spadł na ziemię- zaśmiał się i usiadł na łóżku obok mnie

- A pamiętasz, jak byłeś tak napalony, że miałeś problem ze sciągnięciem tych swoich obcisłych spodni?- wyliczałam dalej jego wtopy podczas naszysz stosunków, lub raczej niedoszłych stosunków.

- Poweidziałaś wtedy, że mam skończyć z obcisłymi spodniami- Luke dalej ciągnął naszą wymianę wspomnień

- Bez przesady, nosiłeś i nadal nosisz bardziej obcisłe spodnie niż ja- może nie było to do końca prawdą, ale cóż

- Tak naprawdę zazdrościsz mi moich zajebistych nóg- Hemmings wstał i ustawił się jak rasowa modelka, co wywołało u mnie napad śmiechu

- Tak tak Maluchu, Twoich babskich nóg- powiedziałam resztkami sił

- Teraz przesadziłaś- strzelił focha i zaczął mnie niemiłosiernie łaskotać.

*Ashton POV*

Siedziałem wygodnie przed telewizorem, kiedy zadzwonił telefon Rose, który zazwyczaj miałem ze sobą. Zastrzeżony numer od razu postawił mnie na nogi

- Witaj Rose- jakiś niski męski głos odezwał się po drugiej stronie, a ja już wiedziałem kto to

- Jeff we własnej osobbie, do kogoś dzwoni?- zapytałem ironicznie, a ten najwyraźniej się zdziwił, że nie jestem Rose

- Irwin, czyli to prawda, że masz coś co należy do mnie- mogłem przysiądz, że ten stary zboczeniec ma na twarzy ten kpiący uśmieszek

- Nie traktuj Rose jak przedmiot- broniłem jej, choć po części nie mam pojęcia dlaczego

- Kogo Ty starasz się oszukać Irwin? Przywieź ją do mnie jutro, albo sam się pofatyguję prędzej czy później- czyżbym popsuł komuś humor? O jak mi przykro...

- Nie dostaniesz jej- powiedziałem ostro i ostatnie co usłyszałem w słuchawce to,

- Pilnuj jej, bo jeszcze Ci zniknie.

Wiedziałem, że tak będzie i o to mi właśnie chodziło. Ten skurwysyn ma się wkurzyć, a wtedy łatwo będzie go udupić. Mój dobry przyjaciel Will, komendant głowny policjii w Sydney mi w tym pomoże, bo sam próbuje go od długiego czasu zamknąć. Matt również buntuje wszystkich u Jeffa, więc ten się zdziwi jak zostanie sam. Wolałem, jednak pamiętać o groźbie Jeffa, Rose musi być bezpieczna. Nie czekjąc, aż zapomnę, co było bardzo możliwe. Szedłem w stronę jej tymczasowego pokoju, dopuki właśnie z niego nie wybiegła Rose goniona przez Hemmingsa. Cooper chyba była w dobrym humorze. Muszę dowiedzieć się, co łączy ją z Lukiem. Rose wpadła na mnie i od razu się za mną schowała

- Ashton, zabierz go ode mnie- krzyknęła w przerwach na śmiech

- Mówiłem, że tego pożałujesz- Luke również był cały w skowronkach. Tutaj naprawdę coś było nie tak.

FreedomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz