neraiuchi

179 21 27
                                    

狙い撃ち!!
aim and swing.

┏━━━━━━━━━━━━━━┓
17.11.2019
happy birthday
miyuki kazuya
┗━━━━━━━━━━━━━━┛

Był wczesny ranek, słońce dopiero zaczynało przedzierać się przez zasłonięte okna, gdy drzwi do pokoju łapacza otworzyły się z hukiem, a po pomieszczeniu rozległ się zdecydowanie zbyt głośny krzyk:

— MIYUKI KAZUYA!

Kazuya wydał z siebie niezadowolony jęk, zakrywając twarz poduszką, chcąc odciąć się od tego irytująco energicznego drugoklasisty stojącego przy jego łóżku. Nie miał zamiaru wychodzić spod ciepłej pościeli przynajmniej do południa, zwłaszcza, że była to niedziela — jedyny dzień, w którym nie musiał być obecny na porannym treningu (którego oficjalnie nie było, tak swoją drogą), więc to był wręcz idealny moment na odespanie całego tygodnia nauki i ćwiczeń. Ale nie, jego ukochany kouhai musiał wparować mu do pokoju niczym tornado, burząc cały spokój wszechświata i roztrzaskując brutalnie wszelkie nadzieje na cichy i spokojny koniec tygodnia.

Na domiar złego (zupełnie jakby już nie narobił wystarczającego bałaganu) Sawamura gwałtownie ściągnął z Kazuyi kołdrę i odrzucił ją gdzieś za siebie, kładąc następnie dłonie na biodrach z szerokim — można by rzec, że oślepiającym wręcz — uśmiechem przyklejonym do twarzy.

Łapacz, nadal zaspany, spojrzał na swojego młodszego kolegę, przecierając oczy i marszcząc nos. Doskonale wiedział, do czego zaraz przejdzie miotacz. Mógł sobie nawet dokładnie wyobrazić, słowo w słowo, to, co Sawamurze chodziło po głowie. I, wcale a wcale, mu się to nie podobało.

— Miyuki-senpai.

Zaczyna się.

— Nie, Bakamura, nie pójdę z tobą do bullpenu — mruknął Kazuya, zanim Sawamura zdążył powiedzieć cokolwiek więcej. — Czy ty widziałeś w ogóle, która jest godzina? Potwór jesteś. Potwór.

Młodszy chłopak wzdrygnął się, urażony, i wycelował palca w stronę swojego senpaia, ze złością wypisaną na twarzy. Kazuya uśmiechnął się złośliwie pod nosem, sięgając po okulary leżące na szafce obok.

— Oi, Miyuki Kazuya! Kogo nazywasz potworem, ty diable wcielony?! Demon! Cholerny tanuki!

Kazuya zaśmiał się dźwięcznie, kręcąc głową na boki i wstał z łóżka bez żadnych zbędnych dogryzek. Oczy Sawamury błyszczały, przepełnione energią i determinacją do tego stopnia, że łapacz śmiało mógł stwierdzić, że gdyby się nie ruszył z własnej woli, (bardzo) prawdopodobnie zostałby ściągnięty na podłogę za nogę. A tego naprawdę chciał uniknąć. Jeśli ten jeden jedyny raz pójdzie połapać dla swojego młodszego kolegi to świat się nie zawali, a korona mu z głowy nie spadnie, prawda? Aczkolwiek, trzeba przyznać, że przy tej niskiej temperaturze leżenie pod ciepłą pierzyną w ciepłym pokoju było zdecydowanie bardziej kuszącą opcją spędzenia wolnego poranka.

Gdy tylko Sawamura wyszedł z pokoju, dając Miyukiemu czas na przygotowanie się, łapacz wciągnął na siebie szare, dresowe spodnie i wsunął przez głowę swoją ulubioną ciemnozieloną bluzę z kapturem. Wcisnął buty na stopy, chwycił rękawicę i kij oparty o biurko (jak już idą trenować to przynajmniej poćwiczy wymachy), zabrał pęk kluczy z wieszaka i już zaciskał dłoń na klamce w drzwiach, gdy zauważył, że łóżko Kimury — jego współlokatora — jest puste. Zmarszczył brwi, gdy przez głowę przeleciała mu myśl, że coś tu jest nie tak.

Jak jeszcze nikogo nie dziwi fakt, że Sawamura to ranny ptaszek, budzący wszystkich dookoła swoją pełnią energii i zdecydowanie zbyt wielką ilością entuzjazmu jak na godzinę piątą rano, tak to, że Kimury nie było w pokoju, prawdopodobnie już od jakiegoś czasu, było podejrzane. Zwłaszcza, że ten chłopak lubił sobie pospać.

NERAIUCHI; miyuki kazuya  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz